11

418 8 0
                                    

Wtorek 12:15
2 sierpnia

Pobudka o tej godzinie nie jest normalna. Spałam około dwunastu godzin i chyba pomimo tego, że wczoraj odzyskałam energię, to raczej nie do końca. Gdzieś tam głęboko, musiałam być cholernie zmęczona.

- Zrobiłem nam śniadanie. - odezwał się Rhys, kiedy wszedł do pokoju z tacką jedzenia.

Uśmiechnęłam się do niego. Wczoraj musiałam zasnąć po filmie, bo jeszcze po horrorze chłopak włączył "Szybcy i wściekli" pierwszą część.

- Wyspałaś się? - zapytał, siadając obok mnie i stawiając na swoich wyprostowanych nogach, tackę pełną naleśników.

Od razu się na nie rzuciłam. Kiedy ja ostatnio jadłam naleśniki? O matko! Te były z owocami i nutellą do tego!

- Jestem w niebie! - powiedziałam po wzięciu jednego kęsa.

- Nie przyzwyczajaj się za bardzo, bo codziennie nie będę Ci robić śniadań. - zaśmiał się.

- Yhym, jasne. Już ja znajdę na ciebie sposób. - mruknęłam ostrzegająco.

- Nie znajdziesz słońce, a teraz przejdźmy na inny temat. Za trzy godziny będziesz miała trening z Ash'em. - oznajmił.

Zakrztusiłam się kawałkiem naleśnika przez jego nowinę. Czy to przez to, co się wczoraj stało? Nie wyglądał na złego, albo zirytowanego.
Chłopak poklepał mnie po plecach aż wreszcie mogłam normalnie oddychać.

- Cz... Czemu? Czy... Czy to przez wczoraj? - spytałam odkładając naleśnika.

- Co? Nie! Thomas zlecił mi zadanie. Wrócę najpóźniej o drugiej w nocy, ale wrócę Mel. Obiecuję. - zapewnił.

- Myślałam, że chcesz mnie zostawić. - mruknęłam.

- No co ty Mel! Nigdy bym tego nie zrobił z własnej woli. - oznajmił i przytulił mnie, uważając na tacę.

Gdy już się od siebie odkleiliśmy, sięgnęłam spowrotem po naleśnika i zjadłam go. Zjadłam jeszcze kilka, bo byłam głodna jak wilk, a następnie pożegnałam się z Rhys'em, który musiał już jechać.

Rhys POV.

- Hale! - usłyszałem jak ktoś mnie woła.

Stanąłem w miejscu i czekałem jak Ash pojawi się obok.
Miałem już jechać i przez niego mogę nie być na czas, a on dobrze o tym wie.

- Ashton spieszę się, mów szybko.

- Dobra, dobra, nie ważne. Muszę Ci coś powiedzieć i to jest ważne. - stwierdził.

- Co jest takiego ważnego teraz od tego gdzie powinienem już być? - zapytałem.

- Chodzi o Melanie.

- Co jest? No gadaj Ash! - straciłem cierpliwość.

Nie dość, że się spieszę to jeszcze ten imbecyl wszystko przedłuża, a przy okazji mówi mi, że chodzi o Mel. No i jak ja mam być w tej sytuacji spokojny?!

- Thomas odkrył, że ja i Rick jesteśmy jej przyrodnimi braćmi. - wypalił.

- Że jak?! - krzyknąłem zszokowany.

- Też o tym nie wiedziałem, a dowiedziałem się tego wczoraj od Thomas'a. Byłem w totalnym szoku tak jak ty teraz, ale teraz nie o to tu chodzi. Powiedz mi, co mam robić? Pogadać z nią, czy...

- Absolutnie nic nie waż się kurwa zrobić pod moją nieobecność! Nic nawet jej nie wspominaj. Jak wrócę to porozmawiamy i coś poradzimy, ale teraz muszę jechać, bo nie wyjdę z tego żywy jak Thomas zobaczy, że jeszcze tutaj jestem. - powiedziałem i wysiadłem do auta, a następnie d
odjechałem.

Czeka mnie kilka godzin drogi i w tym czasie będę mógł pomyśleć o tym wszystkim. Nie wiem... Nie wiem nawet od czego mam zacząć...

...

Mel POV.

- Dobra, koniec. Jesteś już zmachana, więc Ci wystarczy. - stwierdził Ash stojąc nade mną i przyglądając mi się.

- Super! Nareszcie! - krzyknęłam i wręcz ostatkiem sił pobiegłam do łazienki wziąść dłuuugą kąpiel.

Napuściłam wody tyle, że wanna była jej pełna, a następnie dolałam do wody płyn do kąpieli i po zdjęciu ubrań, weszłam do wanny.
Tego było mi trzeba. Jak dobrze!
Nareszcie jakiś relaks. No nie mówię, że wczoraj na przykład się nie releksowałam, ale to co innego. Leżąc tak i relaksując się, postanowiłam, że jeszcze posiedzę sobie tak kilka minut, a później ogarnę się i obejrzę jakiś film albo coś wymyślę. Zaplanowałam też, że jutro z samego rana po śniadaniu, udam się do siłowni i pobiegam sobie na bierzni. Zobaczymy ile wytrzymam.

Zanurzyłam się całkowicie w wodzie tak, że nawet głowę miałam pod nią. Zamknęłam oczy, żeby mnie nie szczypały i chwilę tak sobie leżałam aż musiałam się wynurzyć by zaczerpnąć powietrza.
Zdążyłam wynurzyć usta i wziąść lekki wdech, a następnie zostałam spowrotem wepchana pod wodę. Od razu zaczęłam się szarpać i próbowałam się uwolnić, ale ktoś był o wiele silniejszy. Nie miałam nawet szansy krzyknąć i nie liczyłam, że ktoś tutaj nagle wejdzie, tym bardziej, że Ash podejrzewał iż biorę kąpiel i napewno nie chciał mi przeszkadzać.
Przez chwilę pomyślałam aż zauważyłam, że jestem w stanie ugryźć rękę napastnika i to właśnie zrobiłam. Ręce od razu zniknęły, a ja wynurzyłam się gwałtownie z wody i po chwili głośno krzyknęłam, lecz jak się chwilę później okazało –mężczyzna szybko zadziałał i spowrotem zaczął mnie podtapiać. Pomału zaczynało mi już brakować powietrza i krztusiłam się wodą. Nie wiedziałam w tamtym momencie czy będę miała okazję patrzeć jak mój braciszek rośnie. Nie byłam niczego pewna. Mówi się, że gdy jest się w podobnych sytuacjach i walczy się o życie, przed oczami przelatuje nam całe życie, wspomnienia, ale ja sądzę, że jest inaczej. Wtedy liczy się tylko walka o przetrwanie, myślisz o tym by przeżyć, a nie o całym życiu tak jakbyś się miał poddać i pożegnać z osobami, które w całym życiu spotkałeś.
Powoli oczy mi się zamykały, a ja nie wiedziałam czy warto jeszcze walczyć. Można powiedzieć, że chart ducha mnie opuścił.

Nagle wszystko zniknęło, jednak ja nie miałam siły się wydostać spod wody. Byłam zmęczona i chciałam tylko zasnąć mimo, że wewnątrz panikowałam i chciałam się jak najszybciej wydostać na powierzchnię. Po chwili zostałam wyciągnięta z wanny i zaczęłam kaszleć by pozbyć się wody z płuc.

- Jezu, myślałem, że nie żyjesz! - krzyknął ktoś z wyraźną ulgą.

Po głosie poznałam, że to Ash. Chyba usłyszał mój krzyk, co bardzo dobrze się złożyło, bo inaczej już bym była trupem.

- Ale mnie wystraszyłaś. - oddychał głęboko, a ja w tym czasie zobaczyłam mojego napastnika, najprawdopodobniej martwego na ziemi - Rhys by mnie zabił gdyby Ci się coś stało. - stwierdził, a następnie okrył mnie ręcznikiem.

- K... Kto to... Jest? Czemu chciał mnie zabić?! - krzyknęłam przestraszona.

- Nie wiem, ale przysięgam, że się jeszcze dowiem. - obiecał.

- On nie jest martwy?! - krzyknęłam rozstrzęsiona, gdy zobaczyłam, że klatka piersiowa mężczyzny się unosi i opada.

- Musiałem go zostawić żywego, żeby dowiedzieć się kim jest, ale teraz to nie ważne. Trzeba zawołać Thomas'a i on się nim zajmie.

____________________________________

Hejka!
Ostatnio moja wena po raz kolejny przeżywa kryzys 😂, ale mam nadzieję, że mi przejdzie i będę pisać dalej, aż zadowolona skończę pisać całe to opowiadanie 😃
Do następnego 🔜

Syn Mojego OjczymaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz