– Więc co z tymi świętami? – zapytałem parę minut później, gdy zaczęliśmy już zbliżać się do naszego domu.
– Co rok siedzę w domu, oglądając Kevina i jedząc pizzę... – zaczął szatyn, lecz mu przerwałem.
– Dlaczego? Przecież w gwiazdkę przypadają twoje urodziny!
– Do tej pory świętował je ze mną tylko Zayn i twoja siostra raz wypiła z nami piwo – przypomniał mi, na co westchnąłem smutno. – Nie lubię urodzin, zwłaszcza, gdy to ja je obchodzę. Nigdy nie lubiłem – powiedział, idąc dalej.
– Zobaczysz, że od dnia, w którym skończysz dwadzieścia dwa lata, postaram się, żebyś nigdy już tego nie powiedział! – uśmiechnąłem się, całując go na środku chodnika.
– Boże, nigdy nie postarzaj tej liczby – zgromiłem go wzorkiem. – Nieważne. Jesteś wspaniały, H – zachichotał w moje usta.
– Czy ty widziałeś jak zachowywał się Niall? – zagadnąłem. – Odkąd on i Zayn są razem nie poznaję go!
– Masz rację, Zayn tak samo bardzo się zmienił – przyznał, poprawiając kocyk Raisin. Oboje mieliśmy obsesję na punkcie tego, by wszystko z nią związane było idealnie na swoim miejscu.
– Miał całą szyję w malinkach – parsknąłem. – Też tak kiedyś miałem na początku, pamiętasz?
– Pamiętam, nie mogłem się od ciebie odessać. Musiałem pokazać wszystkim, że jesteś mój – podkreślił ostatnie słowo. – Chyba sam w to wtedy jeszcze nie dowierzałem.
– Od taty wiecznie dostawałem opieprz – przyznałem. – Mówił, że powinniśmy przystopować, bo wygląda to okropnie.
– To wyglądało zjawiskowo. Kocham malinki na twoim ciele!
– Teraz nie robisz mi ich na szyi – mruknąłem, co zabrzmiało z lekka marudnie. – Głównie na udach albo obojczykach.
– Myślałem, że po prostu nie chcesz, by ludzie patrzyli. Tak mówiłeś, gdy zrobiłem ci kiedyś malinkę na karku.
– Bo wtedy tego nie doceniałem! Dopóki Raisin jest malutka i nie rozumie o co chodzi musimy korzystać, bo potem będzie nam niezręcznie.
– Mam rozumieć, że chcesz, abym robił ci malinki w widocznych miejscach? – spytał Louis, zagryzając wargę, gdy dostał ode mnie lekkie skinięcie.
– Tata jak mnie znowu zobaczy to się przeżegna piętą, ale mam to gdzieś – oznajmiłem, gdy wjechaliśmy z wózkiem na podwórko.
– Mój chłopiec. – Louis pocałował mój policzek, nim podniósł wózek, przenosząc go nad kilkoma schodkami.
– Przenieś ją, proszę, do łóżeczka, bo ja się zaraz posikam – mruknąłem, pospiesznie ściągając buty, kiedy tylko znaleźliśmy się na korytarzu. Czułem ściśnięty pęcherz i to naprawdę nie było przyjemne. Podczas ciąży ciągle sikałem, trzymanie moczu nie było wskazane i teraz czułem się właśnie tak, jak wtedy.
Ruszyłem do toalety, od razu załatwiając potrzebę. Przy myciu rąk spojrzałem w lustro. Pomyślałem, by delikatnie poprawić róż na swoich policzkach i dodać troszkę błyszczyka na usta. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem i wyjąłem z szafki swoją kosmetyczkę, w trakcie poprawiania makijażu myśląc nad tym, co powiedzieć chłopakowi, gdy będę pytał go o szkołę. Westchnąłem tylko, będąc gotowym, wychodząc z toalety. Poprawiłem jeszcze rąbek swojej koszulki i ruszyłem do pokoiku dziecięcego, gdzie zapewne była moja mała rodzinka. Louis właśnie pozbył się ostatniej części zbędnej garderoby Raisin i przykrył jej odprężone ciałko kołderką.
CZYTASZ
Raisin • Larry Stylinson
Fanfictionwspółpraca z @MommyCyrus - mpreg!! okładka oraz zwiastun wykonała @Darrrow