sechsundzwanzig

1.2K 134 15
                                    

Czuję się jak gówno i nie jestem pewny, czy to przez to, że jest ze mną w jednym pokoju Amelié, czy to faktycznie coś z moim zdrowiem. Rzygam już od parunastu minut i nie że jedzeniem, tylko zwykłą wodą przemieszaną z krwią. Nie chcę płakać, ale słone łzy cisną mi się do oczu, nie mam nawet siły, aby z tym walczyć. Nie mam już na nic siły, nawet nogi nie chcą ze mną współpracować. Czuję, że moje ciało waży o wiele więcej, ale mimo to, moje kości da się zobaczyć i policzyć dosłownie gołym okiem. W buzi pojawia się metaliczny smak krwi, a ja tylko słabnę. Słabnę z dnia na dzień, bez jakiejkolwiek nadziei na poprawę. Mówię to, jak najbardziej szczerze, żadnego wymuszania litości.

- Co się stało, już jestem... Boże, Andreas! Amelié, coś ty mu zrobiła! - słyszę przytłumiony głos Julii i jeszcze bardziej się zginam. Nie wiem, która jest godzina, trzecia, czwarta? Wiem tylko, że miałem koszmar, że mnie ktoś z niego wybudził i wtargał do łazienki. Przypominam sobie, że widziałem Lenę, że błagała mnie o pomoc, ale to był tylko sen, poza tym Lena? Prosząca o pomoc?

- To nie ja, coś mu się śniło, zaczął krzyczeć, rzucać się, a potem upadł i zaczął się dławić, krew leciała mu z nosa, cholera Julia, nigdy się tak nie bałam, przysięgam. Musisz go zobaczyć, to może być coś poważnego - mówi, a ja czuję dłoń na swoich plecach, która delikatnie gładzi mnie po kręgosłupie. Znowu skręca mnie w żołądku i nie potrafię pohamować torsji. - Przepraszam, że wyciągnęłam cię z dyżuru, ale sama rozumiesz.

- W porządku. Andreas, Andi, hej - ostatni raz słyszałem „Andi" od babci w dwutysięcznym roku. Przełykam ślinę i wychylam się z kibla, opierając się łokciem o wannę. Przymrużonymi oczami i ledwo łapiąc oddech, wpatruję się w Julię, która na chwilę chyba przestaje oddychać. Ujmuje moją twarz w dłonie i wyciera strużkę krwi, która cieknie z mojego nosa. Jej oczy się szklą, a ja tylko kręcę głową, aby przestała. Nie ma prawa beczeć, na pewno nie nade mną. Amelié stoi w drzwiach, obgryza paznokcie i nerwowo trzęsie nogą. Myśli bardzo intensywnie, aż w końcu patrzy na mnie i cała się spina. Uśmiecha się słabo, a ja w ogóle nie kontaktuję. Wiem, że Julia trzyma mnie za rękę i ogląda moje już prawie czarne żyły. A zaraz potem kolejna fala wody wypada z moich ust, więc szybko schylam się do muszli.

- Dzwoń po karetkę - mówi Amelié. - Zanim będzie za późno, nie jesteś aż tak wykwalifikowana, żeby się nim zająć, on może właśnie umiera, a ty co najwyżej możesz mu podać Nurofen.

- To dwie godziny stąd, to by było bez sensu. Potrzebuję wszystkiego, co jest w szafce z apteczką, szybko - Julia ponagla Amelié, a ja słyszę tylko, jak dziewczyna biegnie po schodach. - Będzie dobrze, nie zostawię cię.

- Skąd ty tyle wiesz? Gdzie ty pracujesz, Julia? - pytam na ostatkach sił, a ona uśmiecha się i wzdycha.

- Porozmawiamy, jak już będzie z tobą w porządku. Musisz mi tylko zaufać - i w tym momencie wszystko zaczyna być coraz mniej ostre. Kontury rozmazują się, a krzyk Julii, abym nie zamykał oczu jest zbyt odległy. Obraz pochłania czerń, a moja głowa jeszcze nigdy nie była taka ciężka.

•••

Od spotkania Richarda minął miesiąc. Dużo się zmieniło, można by uznać, że ustabilizowało. Nie mogę powiedzieć, że jest lepiej, bo każdej nocy, gdy zostaję sam, nie jestem w stanie zasnąć i popadam w jakiś amok. Każdej nocy Amelié zostawia uchylone drzwi i chociaż mówi, że robi to, bo u niej jest za gorąco, to i tak wiem, że się po prostu boi. Boi się od nocy, kiedy przedawkowałem, od nocy, kiedy o mało wszystko się nie wydało.

Kiedy tylko słyszę, że ktoś wstawia wodę na herbatę, od razu otwieram oczy i turlam się z łóżka. Delikatnie kręci mi się w głowie i o mało co nie upadam na biały dywan, ale i tak mężnie schodzę po schodach z wymuszonym uśmiechem. Ale jeden moment zawsze potrafi zaważyć na całej przyszłości, prawda? To może być dosłownie sekunda, kiedy usłyszysz, że został ci tydzień życia, że twoi rodzice się rozwodzą, że twój pies nie żyje, że straciłeś pracę. Albo, że twoja siostra wylatuje z kraju na praktyki.

- Nie możesz wyjechać Julia, zwariowałaś? Zostawisz mnie konającego? Co z ciebie za siostra? - wiem, że dramatyzuję, ale przecież ona nie może nagle zniknąć. Jest tu potrzebna. - I że co, że mam teraz zostać z Amelié? Sam? Przecież nie przeżyjemy tak jednego dnia, ty przemyślałaś to w ogóle?

- Andreas nie przesadzaj już, wiesz jakie leki masz przyjmować i w jakich ilościach, a przecież między tobą a Amelié już wszystko dobrze. Przestań myśleć tylko o sobie, proszę - ona naprawdę poszła na medycynę, moja siostra będzie ratować ludzkie życia. Pierwszy raz od dłuższego czasu trafia we mnie, że ona pracowała tak ciężko na sukces i w końcu uda jej się go osiągnąć. Julia spełni marzenia, Julia będzie tym lepszym rodzeństwem, które nigdy nie było doceniane. Niespodziewanie dla niej rozkładam ramiona i uśmiecham się delikatnie, a ona kręci głową i przytula się, jakby nie widziała mnie rok i dłużej. Przeciąga dłonią po moim prawie że wystającym kręgosłupie, na co trochę się spinam.

- Jakie masz BMI? - szepcze, jakby nie pewna, czy może o tym rozmawiać. Ale policzyłem. Tak, jak mi kazała.

- Szesnaście i czterdzieści dwa - mówię, a ona wciąga szybko powietrze i zaciska pięści na mojej już za dużej białej koszulce. Nie mam pojęcia, jak to się stało. Kiedy zaczęło się dziać, że nie mogłem nic zjeść i potrafiłem myśleć jedynie o tym, że gdy tylko dziewczyny wyjdą, to będę mógł opróżnić jedną saszetkę białego proszku, który chowałem w szufladzie. Nie wiem, kiedy nie miałem siły nawet podnieść się z wanny, nie potrafiłem samodzielnie unieść niektórych rzeczy, nie mogłem trenować, chociaż tak bardzo tego chciałem, aby wrócić do kadry. I tak, jestem słaby, ale tylko fizycznie. Codziennie staram się przeczytać choć jedną książkę, którą przyniesie mi Amelié i wcisnąć w siebie coś, co poda Julia. Z czasem przestałem czekać na telefon od Richarda, bo wiem, że ma swoje sprawy. Nie oglądam konkursów, bo do tego potrzeba zejść na dół, a tam za często przebywać nie mogę, bo schody bywają udręką. Telewizor z mojego pokoju został zniesiony do salonu za moją prośbą, ale teraz już trochę żałuję. Dzisiaj jedynie czuję się jakoś lepiej, może to dzięki wczorajszej kolacji, którą potem popiłem whisky.

- Co to za smutki w mojej kuchni - rzuca Amelié, stając obok nas. Łapie się za biodra i marszczy brwi z lekkim uśmiechem. Jej włosy urosły już za ramiona, zaczęły się kręcić. Ona sama jest jakaś inna, bardziej radosna i otwarta. Patrzy to na mnie to na Julię, po czym spuszcza głowę. - Powiedziałaś mu, huh?

- Ona wiedziała wcześniej? - prycham żartobliwie, a Julia przewraca oczami i zalewa sobie herbatę z aloesem. Ja siadam na kanapę, a obok mnie blondynka.

- Jakie plany na dzisiaj, kościotrupie? - pyta, zabierając mi pilota. Włącza jakiś program o zdrowych kaloriach, na co tylko patrzę na nią spode łba. Niby między nami jest lepiej, ale i tak nie ma nic lepszego od irytowania jej.

- Mam zamiar siedzieć tu, aż zgniję, dzięki że pytasz, tłuściochu - odpowiadam, a ona tylko pogłaśnia. Odwracam głowę w stronę lustra, które wisi na ścianie w holu i zagryzam dolną wargę. Jeśli nic nie przynosi poprawy, to czy jest sens to dalej ciągnąć?

•••
🤷🏼‍♀️

empty gold • a.wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz