#ZostawŚlad
Było już południe. Przynajmniej tak powiedział Newt. Kiedy spytała go, czy rozpoznaje to po pozycji słońca, zaprzeczył.
- Siedzę tu już tak długo, że mogę z zamkniętymi oczami powiedzieć ci, ile godzin minęło od świtu - wytłumaczył krótko.
Pora śniadaniowa skończyła się jakieś dwadzieścia minut temu, ale w stołówce wciąż siedziało paru chłopców, rozmawiajacych o czymś, co naprawdę musiało ich interesować. Żywo gestykulowali i wypowiadali się dosyć głośno. Nawet nie zwrócili uwagi na nowo przybyłych.
- A witam, witam, witam - odezwał się czarnoskóry chłopak. Musiał być kucharzem. Jego budowa była bardzo charakterystyczna, delikatnie mówiąc. - Piękna pani głodna?
- Czemu dla nas nie jesteś taki milutki? - prychnął Newt.
- Bo jesteście nieokrzesaną bandą jaskiniowców - wyjaśnił. - A ta tutaj dama jest przedstawicielką płci pięknej. Dystyngowana, elegancka i przede wszystkim nie capi tak jak wy.
Dziewczyna mimowolnie wybuchnęła śmiechem.
- Jest szansa, że coś nam zaserwujesz, lizusie? - blondyn przewrócił oczami.
- Pięknej pani? Oczywiście. Ty może też coś dostaniesz, ale tylko za to, że ją tu przyprowadziłeś - uśmiechnął się złośliwie. - Siadajcie. Papa Patelniak zrobi wam coś pysznego.
I odszedł zostawiając ich dwójkę. Victoria była uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Co cię tak bawi Njubi?
Przestała się uśmiechać.
- Newt, do jasnej cholery, ile razy mam ci powtarzać? Czy do tego zakutego łba dotrze w końcu, że mam na imię Victoria, więc tak masz mnie nazywać?
- Dopóki nie będzie nowego, jesteś Njubi. Chociaż, szkoda - wzruszył ramionami - masz ładne imię.
Prychnęła.
- Dlaczego ładne? - zdziwiła się.
- Victoria z rzymskiego znaczy "zwycięstwo".
Powiedział to tak, jakby to było czymś oczywistym.
- Skąd to wiesz?
- Nie mam pojęcia. Wiem, to dziwne - powiedział po chwili zastanowienia się. - Nie pamiętamy nic o swoich rodzinach, nawet o sobie samych, a wiemy o takich pierdołach.
- Czy... Są tu inne dziewczyny? Z tego co mówił Patelniak, wynika, że jestem jedyna.
- Bo jesteś. Pierwsza i jedyna.
Rozmowę przerwał kucharz, który postawił im przed nosami pełne talerze. Przyrządził doskonałą jajecznicę na bekonie.
- Będę częściej ją tu przyprowadzał. Muszę wykorzystać dobroć twego serca - zwrócił się do przyjaciela.
- Święto lasu przypada raz na rok, smrodasie - posłał mu ciepły uśmiech.
- Jaką mam pewność, że nie chcecie mnie otruć? - powiedziała to w żartach, ale w głębi umysłu naprawdę trochę się bała.
- Dziecino, Papa Patelniak w życiu by cię nie skrzywdził. Chociaż przyznam, wiele razy próbowałem otruć tę hołotę, ale skurczybyki odporni są na wszystko - pokręcił głową z udawaną rozpaczą.
Victoria uniosła brew jednocześnie uśmiechając się. Zaczęła jeść. Jajecznica była naprawdę doskonała.
- Fantastyczna.
CZYTASZ
|THE INDESTRUCTIBLE|
FanficŚwiat oszalał. Trawi go susza, głód i choroba, która zabija. Choroba, która zdaje się być niezwyciężona. Tylko nieliczni są w stanie wyrwać się z jej szponów, balansować na krawędzi. Są nadzieją, kołem ratunkowym ludzkości, towarem pożądanym w sfera...