#ZostawŚlad
Otworzyła oczy, gdy pierwsze promienie słoneczne ogrzały jej twarz. Rozejrzała się po pokoju. Clinta i Jeffa nie było w środku. Pewnie jeden z nich poszedł do Alby'iego, a drugi opatruje jakiegoś pechowca.
Chciała usiąść, ale jej mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Czuła się jak szmaciana lalka. Uderzyła pięścią w materac, klnąc siarczyście na cały głos. Zaraz tego pożałowała, gdy poczuła pieczenie w gardle. Zakaszlała, zasłaniając usta dłonią, na której pojawiła się ślina zmieszana z krwią.
- O cholera - wyszeptała.
Drzwi otworzyły się, cicho skrzypiąc. Do środka zajrzeli Hal i Minho.
- Czemu tak klniesz kobieto? Bóldożercy cię usłyszeli i uciekli w popłochu. Nie będzie kolacji - westchnął teatralnie.
- Lepiej dla ciebie, grubasku - wychrypiała.
- Wypraszam sobie! Ja niby gruby...
- Zawrzyj twarzostan - powiedział stanowczo Hal, po czym zwrócił się do Victorii. - Jak się czujesz?
Uniosła kciuk do góry, bo nie mogła już wykrztusić słowa.
Przypomniała sobie wczorajszą noc i przymknęła oczy, wzdychając. Było jej wstyd, że straciła kontrolę, że przestraszył ją koszmar. Czuła się jak małe dziecko, którym ktoś ciągle musi się zajmować.Przed oczami znów miała obraz tego mężczyzny o okrutnym uśmieszku i szczurowatej twarzy. Dobrze, że w Strefie są prysznice, bo nie wiedziała, czy byłaby w stanie choćby spojrzeć na wannę.
Pamiętała siebie z tego snu. Pobita, zmęczona, ale mimo to nie do złamania. Z jednej strony była dumna. Cieszyła się, że Stwórcy nie odebrali jej tego uporu, przynajmniej miała pewność, że wciąż była sobą, nawet po praniu mózgu.- Victoria?
Minho pstryknął jej palcami przed twarzą. Oprzytomniała. Spojrzała na niego pytająco.
- Nie słuchałaś, racja?
- Wybacz, zamyśliłam się - odkaszlnęła. - Coś mi się przypomniało.
Hal i Minho popatrzyli po sobie. Dziewczyna nie dostrzegła tej szybkiej wymiany spojrzeń.
- Pytałem, czy czegoś potrzebujesz.
Pokręciła głową. Nagłe coś sobie uświadomiła.
- Zaraz, czy wy nie powinniście być w labiryncie? - wychrypiała tak cicho, że musieli podejść nieco bliżej.
- Wybiegamy później - oznajmił Minho. - Pewien blondas chciał, żebyśmy sprawdzili jak się czujesz.
- Clint, oczywiście - uściślił Hal.
Uniosła brwi, uśmiechając się lekko. Skinęła głową.
- Dobra, my się zbieramy. Vivi, masz odpoczywać, zrozumiano?
Chyba oczywistym było, że Victoria nie zamierza przesiedzieć całego dnia w łóżku, jak słabiutki kanarek w swojej klatce. Nie zdążą nawet dojść do wrót, jej już nie będzie w lecznicy.
- Zrozumiano - odpowiedziała chrapliwie, przewracając oczami.
Chłopcy skinęli głowami, kierując się w stronę drzwi.
- Hal.
- Tak?
- Uważajacie na siebie.
°°°
Obrała za cel niewysokie drzewo, trzydzieści metrów od niej. W jej dłoni połyskiwała dostojna, idealnie wyważona broń. Chłodna klinga działa na nią kojąco. Znów czuła kontrolę, znów czuła się silna. A przede wszystkim bezpieczna.
CZYTASZ
|THE INDESTRUCTIBLE|
FanfictionŚwiat oszalał. Trawi go susza, głód i choroba, która zabija. Choroba, która zdaje się być niezwyciężona. Tylko nieliczni są w stanie wyrwać się z jej szponów, balansować na krawędzi. Są nadzieją, kołem ratunkowym ludzkości, towarem pożądanym w sfera...