Środa 15:30
- Rozmawiałem przed chwilą z Tobiasem. Jednak wracają jutro. - Rhys wszedł do salonu.
Pół godziny temu wróciliśmy do domu. Chłopak zamówił nam spaghetti, które dostaliśmy jakieś trzy minuty temu. W dalszym ciągu gnębią mnie złe myśli. Mam już ich dość.
- Czemu nic nie jesz? - spytał widząc nietknięte jedzenie.
- Nie jestem głodna. - wzruszyłam ramionami.
Prawda była taka, że było mi już niedobrze. Czułam jak te myśli zabijają mnie od środka, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Czułam się fatalnie, jakbym miała gorączkę i ogólnie była ciężko chora. Być może umierałam, ale tylko od środka, psychicznie a nie fizycznie. To bolało o wiele bardziej. Rhys zmarszczył brwi i podszedł do mnie przykładając mi rękę do czoła.
- Nie masz gorączki. Boli cię coś? Chcesz żebym coś przyniósł? - zapytał zmartwiony.
- Przynieś nóż lub linę, albo lepiej broń. Cokolwiek co pozwoli mi się zabić. - pomyślałam, ale nie powiedziałam.
- Nie, nic nie potrzebuje. - lekko się uśmiechnęłam.
Nie chciałam żeby coś zauważył, ale z drugiej strony pragnęłam by zabrał ode mnie ten ból, by mi pomógł. To trudne do wytłumaczenia.
- Może odpuścimy sobie na dzisiaj trening co? - spytał.
Było mi przykro, że nie mówię mu prawdy i przez to on się martwi, ale na pewno by mi nie pomógł. Ja sama sobie nie potrafię pomóc. Nie wiem już czego potrzebuje. To tak cholernie boli, mam ochotę krzyczeć aż zedrze mi się gardło, aż nie będę miała siły, ale nie mogę. Rhys jest obok, a poza tym jakbym tak straszliwie krzyczała to sąsiedzi wezwali by policję i wtedy miałabym niezły problem. Na sto procent mama, Tobias i Rhys by się dowiedzieli. I co ja bym im wtedy powiedziała. Wzruszyłam ramionami na pytanie chłopaka i wstałam.
- Pójdę się przebrać. - powiedziałam i udałam się do pokoju w którym automatycznie zaczęłam cicho płakać i krzyczeć nie wydając nawet dźwięku.
Ale to i tak nie pomagało. Nim się zorientowałam, miałam całe zadrapane ręce, w niektórych miejscach nawet aż do krwi. Starałam się uspokoić, a gdy już mi się to udało, podeszłam do szafy i zaczęłam ją przeszukiwać w poszukiwaniu czegoś z długim rękawkiem, ale z na tyle cienkim materiałem, żeby nie było mi za ciepło.
Po wybraniu ubrań, wyjątkowo spięłam włosy w warkocze by na chwilę zająć się czymś innym niż złymi myślami.
- Mogę wejść? - usłyszałam.
Sprawdziłam czy aby na pewno nic nie widać i pozwoliłam chłopakowi wejść. Chłopak wszedł i rozejrzał się jakby czegoś szukał. Od razu wiedziałam czego.
- Nie martw się, nie pocięłam się. - zapewniłam.
Chłopak spojrzał na mnie niepewnie. Tak, powiedziałam wszystkim o tym, że się cięłam i o próbach samobójczych. To było jakiś czas temu. Miałam akurat wtedy wizytę u psycholog i postanowiłam jej to powiedzieć z myślą, że mama się o niczym nie dowie, bo tak wcześniej ktoś inny powiedział, ale okazało się, że się przeliczyłam i mama się dowiedziała. Był ogromny krzyk i ogólnie istna masakra, przez cały tydzień płakałam. Później wszystko wróciło do normy. Miałam dostać leki, ale chyba z nich zrezygnowali, bo już nikt nie drążył tematu.
- Nie chciałem... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Wiem. - uśmiechnęłam się. - Nie martw się, mam po prostu zły dzień i tyle. - skłamałam.
Teraz muszę tylko wymyślić jakąś wymówkę na przerwę z treningami. Nie będę przecież ćwiczyć z bluzką z długim rękawkiem, bo to już by było podejrzane, a poza tym, zgrzałabym się. Hej, chwilka! Mogę te zadrapania zrzucić najwyżej na ten napad w łazience.
- Martwię się. Od tamtego zdarzenia nie zachowujesz się normalnie. To nie może być tylko zły dzień Melanie. - stwierdził podchodząc do mnie.
- Ale jest złym dniem. Chcę tylko odpocząć po wczorajszym i tyle, a jeśli chodzi o jedzenie to zjem później. - zapewniłam starając się go przekonać.
W końcu przecież jak udało mi się oszukać terapeutkę i wszystkich to z nim na pewno też mi się uda.
- Nie oszukuj mnie. Widzę, że coś się dzieje. - spojrzał na mnie surowo. - Ale dobrze. Zrobisz sobie przerwę. Na dwa albo trzy dni odpuścimy sobie treningi i zajmiemy się czymś innym. - mimo, że nie miałam jakoś super humoru, to na wieść o tym, że będziemy robić coś innego niż trening aż serce mi podskoczyło z radości.
- To co masz w planach? - zapytałam zaciekawiona.
- Hmm, przejdziemy się jutro trochę po domu głównym. Pokażę ci azyl Kevin'a, zobaczymy co u Mii, a później coś się jeszcze wymyśli. - powiedział odchodząc w stronę drzwi.
- Okej. - zgodziłam się, a zarazem przypomniałam sobie o jednej rzeczy. - Muszę jeszcze jutro porozmawiać z Ash'em. Nie podziękowałam mu za uratowanie mnie i ogólnie to chcę z nim jeszcze pogadać. - stwierdziłam.
- Porozmawiać? - chłopak natychmiastowo się zatrzymał - O czym? - spytał.
- O niczym, tak po prostu. - zdziwiła mnie jego reakcja.
- Umm, okej. - wyszedł z pokoju. - Muszę jeszcze coś załatwić, będę za jakieś dwie godziny, dobrze? - spytał.
- Okej. Tylko wróć zanim w domu pojawią się Kat i Tobias, bo sama nie dam rady. - poprosiłam. - A! Mógłbyś po drodze kupić coś do zrobienia na szybko jakiejś obiado-kolacji? - spytałam przypominając sobie, że przecież jak oni wrócą z tej podróży to na pewno będą głodni.
- Jasne. - uśmiechnął się. - Zamknij drzwi i jakby się coś działo to natychmiast dzwoń. Nawet jeśli coś ci się przewidzi czy będziesz miała jakieś złe przeczucia, okej?
- Okej. Pa. - pożegnałam się z nim przytulasem.
- Pa.
Gdy tylko wyszedł, natychmiast zrobiłam jak chłopak kazał i poszłam do łazienki żeby dokładniej przyjrzeć się zadrapaniom i je przemyć.
______________________________________________________
Postanowiłam dodać następny rozdział, no bo czemu nie? :-)
Trzeba korzystać jeśli ma się wenę, a ja dzisiaj mam jej zaskakująco dużo <3
CZYTASZ
Syn Mojego Ojczyma
Fiksi RemajaMoje życie było nudne i nic nie warte. Miałam przyjaciółkę, ale byłam samotna. Mój brat, który był moim spełnionym marzeniem, zbytnio mnie nie ratował. Byłam w pieprzonej otchłani, gdzie wszystko było czarno białe. Wszystko co robiłam, robiłam mecha...