24

203 9 0
                                    

1.01.2019r.
Wtorek 15:30

Tak jak powiedział Rhys, następnego dnia mogłam wyjść ze szpitala, jednak musiałam jeszcze przez co najmniej miesiąc, chodzić regularnie na cotygodniowe badania kontrolne. Nie ważne. Ważne, że mogłam już wrócić do domu.
Sylwestra spędziłam z Rhys'em z którym rozmawiałam na różne tematy, np. o tym, co się działo kiedy ja spałam. Potem podeszliśmy do okna, odliczaliśmy czas czas do końca roku 2018 i oglądaliśmy fajerwerki. Żałowałam wtedy, że nie mogę wyjść ze szpitala, ale przynajmniej byłam szczęśliwa, że Rhys mógł zostać u mnie. Oczywiście popłakałam się kilkanaście sekund po końcu roku. Nie wiem czemu. Zawsze tak mam. Smutno mi się robi i płaczę, gdy tylko myślę, że kolejny rok minął. I to nie ze względu na to, że nie chce żyć czy coś. Ja tak po prostu mam.
Później około drugiej w nocy poszliśmy spać. Ledwie mieściliśmy się we dwoje na szpitalnym łóżku, ale jakoś udało nam się wygodnie ułożyć i zasnąć.
Z samego rana przyszedł do nas Alex i powiedział, że po południu mogę wybrać się po wypis, ale pod warunkiem, że stawię się na każde badanie kontrolne. Zgodziłam się. Wyszłam ze szpitala po 14:00 i od tej pory ciągle rozmawiam z Rhys'em. Zadziwiające jest to, że nie kończą nam się tematy. Rozmowę przerwaliśmy tylko kiedy weszliśmy do domu i mama się nas pytała o kilka rzeczy, a później poszliśmy do pokoju i kontynuowaliśmy rozmowę. Ja rozpakowywałam się, a on mi pomagał.

- Mel... - zaczął. - Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać i nawet nie pytam, dlaczego chciałaś się znowu zabić, tylko po prostu obiecaj mi teraz, że już więcej czegoś takiego nie zrobisz. Nie zniósłbym tego kolejny raz. Nawet nie wiesz jak bardzo miałem ochotę sam się zabić myśląc, że możesz się już nie obudzić.

- Wiem i przepraszam, że musiałeś przeze mnie cierpieć. Chciałam tylko uwolnić się od wszystkich moich problemów, tego wszystkiego. Byłam zmęczona ciągłą walką. Co prawda, nic się tak w zasadzie nie zmieniło, poza tym, że odzyskałam nieco sił do dalszej walki. Nie mogę ci obiecać, że więcej tego nie zrobię, ale możesz być pewien, że kiedy będzie się coś działo, ja ci o tym powiem. - zapewniłam.

Ciężko mi było mówić o tym wszystkim, ale wiedziałam, że musimy ze sobą szczerze porozmawiać. Musiałam mu wyjaśnić sprawę i powiedzieć mu o swoich uczuciach, problemach. Miałam nadzieję, że chłopak zrozumie moją sytuację, chociaż w najmniejszym stopniu.

- W porządku. Mam nadzieję, że tak będzie. - powiedział. - Chyba już wszystko jest na swoim miejscu. - zaczął rozglądać się po pokoju, czy czasem czegoś nie pominęliśmy, ale zdawało mi się, że wszystko już zostało wypakowane i odłożone na swoje miejsce.

- Też mi się tak wydaje. - potwierdziłam, po czym rzuciłam się na łóżko, a po chwili, chłopak wylądował obok mnie. - To co teraz? - spytałam.

- Chciałbym z tobą też porozmawiać o czymś. Powoli męczy mnie to całe ukrywanie się przed Kat i Tobiasem. Zastanawiam się, czy nie lepiej by było, gdybym ja się wyprowadził i spotykalibyśmy się u mnie. Mielibyśmy zdecydowanie więcej prywatności i świętego spokoju. Jednak nie chciałbym też zostawiać cię tutaj samej. - wyznał.

Posmutniałam, aczkolwiek zaczęłam się nad tym zastanawiać. Chłopak był już dorosły i mógł się wyprowadzić. Plan był dobry, jednak byłam już przyzwyczajona do jego towarzystwa. Nie wyobrażam sobie, że miałabym spać sama w moim łóżku, budzić się bez niego obok, nie móc z nim porozmawiać z rana, nie zjeść z nim śniadania, obiadu, kolacji. W sumie niby to takie błahostki, ale sprawiają, że mam ochotę płakać na myśl o tym, że chłopak chce się wyprowadzić. Jednak to jest jego decyzja.

- Rozumiem. - nie chciałam mu spojrzeć w oczy, bo bałam się, że zobaczy w nich mój ból, a nie chciałam by czuł się winny.

- Nie muszę tego robić. Na razie tylko o tym myślę, ale jak będzie, zobaczymy. Najchętniej zabrałbym cię ze sobą, ale nie jesteś pełnoletnia i Kat  nie pozwoli Ci się wyprowadzić, jeśli nie będzie wiedziała z kim i gdzie zamierzasz mieszkać. - zauważył.

- Racja. Zaczynam się zastanawiać czy powiedzieć mamie o nas. - wyznałam - Tak byłoby o wiele prościej. Byłabym skłonna do powiedzenia jej tego, ale sądzę, że ta wiedza sprawiłaby, że tym bardziej nie pozwoliłaby mi się wyprowadzić. Chociaż miło by było z jej strony, gdyby zrobiła inaczej i się zgodziła.

- Też mi się tak wydaje. Mogliby nas od siebie odseparować. Są ludzie, którzy nasz związek uznaliby za kazirodztwo, mimo iż to nie jest prawda. Nie jesteśmy ze sobą spokrewnieni.

- No tak. Ludzie są okrutni. - stwierdziłam.

Byłam już zmęczona ukrywaniem swoich uczuć do chłopaka przed mamą, ale nie miałam wyjścia. Wolę żyć tak niżeli ryzykować, że jeśli mama się dowie o naszym związku to rozdzieli nas. Musiałam poczekać tylko rok. Wtedy będę pełnoletnia, będę mogła robić co chce i być z kim chce.

- Pamiętaj, to tylko rok. Wtedy zamieszkamy razem i nic już nie będą mogli zrobić.

- Wiem. Boję się tylko i wręcz czuje, że nie wytrzymam tyle i powiem mamie o tym przed osiemnastymi urodzinami. - wyznałam.

Chciałam być z nim szczera, tym bardziej, że obiecałam mu to. Żadnych tajemnic.

- Nie będę cię wtedy winił. Napewno będzie ciężko, ale sądzę, że przeszliśmy o wiele gorsze sytuacje i wyszliśmy z nich cało, więc z tej też wyjdziemy. - zapewnił - A teraz koniec gadania i zamartwiania się. Po prostu cieszmy się chwilą i tyle.

Chłopak przyciągnął mnie do siebie i leżeliśmy tak bez słów. Nie myślałam już wtedy o niczym. Odpoczywałam i tak jak powiedział Rhys, cieszyłam się chwilą.

- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - po chwili się odezwałam.

Chciałam troszeczkę powspominać i się pośmiać, gdyż nasze początki są dosyć zabawne jak tak sobie przypomnę.

- Jak mógłbym zapomnieć. Byłaś wściekła na Chloe, że zachowuje się nieodpowiedzialnie. W sumie to miałaś rację. Zastanawia mnie tylko, co wtedy sobie o mnie pomyślałaś. - wyznał śmiejąc się na wspomnienie tej sytuacji.

- Szczerze to miałam ochotę zrobić to co Chloe i jechać z wami na koniec świata. Spodobałeś mi się, ale w pierwszej kolejności musiałam pomyśleć racjonalnie i nie pozwolić nam zaryzykować, że zawieziecie nas gdzieś do lasu. - zaśmiałam się, a chłopak razem ze mną - Kiedy w końcu byłam zmuszona by wsiąść z tobą na motor, czułam, że z jednej strony chce zabić Chloe, a z drugiej wycałować za to, że dzięki niej przejechałam się motorem i poznałam ciebie.

- Wcale nie było po tobie tego widać. Widziałem tylko troskę i złość w oczach. Myślałem, że się mną nie zainteresowałaś. Wiesz jak bardzo obniżyło się moje ego?

Zaczęłam się śmiać. Jakim cudem on mógł pomyśleć, że mógł nie spodobać się jakiejkolwiek dziewczynie. Każda dziewczyna jaką mija, ślini się na jego widok, co lekko mnie denerwuje, ale wtedy on łapie mnie za rękę i uświadamiam sobie, że on kocha mnie, a nie te dziewczyny. Nigdy nie spojrzał na jakąkolwiek dziewczynę. Ignorował je. I właśnie to jest jeden z powodów dla których go kocham i mu ufam.

- A pamiętasz jak to było kiedy się tutaj wprowadzałeś? Byłam w tak ogromnym szoku, że trudno to nawet opisać.

- Pamiętam. Co się wtedy działo. - odparł rozbawiony - Nie zapomnę twojej miny, kiedy mnie zobaczyłaś. Wyglądałaś jakbyś ducha zobaczyła. Uznałem to za urocze. A później ta akcja z pokojem. Pamiętam, że zacząłem cię szantażować, żebyś wpuściła mnie do pokoju, bo inaczej powiem twojej mamie, że ze sobą spaliśmy. Powiedziałaś wtedy, że badań nie da się oszukać, a ja powiedziałem, że... - kontynuował, ale ja w tym momencie zatkałam mu usta.

Byłam zażenowana. Jak sobie myślę, co wtedy robiłam i mówiłam i tak dalej, to mam ochotę zapaść się pod ziemię. Cała czerwona, schowałam twarz w ramię chłopaka.

- Daj spokój. Nie ma się czego wstydzić.

No nie mogę! Perfidnie się ze mnie nabijał. Uderzyłam go pięścią w klatkę piersiową, na co chłopak zareagował śmiechem. Dziwi mnie, że mama i Tobias jeszcze nie przyszli do nas sprawdzić, co takiego się dzieje, że ciągle się śmiejemy.

Syn Mojego OjczymaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz