sechsundvierzig

766 128 27
                                    

Mijam Eisenbichlera i Geigera, wychodząc na główny plac, czując jak chłodne powietrze opatula moje ciało. Założenie jedynie koszuli Daniela nie było dobrze przemyślanym pomysłem, ale za bardzo się spieszyłam, żeby jakoś bardziej się zastanawiać nad wyborami modowymi. Gdy mijam dom niemiecki i blok z wszelakimi rodzajami zabiegów odnowy biologicznej, w końcu dochodzę do wieżowca norweskiego i polskiego. Spotykam dziennikarzy Eurosportu, którzy szybko przypominają mi o zawieszeniu akredytacji, którą z pośpiechu zostawiłam w pokoju i kiedy podchodzę już do schodów prowadzących na górę, spotykam Maćka.

- Boże, jak dobrze, że cię spotkałam - mówię szybko i szczelnie go przytulam, co od razu odwzajemnia. - Dziękuję, że mi powiedziałeś, gdzie jest. Dziękuję, że w ogóle pomyślałeś o tym, żeby mnie poinformować.

- Czyli rozumiem, że sobie pogadaliście trochę? - Kot uśmiecha się serdecznie, a ja zagryzam wargę, bo nie mogę powstrzymać radości i aż kręcę się dookoła własnej osi, prawdopodobnie robiąc z siebie idiotkę.

- Wszystko sobie wyjaśniliśmy i tak mi ulżyło, przysięgam. Jestem taka... Szczęśliwa, nie wiem, jak to opisać - czuję, że mogłabym zaraz zrobić tu fikołka albo zacząć piszczeć, taka lekka się czuję.

- Trochę ci to ciążyło, Nora to raczej normalne, cieszę się twoim szczęściem, młoda - przytulam go jeszcze raz, a on ściska mnie mocno, dając poczucie bezpieczeństwa. Nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego przyjaciela niż jakim jest Maciek, czasami wydaje mi się, że rozumie mnie lepiej niż mój własny narzeczony.

- A powiedziałaś już Danielowi? - pyta, psując atmosferę. O wilku mowa. Maciek zauważa moją nagłą zmianę humoru i prawdopodobnie wyczytuje z moich gestów, że odpowiedź jest przecząca. - Nora, przecież ci mówiłem, im szybciej, tym lepiej.

- Dalej się zastanawiam Maciek, nie mogę tak z dnia na dzień po prostu powiedzieć mu, że go zostawiam, tak się nie robi - wzdycham i tylko ściskam parę razy jego lewą dłoń, uśmiechając się smutno. - Poradzę sobie, nie martw się - on tylko kiwa głową i odchodzi do reporterów TVP, którzy czekali aż skończymy rozmawiać. Przełykam głośno ślinę i marszczę brwi, znowu czując się jak najgorsza osoba na świecie. Przeczesuję włosy i naciskam srebrną klamkę pokoju o numerze dwa. Gdy wchodzę przez próg, Daniel stoi pośrodku pomieszczenia z telefonem przy uchu, wyglądając co najmniej na zmartwionego. Kiedy mnie zauważa, od razu się rozłącza i zakłada ręce na piersi, wiercąc we mnie dziurę wzrokiem.

- Gdzie byłaś? - rzuca, a ja zagryzam policzek od środka i zamykam drzwi. Mijam go bez słowa i wchodzę do łazienki, biorąc do ręki maskarę. - Nora, zadałem ci pytanie. Gdzie byłaś?

- Na kawie - odpowiadam zdawkowo, wiedząc że go tym zirytuję. Więc kiedy kończę nakładać tusz na dolne rzęsy, on kładzie ręce na mojej talii, a potem odkręca mnie tak, aby spojrzeć mi w oczy.

- Nora, co się dzieje? - pyta, a ja wzdycham, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Opieram się tyłem pleców o blat i spuszczam wzrok, nie wierząc w to, co chcę powiedzieć.

- Nie uważasz, że to trochę za szybko? Ten cały pierścionek, wspólne życie, taka stabilizacja - mówię, a on marszczy brwi, trochę się wycofując. Na jego twarzy pojawia się grymas, nie zrozumiał mnie, tak jak myślałam. - Mam dwadzieścia dwa lata Daniel, niedawno skończyłam studia, miałam wielkie plany na życie i teraz muszę to wszystko poprzestawiać w głowie, proszę zrozum mnie - on tylko wychodzi z powrotem do salonu, biorąc z podłogi torbę z rzeczami na skocznię. - Daniel...

- Nie, masz rację, musiałabyś przecież zmienić całe swoje życie tylko dla jakiegoś mało znaczącego gościa, który po prostu kocha cię tak mocno, że chce dzielić swoje życie z tobą, to nic takiego - spuszczam wzrok, żałując że w ogóle się odezwałam. - Idę na trening, wrócę po konkursie, może będziesz miała ochotę przyjść, chyba że masz jakieś wielkie plany do zrealizowania.

•••

- Jezu, przestań już Markus - jęczę, kiedy ten kolejną minutę mówi mi o tym, jaki jestem nieodpowiedzialny i głupi, że nie powiedziałem nikomu, gdzie idę. Tłumię kaszel, charcząc w zgięcie łokcia i modlę się, żeby żaden tylko nie poleciał z tym do Schustera. Z anginy łatwo się wyleczyć, ale tylko, jak się leży na chacie pod kołdrą i zdycha, a ja nie mogę sobie na to pozwolić. Skoro już poleciałem, za Richarda, dla Richarda, to coś dla niego wygram, albo przyjemniej w ogóle skoczę.

- Stary jesteś tu pierwszy raz, skąd mamy wiedzieć, że nie poszedłeś gdzieś w góry i teraz nie wiesz, jak wrócić - przewracam oczami, wycierając wodę wypływającą z mojego nosa. Zatoki dalej bolą, nawet gorzej niż wcześniej, ale staram się to jakoś ignorować, mam ważniejsze sprawy. - Czemu masz takie oczy opuchnięte, ty się dobrze czujesz? O kurwa, gorączkę masz.

- Sam masz gorączkę, nie dotykaj mnie - rzucam, odpychając jego dłoń i chcę już wyjść ze stołówki, kiedy na mojej drodze staje Schuster. Nic nie mówię, nie chcąc żeby usłyszał moją chrypę, tylko uśmiecham się ciepło, myśląc że mnie puści, ale nie. Posyła mi jedno spojrzenie i już wiem, że jestem w dupie.

- Nic mi nie jest - mówię szybko, a on tylko unosi brwi i wzdycha. Patrzy na Karla i Markusa z dłońmi na biodrach i śmieje się pod nosem.

- Na twoje nieszczęście Andreas lekarz kadrowy ma kontakt z trenerem i cóż... Kazałem przetransportować tu Leyhe - mówi, wprawiając mnie w osłupienie. Łapię się za skronie, bo przeszywający ból głowy zdecydował się dołączyć do imprezy z anginą i biorę parę głębokich wdechów. - Nie dam ci dzisiaj skakać.

- Ale dzisiaj są kwalifikacje, to znaczy że nie będę skakał też jutro - jęczę, czując że chyba zaraz zemdleję. Werner nie przypomina mi już tego wesołego pana, który wyszedł z lotniska w najlepszym ze wszystkich humorze, wygląda bardziej jak tyran.

- Nie interesuje mnie to, damy ci więcej niż tydzień na regenerację masz siedzieć w pokoju pod kocem i nie obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat, będą ci podawać leki, zasuwaj na górę i bez dyskusji - mówi szybko, a ja salutuję z ironią i wychodzę na dwór, znowu kaszląc, jakbym miał zaraz wypluć obcego. Mijam się z Maćkiem Kotem, który dziwnie się do mnie uśmiecha, ale nawet nie mam większej ochoty nad tym myśleć i gdy wchodzę do środka, od razu doświadczam uderzeń gorąca, a jestem pewien, że tu nie jest aż tak ciepło. W połowie schodów nagle robi mi się lodowato i idę do pokoju aż się trzęsąc. Prawie nie trafiam kluczykiem w dziurkę, ale kiedy już stoję w środku, postanawiam się umyć, bo pewnie śmierdzę jak gnijący trup. Wchodzę pod prysznic i nie wiem, czemu myślałem, że para wywołana lecącym na mnie wrzątkiem odetkałaby mi zatoki, ale oddycha mi się jeszcze gorzej i przez chwilę myślę, że się uduszę. Sapiąc i charcząc wchodzę do sypialni, biorąc z torby jakieś dresy i bluzkę na długi rękaw. Obserwuję ludzi za oknem, zauważam reporterów biegnących za Stochem, a potem moją uwagę skupia dziewczyna w niebieskiej puchowej kurtce, jedząca jakiś jogurt. Nora siedzi sama z okularami przeciwsłonecznymi na nosie i gdybym nie był umierający, to już bym do niej biegł. Uśmiecham się tylko i padam na materac, przykrywając się kołdrą aż pod brodę. Czy ona nie jedzie z Danielem na konkurs? Separacja? Kłótnia? Mrużę oczy i patrzę z nadzieją na drzwi, myśląc nad zaproszeniem jej tutaj, ale w końcu rezygnuję. Włączam telewizor, ale po piętnastu minutach szukania czegoś, co nie jest serwisem informacyjnym, ani jakąś telenowelą, w końcu się przełamuję i czołgam się do telefonu, od razu szukając numeru dziewczyny.

•••
lmao mówiłam ze konkurs w tym rozdziale nie mówiłam ze andreas będzie skakał

empty gold • a.wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz