#ZostawŚlad
Weszli niepewnie do pokoju, który przecież doskonale znali. Spojrzeli po sobie szukając w twarzy tej drugiej osoby wyjaśnienia, ale żadne z nich nie miało pojęcia dlaczego Alby chciał z nimi rozmawiać, a tym bardziej o czym.
Czarnoskóry opadł na fotel stojący w rogu pokoju, gdzie, mając lepszy dzień, chętnie czytał po raz setny te same książki. Spojrzał badawczo na Victorię i Newta, sprawdzając ich zachowanie.
- Siadajcie - ręką wskazał na dwa krzesła stojące nieopodal. - Przecież nie będziecie tu stali jak na kazaniu.
Zajęli wskazane miejsca. Alby wciąż dokładnie im się przyglądał, co było dosyć niekomfortowe. Przesuwał wzrokiem z Newta na Victorię, by potem znów wrócić do blondyna. Dziewczyna czuła, że nie przyszli tam, by miło porozmawiać o pogodzie przy kubku herbaty. Powoli zaczynała domyślać się o co może chodzić. Wizja ponownego okłamywania przyjaciela niezbyt jej się podobała, ale tak zadecydował Newt. Mieli brnąć w kłamstwa, byleby ochronić dowódcę przed pogorszeniem się stanu zdrowia. Choć, gdyby przyjrzeć się obecnej kondycji Alby'iego, wydawało się to zbędne.
Sama do końca nie mogła pojąć jakim cudem chłopak był w stanie chociażby podnieść się z łóżka po ostatnich wydarzeniach. Innych również szokował widok czarnoskórego poza tym wielkim i ponurym budynkiem. Streferzy, których mijali po drodze przystawali na chwilę, by z niedowierzaniem wpatrywać się w dowódcę. Na jej język wciąż nasuwało się pytanie czy takie cudowne uzdrowienie jest w ogóle możliwe. Widząc jednak poważną minę Alby'iego, postanowiła nie poruszać tego tematu.
- Może domyślacie się po co was tu przywlokłem?
- Przejdź do rzeczy, bo za godzinę wrócą chłopaki, a ja muszę się nimi zająć - odpowiedział niecierpliwie Newt.
- Za godzinę? - spytał zdziwiony. - Dlaczego tak wcześnie?
Victoria zacisnęła palce, patrząc na Newta. Wpadłeś.
- Musimy zrobić porządki w pokoju map. W skrzynkach jest mnóstwo niepotrzebnych papierów, a niektóre plany przydałoby się delikatnie poprawić - odpowiedział bez zająknięcia się.
- Udało ci się, kretynie - pomyślała. - Nieźle wybrnąłeś.
Alby spojrzał sceptycznie na chłopaka, a w jego twarzy można było dostrzec, że nie do końca uwierzył w to, co powiedział. Chyba znał go za dobrze.
- Dobra. To może przejdźmy do punktu, w którym z nami rozmawiasz? - zaproponował Newt.
- Dzieje się coś złego - zaczął powoli. Musiał zebrać wszystkie myśli - Strefa jest całkiem inna niż ta, którą pamiętam. Atmosfera jest napięta jak gacie na tyłku starej baby. Kłótnie, bójki. Może wyjaśnicie mi co jest grane?
- Alby, powtarzam ci to za każdym razem i pewnie powtarzać będę - Nic się nie zmieniło. Chłopaki mają ostatnio gorsze dni. Ciężko pracują. A jeśli chodzi o sprzeczki, to chyba zapomniałeś jacy oni są. Potrafią pokłócić się o kawałek kory - Victoria zacisnęła zęby, żeby się nie zaśmiać. - Radzę sobie. Kiedy będę miał problem, dowiesz się pierwszy.
Alby uśmiechnął się, ale w tym uśmiechu nie było grama wesołości.
- Znam tych wszystkich sztamaków nie od dziś. Mają wady, mają słabości, ale żaden z nich, nawet Gally, nie zrobiłby tak wielkiej krzywdy innej osobie, jaką zrobił dzisiaj. Może nigdy nie było tu dziewczyn, ale założę się, że w wyniku zwykłej kłótni nie pobiłby kobiety tak dotkliwie, jak pobił Victorię - oznajmił z przekonaniem. - Mam dość kłamstw, Newt. Długo próbowałem wmówić sobie, że nie jestem oszukiwany, ale teraz chcę prawdy.
CZYTASZ
|THE INDESTRUCTIBLE|
أدب الهواةŚwiat oszalał. Trawi go susza, głód i choroba, która zabija. Choroba, która zdaje się być niezwyciężona. Tylko nieliczni są w stanie wyrwać się z jej szponów, balansować na krawędzi. Są nadzieją, kołem ratunkowym ludzkości, towarem pożądanym w sfera...