53. Nie mam na to wpływu, nie stawiaj mi diagnozy.

4.2K 192 141
                                    

Chłopak zaśmiał się sięgając po pilota, który leżał koło mnie i wyłączył telewizor, na co fuknąłem z frustracją. Oglądałem właśnie „Pamiętniki wampirów". Wcześniej nie znałem tego serialu, ale kiedy zauważyłem, że już kolejny raz mijam się z tym tytułem, stwierdziłem, że chcę zacząć. Kilka osób go poleciło. Oglądałem już połowę odcinka, kiedy przyszedł Louis. Wypchnąłem swoje wargi. Miałem w końcu chwilę dla siebie, kiedy posmarowałem twarz kremem, umyłem włosy i położyłem na nie olejek. No i piłowałem swoje paznokcie.

I mogę brzmieć teraz jak jakaś rozhisteryzowana nastolatka z obsesją na punkcie wyglądu, ale wiecie jak ciężko przy niemowlaku utrzymać stan swojego wyglądu na poziomie "dobry"? Jest bardzo ciężko! A ja chciałem wyglądać dobrze, czuć się ze sobą w porządku i dbać o siebie. Pierwszy raz od tygodnia użyłem czegoś takiego jak krem!

– Idziemy na zakupy! – pisnął podeksytowany, uśmiechając się szeroko. Nie rozumiałem o co mu chodzi, wyglądał jak wariat. A to, czego ja chciałem, to tylko godzina odpoczynku, oglądnięcie choć jednego epizodu serialu i przegryzanie marchewki.

Dlatego spojrzałem na Louisa z góry na dół i odezwałem się do niego niezbyt miło.

– To sobie idź. Papa – prychnąłem, chcąc sięgnąć po pilota. Jednak chłopak schował go za swoimi plecami, co do reszty mnie wpieniło.

– Nie, nie. Idziemy we trójkę, no dalej. Dotlenimy się trochę, a ty może przestaniesz zachowywać się jakbyś miał okres.

– A może mam, hmm? – pokazałem mu język. – Mam w końcu macicę, ignorancie!

– Ale przecież nie krwawisz, ani nic cię nie boli – chłopak wyglądał na zdezorientowanego.

– Żartuję, ty kretynie – zaśmiałem się, a przez wibrację jakie to spowodowało przy główce Raisin, ona poruszyła się mocniej, patrząc na mnie dużymi oczami. Leżała między moimi nogami.

– Od dwóch dni tylko chodzisz za mną, nazywając mnie kretynem, lub idiotą – szatyn westchnął ciężko. – O co ci chodzi, Harry? – położył dłoń na swoim biodrze, przenosząc na nie ciężar ciała.

– Jestem zmęczony i chciałem odpocząć, Louis. Ten jeden dzień. Wszystko mnie wkurza – przyznałem. – Nie wiem czemu... To pewnie wciąż moje hormony sobie żartują.

– Więc chodźmy na te zakupy, może przestaniesz wyładowywać na mnie swoją irytację – Louis spojrzał na mnie, unosząc jedną brew ku górze.

– Przepraszam... – szepnąłem ze skruchą, wstając z kanapy.

– Przez cały czas myślałem, że coś źle robię, bo stałeś się taki... inny – wyjaśnił szatyn, patrząc na mnie ze zmartwieniem.

– Nie wiem co mi odbiło – westchnąłem, opierając głowę o jego ramię. Uważałem, by nie uszkodzić dziecka. – Naprawdę nie chciałem ci sprawić przykrości.

– Już dobrze, nic się nie stało wielkiego – Louis cmoknął mnie w głowę, uważając na Raisin w moich ramionach.

– Co chcesz kupić? – spytałem, poprawiając wciąż będącą w moich objęciach córkę.

– Skarbie, mamy praktycznie pustą lodówkę. Musimy kupić pieczywo, warzywa, owoce, makaron.. może jakąś rybę ugotujemy? Cały czas na obiad jest tylko kurczak!

– W sumie to racja... Myślałem, że to ja mam jakąś paranoję przez to, że wiecznie jestem głodny.

Louis zaśmiał się, odbierając ode mnie Rai.

– Muszę umyć włosy, by je wysuszyć.

– Zrób to. Ja ją ubiorę – skinął głową na dziecko – i przygotuję, a ty postaraj się to zrobić. Ah, i najlepiej zapisz gdzieś listę zakupów – po czym wyszedł z salonu.

Raisin • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz