- Jak widzę, sporo sobie przypomniałaś - kobieta uniosła wyżej brodę, roztaczała wokół siebie władczą aurę.
- W co ty pogrywasz, Paige? Co to wszystko ma znaczyć? Co TO ma znaczyć? - wskazała na obraz za ich plecami.
- Vivi, znasz tę kobietę? - zapytał Hal.
- Wszyscy się znamy, ale tego nie pamiętacie. Nazywam się Ava Paige, jestem kanclerzem Departamentu Rozwoju Eksperymentów. Strefa Zamknięta. Czas Zagłady. W skrócie...
- Dreszcz - dokończył Alby. Już rozumiał co znaczyły napisy na paczkach.
Kobieta skinęła głową.
- Zostaliście poddani eksperymentowi. Wasza grupa ukończyła go pomyślnie, pozostałym... - wskazała na obraz z projektora. -...niestety się nie udało. Gratuluję, jest was o wiele więcej niż się spodziewaliśmy.
- Czy ty siebie słyszysz? - Victoria warknęła przez zaciśnięte zęby. - Oni nie żyją!
- Postęp jest wart każdej ceny - oświadczyła sucho.
- Czekaj paniusiu, bo czegoś nie kumam - odezwał się Minho. - Wpakowaliście nas do labiryntu, zostawiliście samych sobie, przez te wszystkie lata trzymaliście jak chomiki w klatkach. Po co?
- Żeby zebrać materiał badawczy. Jesteście wyjątkowi, poddaliśmy was serii testów, zebraliśmy to, czego potrzebowaliśmy.
- Chcesz powiedzieć, że zamknęliście bandę dzieciaków w wielkim więzieniu, z dala od ich rodziców, bo chcieliście je sobie pobadać? - Clint zmarszczył brwi.
- To nie tak. Nie wiecie, ale obecnie Ziemia jest pustoszona przez morderczą chorobę. Na świecie jest więcej chorych niż zdrowych. Dopada każdego, z małymi wyjątkami - rozłożyła dłonie. - Wy nimi jesteście. Macie w sobie coś nieznanego nauce, coś co czyni was odpornymi na Pożogę. Usiłujemy dowiedzieć się co to takiego.
- I z tego powodu zabiliście tych zdrowych, silnych chłopaków? - Victoria nie mogła wytrzymać jej bezsensownej paplaniny. - Jesteś podła. Dokładnie taką cię pamiętam.
- Dziecko, jak ty mało pojmujesz - westchnęła. - Nic się nie zmieniło. Nie rozumiesz i nie chcesz zrozumieć, że to co robimy ma swój cel, ma swój powód. Wiem, że było wam ciężko, wiem, że wielu waszych przyjaciół zginęło, ale jestem lekarzem i przysięgłam odnaleźć lek. Nieważne, ilu kosztowało to życie, ani ilu jeszcze będzie kosztować. Świat jest w ruinie, jeszcze nigdy nie było tak źle. Słońce niemal doszczętnie wypaliło Ziemię a zaraza dziesiątkuje ludzkość. Jeśli temu nie zapobiegniemy, wszyscy ludzie powariują i umrą. Chcesz tego?
Dziewczyna zmarszczyła nos, zagryzła wargę.
- Nie chcę - oznajmiła spokojnie. - Ale nie potrafiłabym tak bardzo skrzywdzić dzieci. Bo jesteśmy tylko dziećmi, pamiętasz? Dziećmi, które wyrwaliście z rąk rodziców, zamknęliście w pułapce otoczonej potworami, wielu skazując na pewny, bolesny koniec. Jesteście zepsuci do szpiku kości - wypluła z siebie z jadem.
- Nie zrobiłabym tego, gdybym nie widziała w was nadziei. Uwierzcie mi, nie było innego wyjścia. To jedyna droga do uratowania nas wszystkich - powiedziała z naciskiem na ostatnie słowo.
Patrzyła oczekująco. Liczyła na jakąś reakcję.
- Skąd w ogóle mamy wiedzieć, że nie kłamiesz? - odezwał się Newt. - Równie dobrze mogłaś wymyślić tę chorobę, jak ją nazwałaś? Podoga, Pożoga?
- Nie musicie mi wierzyć. Dostałam to, czego chciałam - grupę, która ukończyła próbę labiryntu. To już prawie koniec. - Na dźwięk tych słów, drzwi za nią automatycznie się rozwarły, ze środka wyszła kolejna osoba.
CZYTASZ
|THE INDESTRUCTIBLE|
FanficŚwiat oszalał. Trawi go susza, głód i choroba, która zabija. Choroba, która zdaje się być niezwyciężona. Tylko nieliczni są w stanie wyrwać się z jej szponów, balansować na krawędzi. Są nadzieją, kołem ratunkowym ludzkości, towarem pożądanym w sfera...