vierzig

783 130 23
                                    

- Andreas poczekaj, porozmawiaj ze mną! - woła Nora, ale ja dalej idę niewzruszony, nagle zapominając numeru pokoju. Wzdycham głośno i patrzę przez ramię, oglądając jak do mnie dobiega i związuje włosy w kucyka. Wiem, że jeśli się odwrócę, od razu utonę w jej błękitnych oczach, okażę słabość, a na to nie mogę sobie pozwolić. Dlatego tylko zaciskam pięść i kiedy staje przede mną, od razu spuszczam wzrok. - Spójrz na mnie - prosi, a ja kręcę głową, nie mam na to dzisiaj siły.

- Nie powinnaś tracić na mnie czasu, Nora - jej imię idealnie układa się na moich ustach, jakbym rzucał jakieś zaklęcie albo opisywał najpiękniejsze dzieło sztuki. Pobudza moje serce... Albo to po prostu poranna kawa. - Nie powinnaś ze mną rozmawiać.

- Przynajmniej mnie posłuchaj, możesz sobie myśleć, co tylko chcesz, ale... - zatrzymuje się i robi głęboki wdech. Nie mogę przeżyć zapachu jej perfum, które dostają się do moich nozdrzy, budząc moje zmysły do życia. - Chciałam cię przeprosić, za to, co się stało tamtej nocy, zachowałam się jak idiotka i tak szczerze mówiąc, to nic nie pamiętam. Ale musiałam zrobić coś głupiego, skoro nie chciałeś mnie znać, do tej pory nie chcesz - unoszę brwi w geście zaskoczenia i w końcu na nią spoglądam. Jej kości policzkowe są o wiele bardziej widoczne, do tego jaśniejsze włosy i cienka grzywka, opadająca na jej czoło, sprawia że wygląda jeszcze delikatniej, ale i dojrzalej. Mógłbym podziwiać ją godzinami, tylko że nie ma teraz na to czasu.

- Ja nie chciałem mieć z tobą kontaktu? - rzucam, a ona trochę się odsuwa. Śmieję się bez krzty radości, czując jak wzrasta we mnie irytacja. - Nora, dnia nie mogłem przeżyć bez myślenia o tobie, czy żyjesz, czy wszystko w porządku, co zrobiłem źle... Rozumiesz, codziennie byłaś w mojej głowie, jak możesz mówić, że nie chcę cię znać, skoro to ty nagle zniknęłaś bez słowa - zakłada ręce na piersi, mam złe przeczucia. Jeszcze tylko tego mi brakowało, żeby się z nią pokłócić.

- Lena mówiła co innego - sarka, a ja przewracam oczami i już nic więcej mi nie potrzeba. - Podobno nawet pojechałeś na jakieś treningi indywidualne, żeby tylko mnie nie spotkać.

- Skończyliśmy tę rozmowę - warczę i ją wymijam, tym razem już wiedząc, gdzie mam iść. Kiedy słyszę jej kroki za sobą, nie ma we mnie nic, oprócz frustracji i złości. - Powiedziałem, że skończyliśmy rozmawiać, czego nie rozumiesz, Nora? - odwracam się i ona jest o wiele za blisko. Powoli mięknę, ale dalej stoję nastroszony, próbując ją jakoś odstraszyć. Ale dziewczyna wpatruje się w moje oczy, jakby widziała je pierwszy raz, przeciąga palcami po mojej skroni, a potem po żuchwie, badając każdy milimetr moich kości policzkowych. Zaciskam mocniej szczękę, nie mogę okazać słabości.

- Zmieniłeś się - szepcze, ale jakby do siebie i uśmiecha się smutno. Nic więcej nie mówi, tylko spuszcza głowę i wolnym krokiem wchodzi po schodach na ostatnie piętro. Przełykam gulę w gardle, nie wiem, ile stoję w ciemnym korytarzu, chyba nie mogąc uwierzyć, że ona naprawdę istnieje. Kręcę głową, wyrywając się z amoku i czuję, że tej nocy sen nie będzie mi dany.

•••

Na śniadaniu nie jestem w stanie nic w siebie wcisnąć, dosłownie wszystko mnie mdli i myślę tylko o tym, żeby jeszcze dzisiaj pojechać do szpitala. Richard może obudzić się dosłownie w każdej chwili i jeżeli mnie przy nim nie będzie, to nie wiem, czy sobie to wybaczę. On by przy mnie był, a jest w takim stanie, w jakim jest, właśnie przeze mnie i czuję się zobowiązany po prostu go wspierać. Jako przyjaciel. Odskakuję jak poparzony, kiedy Stephan wali talerzem o stół i siada obok mnie, jakby przed chwilą wcale nie przyprawił mnie o zawał. Uśmiecha się szeroko, nalewając sobie wody z cytryną i podśpiewuje coś pod nosem, co jak najbardziej mnie przeraża, bo ma o wiele za dobry humor, nawet jak na niego. Odchrząkuję i biorę łyka herbaty, po czym zagryzam policzek od środka, patrząc na wszystko, tylko nie na niego.

- Jak ci się spało? - pyta, ale nie daje mi odpowiedzieć. - Bo mi niesamowicie, po prostu nigdy się tak dobrze nie czułem. Podasz mi cukier? Albo nie, daj sól - śmieje się do siebie, a ja staram się zrozumieć, co tu się tak właściwie dzieje, spełniając jego prośbę. Zaczynam tupać nogą, przyglądając się jak Kraft dyskutuje z Prevcem, gdy Stephan znowu zaczyna zachowywać się po prostu nieznośnie. - Przepiękna pogoda, prawda? Aż się chce iść na spacer, pójdziesz ze mną, co? O, albo może lepiej pójdziemy wszyscy, taki rodzinny wypad, co ty na to?

- Masz dziesięć sekund na ogarnięcie dupy, albo poproszę kogoś o zrobienie ci testu alkomatem - mówię jak najbardziej poważnie, a on puszcza do mnie oczko i w dość szybkim tempie konsumuje kanapkę z ogórkiem. - Co się z tobą dzieje dzisiaj?

- Pamiętasz tę dziewczynę, którą poznałem na gali? - unoszę brwi, to przecież oczywiste, czemu się nie domyśliłem. - Jest tutaj, chcę ją namówić, żeby została do końca sezonu - cieszy się jak dziecko, a ja uśmiecham się litościwie, klepiąc go po barku. Stephan cały promienieje, co jest chyba jedynym dobrym aspektem tego dnia.

- Powodzenia, stary - rzucam i wstaję z krzesła, robiąc tym większy hałas, niż przypuszczałem. Zmierzam w kierunku drzwi wyjściowych, po chwili znajdując się już w głównym holu. Moje nogi same prowadzą mnie na zewnątrz i kiedy uderza we mnie zimne świeże niemieckie powietrze, przeciągam się ospale, wydając z siebie trochę głośny jęk. Przecieram oczy i nie wiem, co mną kieruje, ale spoglądam w lewo i kiedy zauważam wysoką szatynkę, zmierzającą w moim kierunku, szybko się wycofuję. Dopada mnie już w środku, prawie że przy recepcji. Patrzy na mnie błagalnie, wiem że chce się dalej tłumaczyć, ale czemu mam tracić czas na kogoś, kto zaślepiony wierzy Lenie? Poza tym, to ja jej coś zrobiłem, to przeze mnie zdesperowana znalazła się u Leny w pokoju, to wszystko moja wina. Więc czemu tak jej zależy na dostaniu się do mnie? Nora chowa telefon do kurtki i wkłada dłonie do kieszeni swoich czarnych jeansów, bierze głęboki oddech i wbija we mnie wzrok.

- Powinieneś polecieć do Pyeongchangu - mówi, kładąc dłonie na biodrach, a ja marszczę brwi. Trochę zszokowany, rozglądam się dookoła, chcąc się upewnić, że nigdzie nie ma Daniela lub Gregora i postanawiam kontynuować rozmowę.

- Z jakiej racji? - pytam.

- Z takiej, że ci się to należy, Andreas. Byłeś najlepszy z nich wszystkich, prawda? Walczyłeś o to, mówiłeś mi o tym nawet w Ruce. Powinieneś polecieć - kończy, a mnie trochę zatyka.

- Polecę na Igrzyska dopiero, jak na to zasłużę, sam z siebie. Nie wykorzystam tego, że Richard mało nie umarł, tylko żeby spełnić jakieś szczeniackie marzenia, bez przesady - Nora wygląda jakby była mną rozczarowana, nic nowego. Patrzy się w bok, zapewne szukając jakichś argumentów. A ja niestety nie mogę wybić sobie z głowy tego, że będę musiał ją w końcu od siebie odizolować, dla jej dobra.

- W życiu czasami trzeba być egoistą, Andreas - kończy i macha do właśnie wychodzącego z sali Stephana. On uśmiecha się szeroko, a ja czuję, że moja głowa zaraz wybuchnie od natłoku myśli.

•••

Szpitalny korytarz wydaje się nie mieć końca, zwłaszcza jeśli jest się po kolejnym ataku paniki i histerii. Ćwiczenia na oddychanie od pani psycholog, nie robią prawie żadnej różnicy, oprócz tego, że łapię tlen jak astmatyk. Dużo myślałem nad tym, co powiedziała mi Schlierenzauer, jak podobne było to do tego, co mówił mi Kamil w Zakopanem. I jak chyba oboje mają rację, a ja jestem za dumny, żeby im ją przyznać. Kiedy wchodzę do sali Richarda, okazuje się, że nie tylko ja wpadłem z wizytą. Constantin uśmiecha się niemrawo, w pokoju zapada niezręczna cisza, przerywana pikaniem aparatury.

- Mieliśmy dobre kontakty, głupio byłoby czasem nie wpaść - tłumaczy się Schmid. Kłamstwa. - Poza tym, słabo że nie mamy pełnego składu na Igrzyska, Stephan nie jedzie, o tobie to nawet nie wspomnę - wiem, że mnie prowokuje i tym razem, daję się złapać, bo prostuję się dumnie, odbierając to jako trzeci już w tym miesiącu znak i mówię:

- Lecę za niego.

•••
nienawidzę przejściowych rozdziałów ale one są potrzebne no co poradzę

empty gold • a.wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz