59. Jesteś krok od potrzeby interwencji szpitala.

4.2K 187 238
                                    

Po zobaczeniu tylu fajnych komentarzy pod tamtą częścią, od razu zabrałam się za edytowanie nowej... więc proszę: nowy rozdział dla wszystkich aktywnych czytelników.

Usiedliśmy na łóżku. To znaczy, Louis usiadł na łóżku, a ja siedziałem na jego kolanach i po prostu trwaliśmy tak. Naprawdę, naprawdę długo. Trwaliśmy w swoich ramionach.

Kiedy Louis wyjechał tak naprawdę zacząłem intensywnie zastanawiać się nad naszą rozmową. Zastanawiałem się nad każdym słowem, które Louis powiedział w moją stronę. Było mi bardzo głupio za krzywdzące rzeczy, które mówiłem kierując je do niego w czasie kłótni. To spowodowało szybką wiadomości, którą wysłałem do ukochanego.

„Na pewno wszystko w porządku?"

Louis odpisał mi twierdząco z uśmiechniętą buźką. Dodał zdjęcie Zayna w załączniku. Uśmiechnąłem się do telefonu.

Raisin przez ten cały czas naszej separacji spała, więc biorąc elektryczną nianię do kieszeni płaszcza (wiem, to lekka obsesja, ale musiałem mieć cały czas pewność, że jest u niej okej) wyszedłem z psem na ogródek. Obserwowałem jak wesoło skacze po wilgotnej od zimnej powietrza trawie.

Louis wrócił przed dwudziestą, czyli po prawie trzech godzinach. Od razu zauważyłem, że jest bardziej żwawy. Siłownia dobrze mu zrobiła. Obserwowałem jak wchodzi do domu, gdyż akurat stałem w korytarzu trzepiąc butelką we wszystkie strony, by mleko się rozpuściło. Nawet jeśli Raisin tego nie chciała, musiałem ją obudzić i dać jej jedzenie.

Louis odłożył torbę koło butów, które ściągnął. Przeczesał włosy dłonią, gdy pozbył się swoje kurtki, wkładając ją na wieszak do szafy. Posłał mi uśmiech, a ja odłożyłem butelkę z mlekiem na indeks kuchenny i powędrowałem do niego. Od razu wtuliłem się w jego ciało, chcąc mu tym samym przekazać jak za nim tęskniłem, i że wszystko sobie przemyślałem.

Później (po nakarmieniu, przebraniu i uśpieniu Raisin) sami trochę się ogarneliśmy i usiedliśmy na łóżku. Było już dawno ciemno. Nie chciałem męczyć naszych oczu jaskrawym światłem, więc rozłożyłem tylko w pokoju świece. Louis uśmiechał się wciąż delikatnie, cierpliwie mnie obserwując. Wyczekiwał aż usiądę obok niego na łóżku, co wydarzyło się niedługo potem. Zaczęliśmy rozmawiać, naprawdę to robiliśmy, uwierzcie mi. Wysłuchiwaliśmy siebie nawzajem. Wymienialiśmy się poglądami. Porozmawialiśmy o tym, co nam w nas przeszkadza i doszliśmy do wspólnych wniosków.

To było dużo lepsze niż kłótnie. Miałem nawet wrażenie, że ta rozmowa była przyjemna i błoga, choć przecież rozmawialiśmy o naszych wadach i poważnych problemach. Okazało się, że możemy powody do naszych kłótni zamienić na coś przyjemnego. Taka forma rozwiązywania naszych problemów zdecydowanie była miła.

- Ładnie pachniesz - mruknąłem, uśmiechając się, kiedy chłopak zareagował na to chichotem. Wkładałem twarz w jego szyję, jako iż bokiem zajmowałem miejsce na jego udach. Opierał się o etażerkę, trzymając dłoń na moim boku. Mój nos znowu schował się w zagłębieniu szyi. Wyciągnąłem zęby i ukąsałem miejsce tuż przy bijącym pulsie. Nie robiłem tego w sposób zachęcający do aktu seksu, nie. Po prostu pławiłem się w czułości, jaka nastała w pokoju.

- Używam takiej magicznej rzeczy jak mydło.

Roześmiałem się, przesuwając talerz po moim posiłku na nocną szafeczkę. Zapomniałem go stąd wziąć, a teraz już mi się nie chciało go zanosić do kuchni.

- Użyłem po treningu perfum Zayna, może to dlatego - oznajmił łagodnie. Ucałowałem jego policzek, następnie powoli ściągając z Louisa jego sweter. Pomyślałem, że możemy wykąpać się, a następnie zwyczajnie ułożyć do spania. Miałem nadzieję, że Raisin już nie obudzi się przynajmniej do trzeciej w nocy. Przeważnie o tej godzinie się budziła, ale wystarczyło przytulenie, nowa pielucha i smoczek. I tylko raz w trakcie tej rutyny obsikała moje dłonie.

Raisin • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz