– Skarbie, chciałabyś pojechać na plac zabaw? – zapytałem przy śniadaniu Raisin. Pogoda robiła się coraz piękniejsza, naprawdę nie chciałem, żeby moja dziewczynka kolejny dzień spędziła w domu. Nawet jeśli go lubiła (bo była leniwa jak jej tatuś) to musiałem dbać o to, by spędzała czas aktywnie, na świeżym powietrzu i pod promieniami słońca. Była trochę jak taka roślinka, potrzebującą tych wszystkich rzeczy do nabrania sił.
Niesamowite, prawda? To, że rozwój małego człowieka jest zależny tylko ode mnie i od drugiego rodzica. Niesamowite.
– Tatek? – spytała mnie, gdy kolejna łyżeczka zupki pomidorowej wylądowała w jej usteczkach.
To nie była idealna rzecz na śniadanie, ale jedzenie nie mogło się marnować, a Raisin nie wydawała się wybredna.– Tata śpi. Jestem pewny, że wybierze się z nami, żeby się z tobą pobawić w księżniczki tak jak ostatnio – odparłem. – Musisz wszystko ładnie zjeść, bo inaczej nie pójdziemy!
Dziewczynka pokiwała główką zajadając zupkę, którą ją karmiłem.
– Sama! – zawołała wyciągając rączkę do łyżeczki.– Kiedy ty zaczniesz jeść sama, to ta zupka zamiast w twojej buźce będzie wszędzie indziej – pokręciłem głową. – Tatuś cię będzie karmił.
– Nie – powiedziała z jękiem, gdy starała się wyrwać mi łyżeczkę.
– Otwieraj usteczka i jedz ładnie.
Dziewczynka w końcu otworzyła swoje usta, (które swoją drogą odziedziczyła po mnie) i chwilę później zjadła zupkę bez marudzenia. Uśmiechnąłem się dojadając resztkę, której już nie chciała.
– Chodź teraz na rączki. Pójdziemy obudzić tatę – mruknąłem, wyciągając ją z plastikowego krzesełka.
– Sama – machała nogami, kopiąc mnie po udach.
– Jak już będziesz w moim wieku, pożałujesz, że nie dawałaś się nosić na rękach – parsknąłem, kierując się do naszej sypialni, gdzie Louis uciął sobie drzemkę.
– Tatek psi? – Raisin szepnęła ostrożnie, podnosząc nóżkę, by postawić kroczek na pierwszym ze schodków. Pokiwałem głową, kładąc palec wskazujący na swoich ustach.
– Tak, śpi. Po kim jesteś taka wygadana? Chyba nie po mnie – parsknąłem, ale tak naprawdę byłem ogromnie dumny z tego, jak szybko Rai uczyła się mówić i umiała już liczyć do pięciu!
– Chcesz sama obudzić tatę? – spytałem ją, gdy otworzyłem drzwi do pokoju i naszym oczom ukazała się leżący na łóżku jedynie w spodniach dresowe chyba szatyn.
Byłem ostrożny, obserwując śpiącego szatyna.
– Tatku! Bawić! – zawołała, a ja od razu pożałowałem, że dałem jej możliwość obudzenia Louisa, który nagle zerwał się z łóżka patrząc na nas rozkojarzony.
I szlag trafił tą moją ostrożność.
Zaśmiałem się ukradkowo z jego miny, kiedy Rai zaczęła ciągnąć go za rękę. W końcu spojrzał na mnie zaspany.
– Skarbie myślę, że tata najpierw musi się ubrać – powiedziałem do niej, biorąc ją na ręce. – A tobie ubierzemy spódniczkę, bo jesteś w samych majteczkach!
– Nie cę – skrzywiła się.
– Na szczęście to ja jestem twoim ojcem i mam więcej do powiedzenia niż ty – zaśmiałem się krótko.
– Jak mogliście mnie obudzić, gdy właśnie mój sen zaczął robić się ciekawy?! – siedzący na łóżku szatyn jęknął przeciągle.
– Huh? – spytała Rai.
CZYTASZ
Raisin • Larry Stylinson
Fanfictionwspółpraca z @MommyCyrus - mpreg!! okładka oraz zwiastun wykonała @Darrrow