– Lou, przełącz, to jest nudne – burknąłem, kiedy mój chłopak oglądał z zaangażowaniem mecz Anglii oraz Polski, cały czas przeklinając na przeciwną reprezentację.
– To jest bardzo ciekawa rozgrywka, kochanie! – powiedział z wielkim entuzjazmem. Moim zdaniem powinien teraz szykować się na domówkę u Zayna, ale jak to powiedział „jeśli ciebie tam nie będzie, to nie mam dla kogo się stroić”.
– Niech w końcu ktoś przegra i niech moje męczarnie się skończą – jęknąłem, kładąc się na nim.
– Nie jest ci za wygodnie? – chłopak parsknął, pomimo tego obejmując mnie ramieniem i nadal kibicował swojej drużynie. To przecież zupełnie bezsensowne, ganianie za piłką i przy okazji skakanie po sobie nawzajem. To nie wygląda ciekawie.
– Jedyna fajna rzecz w tym meczu to umięśnione tyłki tych piłkarzy. Nic więcej – prychnąłem, patrząc się tępo w ekran.
– To muszę ci akurat przyznać, mają fajne ciała – odparł Lou, wkładając kolejną garść paprykowych chipsów do ust.
– Jakbym biegał osiem godzin dziennie albo po prostu tyle ćwiczył to też bym tak wyglądał.
Louis zachichotał, a ja otworzyłem usta, by następnie włożył mi do buzi przekąskę. Zaśmiałem się mrucząc, gdy ułożył usta w dzióbek.
– Dałbym ci buzi jeśli pozwoliłbyś mi iść z tobą na tę imprezę, a tak to foch – splotłem ramiona na piersi.
– Skarbie, jesteś w ciąży. To nie jest dobre w twoim stanie, ten cały tłok, muzyka, dudnienie i masa ludzi, którzy mogą cię popchnąć o skrzywdzić.
– Jakbyś mnie kochał, to byś mnie obronił – prowokowałem go z małym uśmiechem. Chłopak przewrócił oczami, całując moje wargi nieco mocniej i intensywniej.
Odwzajemniłem pocałunek z równie wielką pasją, kładąc przy tym dłonie na jego torsie. Kiedy odsunęliśmy się od siebie, uśmiechnąłem się do szatyna, układając głowę na jego ramieniu, a twarz schowałem w jego szyi, całując jego obojczyk.
– Cholera, nieźli są...
– Nasza reprezentacja z tego, co wiem jest naprawdę dobra – powiedziałem.
– Nie. Mówię o Polakach. Kurwa, przegrywamy.
– Ten blondyn jest gorący, ten co tam biegnie – stwierdziłem, patrząc w telewizor. W końcu usłyszałem dzwonek do drzwi, a chwilę później w pokoju stanął mulat.
– Mi się nie podobają blondyni – szatyn wzruszył ramionami, nie zauważając czającego się na niego od tyłu Zayna, któremu posłałem krótki uśmiech.
– Siema, Ciplinson! – zawołał mulat, rzucając się na kanapę obok Louisa, sprawiając, że ten wrzasnął, prawie spadając przy tym z kanapy, na co ja i Malik wybuchliśmy histerycznym śmiechem.
– Kurwa! – zawołał Louis. – Ty przeklęty... pedale! – obruszył się, krzyżując ramiona na piersi. Zacząłem krztusić się własnym oddechem, słysząc to, jak go nazwał, a następnie widząc jak mulat rzucił się na niego i kiedy już chwilę później chłopcy szarpali się na podłodze, uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło.
– Żyję z wariatami – doszedłem do wniosku.
– Popsujesz mi fryzurę! – zawołał Zayn.
– I tak nikt cię nie kocha, buuuu!
– Uspokójcie się, bo nie chcę potem waszych zwłok zakopywać – prychnąłem, trącając swojego chłopaka nogą. Jednak oni zaczęli się jeszcze bardziej 'bić' na podłodze, więc postanowiłem użyć najlepszego sposobu na uspokojenie ich.
CZYTASZ
Raisin • Larry Stylinson
Fanfictionwspółpraca z @MommyCyrus - mpreg!! okładka oraz zwiastun wykonała @Darrrow