69. Przestań się do mnie odzywać, gdy widzisz, że tego po prostu nie chcę!

3.2K 166 164
                                    

Chcieliście dramę? Proszę.

– Polubiliście się z Tommym, hmm? – zagadnąłem go, pchając wózek z zaspaną Rai, która obudziła się zaledwie piętnaście minut temu.
Obiadokolacja rodzinna minęła nam milej niż kiedykolwiek.
Tematów do rozmów nie brakowało i, o dziwo, nie wszystkie kręciły się w okół mnie i mojej rodziny.
W końcu rodzice mieli teraz nową ofiarę. A ja? Wcale nie zazdrościłem chłopakowi Gemmy. Na szczęście dla Louisa byli od początku pobłażliwi, ale wierzyłem, że w przypadku partnera moje siostry tak nie będzie. W końcu poznali jej byłych i dlatego mieli wątpliwości, ale Tommy wydawał się bardziej niż w porządku.

– Jestem nadal w ogromnym szoku co do jego osoby! – ukazał swój entuzjazm. – Przecież jest taki całkiem ułożony, nie stosuje żadnych używek, jest spokojny, ale zabawny. No dla Gemmy chłopak idealny.

– Mam nadzieje, że teraz już naprawdę to będzie ten właściwy. – wyznałem. – Ona zasługuje na wszystko, co najlepsze.

– Tak, masz zupełną rację. Zrobił dobre pierwsze wrażenie, prawda? –  przytaknąłem bez wahania. – Jestem ciekawy czy... – urwałem gwałtownie, ostatnią samogłoskę mocno przyciągając gdy wpadłem z cichym "łup" na kogoś, kto widocznie się spieszył.

– Wow. Naprawdę przepraszam. Nie zauważyłem, że ktoś idzie na... – zmarszczyłem brwi, kiedy spojrzałem na osobą, z którą się zderzyłem. Muszę znać tego chłopaka, tylko skąd?On również przyglądał mi się dłuższą chwilę, aż wreszcie po dokładnym spojrzeniu mi w oczy uśmiechnął się.

– Harry? – spytał dla pewności, a ja od razu rozpoznałem go po głosie. – To naprawdę ty? Ile lat się nie widzieliśmy? – otworzyłem oczy szerzej widząc swojego dobrego kolegę z gimnazjum.

– Zdecydowanie za wiele – odparłem z szerokim uśmiechem. – Ściąłeś włosy! – zauważylem. – I masz zarost! Nie to co ja... – parsknąłem.

– Jednak ty zdecydowanie wyprzystojniałeś, strasznie się wyrobiłeś odkąd miałeś piętnaście lat – zaśmiał się Mitch, tym swoim melodyjnym, spokojnym głosem. Zarumieniłem się wściekle, mamrocząc pod nosem nieśmiałe "dziękuję" lecz przerwał mi Louis, który nie tak dyskretnie odchrząknął, zwracając na siebie uwagę.

– Oh! To twój.... chłopak, mąż? MASZ DZIECKO? – oczy Mitcha zalśniły, gdy dopiero po chwili zwrócił uwagę na Raisin, która patrzyła na niego zdezorientowana dużymi oczami, ssąc swój smoczek.

– Owszem – wyszczerzyłem się dumnie. – Mitch, to jest mój chłopak - Louis. Louis, Mitch to mój stary, dobry kolega, który bronił mnie zawsze przed tymi homofobicznymi gnojami.

– Miło mi cię poznać – powiedział mój dawny przyjaciel, wyciągając dłoń do Louisa, którą on ujął w swoją, cały czas patrząc nieufnie w oczy Michella. Wiedziałem, że Louis jest bardzo ostrożny jeśli chodzi o nowe osoby, o których nic nie wie.

– A wasza córeczka to...

– Raisin – wypchnąłem dumnie pierś.

– Jakie piękne imię! – zagruchał, nachylając się do niej. – Cześć ślicznotko! – wziął jej rączkę w swoje dwa palce, a ona jedynie wpatrywała się w niego z zaciekawieniem.

– Jest dosyć senna – oznajmiłem.

– Fajne ma loczki – powiedział, z powrotem się prostując. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie. – Wiesz, Harry. Wydaje mi się, że nie zmieniłeś się wiele z charakteru. Cały czas jesteś tak samo... lekki i delikatny!

– Ale zdecydowanie jestem wyższy... I chyba głos mi się trochę zmienił – stwierdziłem. Nagle poczułem zdecydowany uścisk dłoni Louisa na swojej talii i sposób, w jaki wypalał wręcz w Mitchu dziurę swym spojrzeniem.

Raisin • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz