Głośny zgrzyt metalu ocierającego się o metal. Wszechogarniająca ciemność i chłód przenikających do szpiku kostnego. Jednak nieprzytomna dziewczyna, rzucona w potworną otchłań nie czuła zimna. Nie czuła nic, nawet bólu, wywołanego przez źle opatrzoną, świeżą ranę na brzuchu. Była sama, wokół tylko skrzynie, pełne...
Właściwie, czego pełne?
Dokąd wiezie ją to żelastwo? Dlaczego tam jest?
Ocknęła się. Tępy ból sprawiał, że miała ochotę zwymiotować. Krwawienie powstrzymywał wyłącznie niedbale owinięty bandaż. Lecz kto ją opatrzył?
Lepiej, kto jej to zrobił?
Spróbowała usiąść, podpierając się jedną ręką o skrzynię. Czuła się jakoś dziwnie słaba, jakby niedotleniona. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą leżała nieprzytomna, widniała plama krwi.
Gdzie ona jest?Nie.
Stop.
Kim ona jest?Wypełniło ją przerażenie, bo zdała sobie sprawę, że nie ma zielonego pojęcia. Nic nie przychodziło jej do głowy, kompletna pustka, czysta karta. Im silniej próbowała, tym gorzej się czuła, słabła, a uszy zaczynał wypełniać szum, choć może powodował go ten nieznośny dźwięk jadącej windy. Przez chwilę myślała, że śni, że to koszmar, ale każdy ruch wypełniony bólem przypominał jej, że nie śpi i raczej wszystko dzieje się naprawdę.
Jeszcze raz.
Gdzie ona jest?
Jak długo już tu jest?
Dokąd wiezie ją ta winda?
A jej rodzice?
Jej imię?
Właśnie, imię. Starała się je sobie przypomnieć. Masowała skronie, wkładała ogromny wysiłek, by przebić się przez niewidzialną membranę, odzyskać jakiś kawałek tożsamości.
Udało się. Któryś trybik przeskoczył na krótką chwilę, a jej myśli wypełnił tylko jeden wyraz.
Victoria.
Tyle miała. Tyle jej zostało. Nie wiedziała nic o tym, jak się tam znalazła, ani kim była. Żadnych twarzy, imion, nawet znajomych głosów. Tylko ona i jej imię, które, musiała uwierzyć, rzeczywiście należało do niej.
Prosiła Boga, by ta cholerna skrzynia się zatrzymała. By zabrała ją wreszcie na powierzchnię, do jakichś ludzi, którzy może wiedzieliby więcej od niej, pomogli odnaleźć dom.Dom, którego nie pamiętała. Nawet nie miała pewności, że jakiś posiada.
Znów przebił się strach. Przecież nie miała pojęcia, dokąd zmierza i kto na nią czeka. Kogo zastanie, gdy ta machina się zatrzyma? Czy ten ktoś będzie skory do pomocy?
Pudło zaczęło zwalniać. Przez małą szparę wpadła do środka smuga światła. Dziewczyna wyraźnie już widziała, co znajdowało się wokół niej. Kilka skrzyń, mnóstwo kurzu i...... Maczety. Noże. Piły do drewna. Ostre kamienie, prawdopodobnie zakończenia do jakiejś prymitywnej broni.
Naprawdę zaczęła się bać. Już nie martwiła się o to, czy ktoś będzie chciał jej pomóc. Zaczęła się raczej martwić, czy nie zabije jej którymś z narzędzi, gdy tylko dotrze na miejsce.Wzięła do ręki długi nóż o szerokiej klindze.
Nieznośny zgrzyt ustał. Winda się zatrzymała. Z zewnątrz dobiegały stłumione głosy. Czekał na nią nie jeden, a wielu obcych.
Pięknie, mruknęła.
Klapa się otworzyła. Promienie słońca rozproszyły mrok i rzuciły światło na twarz dziewczyny, brudną, lekko zakrawioną i zmizerniałą.
- To są purwa jakieś żarty - usłyszała męski głos. Spięła się, gotowa do obrony.
Nad nią stał wysoki, szczupły, umięśniony blondyn. Po jego prawej spoglądał na nią muskularny Azjata, a z lewej strony blondyna stał brunet, którego budowa nie pozostawiała też wiele do życzenia.- Nasze modły w końcu zostały wysłuchane! - wykrzyczał Azjata, a wszyscy wokół, mimo zaskoczenia, wpadli w śmiech.
- Niczego sobie. Stwórcy się postarali - powiedział ktoś z tyłu. Dziewczyna go nie widziała. Była zdezorientowana, a jednocześnie wściekła. Ona nie jest eksponatem w muzeum!
- Zamawiam ją sobie! - kolejny głos dochodzący z tyłu zbiorowiska.
- Zawrzeć twarzostany, pomyleńcy!
Przed tłum wyszedł ciemnoskóry chłopak, krótko ścięty, z poważnym wyrazem twarzy.
Przywódca, przyszło jej do głowy i chyba wcale się nie myliła, bo wszyscy natychmiast ucichli.
- Wy, wesołki. Zabierajcie tyłki w troki i jazda ją wyciągać - zakaszlał lekko, wskazując na Azjatę, blondyna i bruneta. Wszyscy trzej zeskoczyli do pudła.
- Ani kroku, albo przysięgam, zadźgam was jak dzikie świnie - rzuciła stanowczo dziewczyna.
- Hej, kwiatuszku, odłóż ten nożyk to miło pogadamy - odezwał się Azjata.
Dziewczyna nie zamierzała ustąpić. Byli znacznie więksi i silniejsi, ale ona posiadała hart ducha, którego pozazdrościć mógłby niejeden wojownik.
Blondyn zrobił dwa śmiałe kroki naprzód, ale ona natychmiast skierowała nóż w jego stronę, przez co równie szybko się cofnął.
- Co wy? Trzech chłopa nie może jednej Njubi wyciągnąć?! - zapytał drwiąco wódz.
- Taki jesteś sprytny, to chodź i nam pokaż.
Po raz pierwszy, to brunet coś powiedział.
- Kim jesteście?! Gdzie jestem?! Nie zbliżać się! - wykrzyczała, gdy chłopcy zrobili krok w jej stronę.
- Jestem Newt - przedstawił się blondyn.
- Thomas - tym razem brunet.
- A ja, księżniczko, Minho. Zapamiętaj sobie, przyda Ci się - puścił do niej oczko, przez co jeszcze bardziej ją rozzłościł.
- Słuchaj Njubi. Nie mamy purwa całego dnia. Wyjdź i nie sprawiaj problemów - odezwał się blondyn, zbliżając się do nowej na wyciągnięcie ręki. Wycelowała nóż w jego pierś, ale on zręcznie wykręcił jej go z ręki. Wyprostowała się, by sięgnąć po inną broń, a wtedy chłopak dostrzegł plamę krwi na jej koszulce.
- Cholera, wołajcie Plastra!
- Co jest? Po fuja przysłali nam bliską śmierci dziewczynę? Już wolałbym jakąś porządna kozę. Byłoby przynajmniej co zjeść. Pyszna, słodka kozina - podsumował Minho tęsknym tonem.
Przez strach i adrenalinę zapomniała o ranie. Dotknęła brudnego ubrania, krew została jej na palcach. Im dłużej na nią patrzyła, tym bardziej robiło jej się słabo. Powieki stały się ciężkie. Powietrze zbyt gęste i trujące.
Blondyn i brunet przykucnęli przy niej. Ten drugi poklepywał ją lekko po policzku.
- Nie zasypiaj. Patrz na mnie.
Do pudła wskoczył kolejny chłopak. Zbliżył się. Kazał im dwóm ją podnieść. Próbowała się wyrwać, ale zaczęło brakować jej sił.
Po prostu zamknęła oczy i odpłynęła w ciepłą, bezbolesną ciemność.
----------------
Drogi czytelniku,
Droga czytelniczko!
Jeśli dotarłeś/aś do tego momentu, serdecznie Ci dziękuję i zachęcam do zostania ze mną :)Kolejne części będę starała się dodawać regularnie.
Jeśli spodobał Ci się prolog możesz zostawić gwiazdkę.Czekam na wasze komentarze i opinie. Jestem otwarta na wszelkie porady. Mam nadzieję, że spodoba wam się moje fanfiction i razem będziemy przeżywać losy bohaterów. Będziemy się z nimi śmiać i płakać.
Pozdrawiam cieplutko 🖤#ZostawŚlad
CZYTASZ
|THE INDESTRUCTIBLE|
FanfictionŚwiat oszalał. Trawi go susza, głód i choroba, która zabija. Choroba, która zdaje się być niezwyciężona. Tylko nieliczni są w stanie wyrwać się z jej szponów, balansować na krawędzi. Są nadzieją, kołem ratunkowym ludzkości, towarem pożądanym w sfera...