#ZostawŚlad
Siedziała przy ognisku owinięta kocem. Jej ubrania wciąż były wilgotne, ale ciepło ognia sprawiało, że wcale tego nie czuła.
- Masz - Minho podszedł do niej, wyciągając rękę z kubkiem jakiegoś płynu. - To nasz tradycyjny napój. Uznajmy to za taki chrzest bojowy.
Dziewczyna przyjęła kubek, uniosła jedną brew i spojrzała wymownie na chłopaka.
- Pij. Nie otrujesz się. Przysięgam na bulwiasty nos Gally'iego - Uniósł dłonie w geście niewinności.
Nie miała pojęcia kim był Gally ani czy jego nos rzeczywiście był bulwiasty. Z ciekawości jednak upiła łyk i natychmiast tego pożałowała. Płyn miał ostry smak. Palił przełyk, ale był też w pewnym stopniu słodki. Przełknęła, krzywiąc się przy tym jak małe dziecko.
- Co to ma purwa być?
Minho usiadł przy niej, popijając to samo ohydztwo.
- No, jestem pod wrażeniem. Wszystkie Świeżaki plują albo się duszą. Niektórzy nawet wymiotują a ty po prostu się skrzywiłaś, jakbym przyniósł ci sok z cytryny. Twarda z ciebie sztuka. - Uśmiechnął się i wziął kolejny łyk. - To obrzydlistwo to dorobek życiowy Gally'iego.
- Z czego on to do cholery robi? Pali w gardło i smakuje jak mieszanka cukru ze spirytusem.
- A to już niestety pozostaje tajemnicą - wtrącił się Thomas, który także trzymał kubek z napojem. - Ten smrodas bardzo dobrze chroni swój sekret. Kto wie czy on nas nie podtruwa, by powoli wykończyć?
- To już dawno byśmy gryźli piach. Pijemy to przy każdej najbliższej okazji - westchnął teatralnie Hal.
- Nie jest najgorsze. - Upiła kolejny łyk. Z każdym następnym płyn stawał się coraz smaczniejszy.
- Nie pozostaje nam nic innego, jak oficjalnie przyjąć cię w Strefie - stwierdził Minho. - Witaj w nowym domu.
Zaczęli wiwatować, na co odpowiedziała tylko przelotnym, trochę wymuszonym uśmiechem.
W nowym domu.
°°°
Zabawa dobiegła końca. Wszyscy wrócili do swoich posłań.
Ubrania dziewczyny były już całkiem suche. Koc, który przyniósł jej Hal także, więc starannie go złożyła. Skierowała się w stronę swojego schronienia, kiedy jej uwagę przykuł jeden mały drobiazg.
Chuck.
Chłopiec starał się zasnąć na zimnej ziemi. Nie wszyscy mieścili się w domkach, a Budole nie nadążali ze stwarzaniem kolejnych schronień. Część najnowszych chłopców musiała przez jakiś czas spać na prowizorycznych materacach. Mały Chuck jako jedyny nie miał okrycia, a gdy w Strefie słońce zastępowało czarne niebo, nastawał chłód. Biedak, wiercił się i starał znaleźć pozycję, w której zatrzyma ciepło i zaśnie.
- Chuck?
- O, cześć Vi. - Chłopiec obrócił się do niej twarzą. - Dlaczego nie śpisz?- Chciałam spytać cię o to samo.
Zmieszał się.
- A... Ja... No więc... Lubię oglądać niebo?
- Jasne. Szczególnie piękne niebo tu macie - zadrwiła. - Gdzie twój koc, jakieś nakrycie, cokolwiek? Przecież jest zimno.
- Nie dostałem. Jest nas tu bardzo dużo, a Stwórcy to straszne sknery. Ale nie martw się. Kiedy chłopaki wypakują Pudło, będę miał tyle kocy, że stanę się wielkim kokonem - zachichotał. - To tylko kwestia czasu, którego i tak mam sporo. - Wzruszył ramionami.
CZYTASZ
|THE INDESTRUCTIBLE|
FanfictionŚwiat oszalał. Trawi go susza, głód i choroba, która zabija. Choroba, która zdaje się być niezwyciężona. Tylko nieliczni są w stanie wyrwać się z jej szponów, balansować na krawędzi. Są nadzieją, kołem ratunkowym ludzkości, towarem pożądanym w sfera...