Markus podrzuca mi parówki i zieloną herbatę, a Carina odsunęła się ode mnie na bezpieczną odległość. Wzdycham głośno i już chcę zacząć kroić śniadanie, kiedy dopada mnie kaszel. Tym razem nie ustępuje, tylko dusi mnie tak przez równo minutę, przez co dosłownie wszyscy zwracają na mnie uwagę. Podnoszę dłoń, chcąc dać im znak, że wszystko w porządku, po czym biorę łyka lodowatej wody, którą podała mi Ramona. Dziękuję jej skinieniem głowy, po chwili czując delikatne uderzenie w tył pleców. Odwracam głowę i ukazuje mi się rozanielony Schuster, który w dłoni trzyma jakiś plan.
- Dzień dobry wszystkim, chciałem tylko powiedzieć, że o dwudziestej zaczyna się ceremonia i dobrze, żeby wszyscy byli, wypadałoby - patrzy się na mnie kątem oka, na co tylko marszczę brwi. - Do tego czasu możecie robić, co wam się podoba, możecie nawet jechać z Austriakami i Norwegami do Seoula, chociaż stanowczo odradzam. Trzy godziny drogi, do tego, jak się zgubicie, to nikt nie będzie was szukał. Wellinger po leki, reszta zapewnia sobie rozrywkę na własną rękę, tylko macie być pod blokiem równo za dwadzieścia dwudziesta, idziemy na stadion wszyscy razem, jak mi się któreś z was niemot zgubi - tu wskazuje na Markusa, Karla i Constantina. - To też nie będę nikogo po was wysyłał, macie być, bo jak nie, to... - grozi im palcem. - Jeszcze coś wymyślę, ale lepiej się nie spóźnijcie. Poza tym patrzcie, co mam - z kieszeni wyjmuje cztery małe niemieckie flagi, na co Constantin reaguje śmiechem, od razu próbując go nieudolnie ukryć. - Za dwadzieścia dwudziesta - rzuca na odchodne, dając Schmidowi puścić hamulce i wybuchnąć śmiechem.
- Ile my mamy lat, dwanaście? - prycha, a ja uśmiecham się niemrawo, patrząc jak Daniel siedzi obok Nory, obejmując ją ramieniem.
- Nie, ty masz dziewięć - mówi Markus, na co Karl trąca go ramieniem, jakby wiedział, że nie warto irytować Constantina. Rozciągam się na krześle i kończę śniadanie, następnie otrzepując dłonie z okruszków bułki. Wyciągam dłoń do Eisenbichlera, w ten sposób prosząc o kluczyk, który daje mi bez wahania. Ziewam, otwierając drzwi na zewnątrz i daję lodowatemu powietrzu pieścić moją twarz. Co do mojej choroby, to mam nieodparte wrażenie, że z każdą godziną jest coraz lepiej, gdyby tylko kaszel nie chciał mnie udusić, to pewnie mógłbym już skakać. Zatoki mi się już przeczyściły, uderzenia gorąca też jakoś ustąpiły, może wrócę do gry szybciej, niż im się wydaje. Jestem już w połowie drogi, już widzę drzwi, gdy coś mocno wali w mój bok, przez co zginam się w pół. Przez chwilę trudno mi nabrać powietrza, a kiedy widzę Stephana, zakrywającego usta, mam z tym jeszcze większe problemy.
- Cholera stary, łokciem ci wjechałem, przepraszam. Andreas, żyjesz jeszcze, jakiś siny jesteś? - nie wiem, jak dobrego cela trzeba mieć, żeby trafić idealnie w miejsce, gdzie kiedyś miało się coś złamane, ale łokieć Leyhe wbił się w żebro, które złamałem parę lat temu w Kuusamo. Uśmiecham się słabo i kiwam parę razy głową, próbując się wyprostować. W końcu nabieram powietrza i mam ochotę walnąć go w łeb.
- Co ty tu robisz? - pytam, a on pokazuje na swoje torby, szczerząc się szeroko.
- Będę w drużynówce, bo któryś coś złapał - otwieram trochę szerzej oczy, kładąc ręce na biodrach. Unoszę jedną brew, kątem oka zauważając Norę i Daniela wychodzących ze stołówki. Wzruszam ramionami, udając że nie mam pojęcia, o czym mówi.
- No to fajnie, mamy szansę zdobyć medal razem. Poza tym należało ci się to od pocz...
- To ona! - woła, przerywając mi w połowie zdania. Jego palec wskazuje Norę i nie za bardzo wiem, o co chodzi.
- Ona? - rzucam niepewnie, a Stephan wyrzuca ręce do góry, jakbym był jakiś niekumaty.
- Dziewczyna z gali, ta zaręczona - tracę czucie w rękach, nogach, głowie, uszach, po prostu mnie paraliżuje. - Nie wiedziałem, że tu też będzie, ale niespodzianka - nie ruszam się, tylko patrzę na niego, będąc w czystym szoku, nie wiedząc, czy mam zemdleć, zrobić fikołka, walnąć go w mordę, czy może po prostu odejść.
CZYTASZ
empty gold • a.wellinger
Fanfictionkażdy tonący brzytwy się chwyta, czyli jak łatwo pozbawić się wszystkich drugich szans. #58 W RANKINGU FANFICTION (08.04.2018) © 2018 figleharce; andreas wellinger fanfiction.