Gdy Malfoy następnego dnia wszedł do Wielkiej Sali, Harry właśnie był w trakcie kończenia drugiej kanapki przy łączonym stole Gryffindoru i Ravenclawu. Fakt, że Gryfon został reprezentantem oczywiście nie przeszedł bez echa: wszędzie było pełno dennych naklejek, mających zapewne dopingować Wybrańca, a na wiszącym nad stołem proporcu Gryffindoru ktoś domalował lwu okulary i bliznę.
Harry był tym wszystkim cholernie zażenowany, a uczucie wstydu jeszcze się powiększyło na widok miny Malfoya, gdy ten zobaczył go w otoczeniu tak głupich dekoracji.
Nie idź tu, nie idź tu, nie idź tu, zaczął się w duchu modlić brunet, gdy zobaczył, jak blondyn zmierza w jego stronę.
- Z radością rzucę na niego jakąś klątwę - wymamrotał Ron, gdy Malfoy był już na tyle blisko, by go usłyszeć.
- Tylko byś się skompromitował, Weasley - rzucił blondyn ze sztuczną nonszalancją.
- Malfoy - odchrząknął Harry. - Nie przypominam sobie, abyśmy byli przyjaciółmi. Mógłbyś mi z łaski swojej wytłumaczyć, dlaczego tu przyszedłeś?
Draco uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały zimne: dwa ukryte sztylety, gotowe, by zadać śmiertelny cios.
- Cóż, doskonale pamiętam, jakie mieliśmy relacje, Harry - odparł miękkim, aksamitnym tonem, który ani trochę nie współgrał z jego głosem. Nawet jasność jego włosów wydawała się sztuczna. - Przyszedłem to naprawić.
- Niezbyt rozumiem - wcięła się Ginny. - Przez pieprzone dwa lata robiłeś wszystko, by utrudnić mu życie, wyzywałeś go i śmiałeś się z niego, a teraz nagle chcesz przyjaźni? Daj spokój, Malfoy. Wszyscy wiedzą, że węże kłamią.
Blondyn z trzaskiem rozprostował palce, a Harry całkiem irracjonalnie pomyślał, że chłopak z chęcią zacisnąłby je na smukłej szyi Ginny.
- Owszem, to prawda, byłem w Slytherinie - powiedział, wciąż tym samym, sztucznym tonem. Jego twarz stężała w uprzejmym uśmiechu, jednak napięte mięśnie świadczyły o zirytowaniu. - I jestem z tego dumny, chociaż z perspektywy czasu widzę jak... źle i nieodpowiedzialne się zachowywałem. - Przełknął ślinę. Harry zdał sobie sprawę, że rozmowy w Sali ucichły i wszystkie oczy są skierowane na nich. - Nie mogę zmienić przeszłości, chociaż bardzo bym chciał. Wiem, że musiałem być okropnym człowiekiem, ale byłem tylko dzieckiem. Dzieci popełniają błędy. Przepraszam. Żałuję tego. Naprawdę. Czy... możemy zacząć od nowa? Zmieniłem się. - Blondyn wyciągnął prawą dłoń w kierunku Harry'ego.
Nie może mówić szczerze, pomyślał Harry. On coś kombinuje.
- Trzymam cię za słowo - odparł, nie widząc innej możliwości. - Miło mi cię poznać, Draconie Malfoyu.
Niepokojący błysk w oczach blondyna na długo pozostał w jego pamięci.
Och, istotnie, zmieniłem się, pomyślał wtedy Malfoy, czując ciepłą dłoń Harry'ego, ściskającą jego własną. Szkoda tylko, że na gorsze.
Uśmiechnął się.
- Miło mi cię poznać, Harry Potterze.
A jeszcze milej będzie mi cię zniszczyć.
××
Pierwszym zaskoczeniem było to, że pomimo lekcyjnego przydziału uczniów Durmstrangu do Gryffindoru, Draco Malfoy nie pojawił się tego dnia na zajęciach.
Drugim, że nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią okazał się Wiktor Baranov, dyrektor Instytutu Magii Durmstrang.
Trzecim, że Dumbledore nie chciał, by Malfoy chodził do Hogwartu, o czym sam staruszek poinformował Harry'ego listownie. A liścik przekazał Justyn Finch-Flechley, gwoli ścisłości.
A czwartym, że Malfoy i tak się włóczył po Hogwarcie, o czym Harry przekonał się, gdy tylko wszedł do biblioteki.
- Cześć - mruknął, przechodząc obok stolika najszybciej, jak tylko się dało. Nie miał ochoty na rozmowę z byłym ślizgonem. Przeświadczenie, że blondyn coś kombinuje, nie dawało mu spokoju.
- Witaj - odparł spokojnie Malfoy, unosząc wzrok znad książki, którą następnie zamknął w taki sposób, że Harry nie dostrzegł tytułu. - Jak pierwsza lekcja OPCM-u? Baranov już zaraził was swoją anty-śmierciożerczą paranoją?
- Jeszcze nie zdążył. - Potter zatrzymał się kilka kroków od ucznia Durmstrangu i poprawił okulary. - Myślałem, że nie możesz wchodzić do Hogwartu.
Malfoy roześmiał się sucho, bez grama rozbawienia. Brzmiał, jakby właśnie dostał nagłego napadu kaszlu.
- Wchodzić mogę. Po prostu nie uczestniczę w zajęciach. Wydaje mi się, że staruszkowi nie w smak, że się tu znowu pokazuję. - Harry dopiero po chwili zorientował się, że mówiąc "staruszek", Draco miał na myśli Dumbledore'a. - Ale wiesz, uczę się na statku. Przyleciał wczoraj.
- Po co mi to mówisz, Malfoy? - zapytał chłodno Potter.
Blondyn zrobił zaskoczoną minę, albo raczej starał się zrobić. Albo Harry był już tak przewrażliwony, że w każdym geście byłego ślizgona widział fałsz, albo ten był naprawdę słabym aktorem.
- A dlaczego miałbym ci tego nie mówić? - odparł, marszcząc brwi. - Potter, Potter, doskonale wiem, co sobie myślisz. Że to podejrzane, że usiłuję się wkupić w twoje łaski. Ale ja wcale nie próbuję tego zrobić. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że już nie jestem tamtym małym, wrednym skurwysynem, którego znałeś.
Harry popatrzył na niego z ukosa.
- Średnio mi się chce w to wierzyć, Malfoy. Ostatnio aresztowano twojego ojca za śmierciożerstwo, o ile dobrze pamiętam - mruknął, zakładając ręce na piersi. - Zresztą masz rację, wydaje mi się to cholernie podejrzane, że tak nagle się do mnie kleisz. Nie podoba mi się to.
- Nie jestem moim ojcem, Potter - warknął Draco, wstając. - Zapamiętaj to sobie. Nie jestem taki, jak on.
Nie jestem tak nieudolny, jak on, pomyślał. Ja wykonam swoją misję.
- Co tu się dzieje? Chłopcy? Proszę przestać krzyczeć, albo wyjść! To biblioteka! - Złajała ich bibliotekarka, pani Pince. Zlustrowała wzrokiem Malfoya z wyraźnym niezadowoleniem. - Myślałam, że chociaż uczniowie Durmstrangu umieją się lepiej zachować.
- Przepraszam - powiedział Draco tak zimnym tonem, że Harry niemalże poczuł ciarki na plecach. - To się już więcej nie powtórzy. Prawda, Potter?
- Za ciebie ręczyć nie mogę - prychnął brunet, ale pod twardyn spojrzeniem pani Pince szybko się ugiął. - Nie, nie powtórzy się.
- To dobrze - odparła chłodno bibliotekarka i zniknęła gdzieś między półkami.
- Widzisz? - zwrócił się do Gryfona Malfoy. - Staram się.
- Och, naprawdę? - mruknął Harry. - To świetnie, ale akurat się śpieszę. Wybacz.
Były ślizgon zacisnął usta w wąską kreskę i wzruszył ramionami.
Zniszczę cię, Potter, pomyślał. Ciebie i tą twoją pierdoloną szkołę, ty żałosny głupcze.
Otworzył książkę, ale nie pamiętał nawet, gdzie skończył. Nagle stracił całą ochotę do pracy, zwłaszcza, że tamatyka rzeczonego dzieła bynajmniej go nie interesowała.
Muszę zdobyć zaufanie, planował. Z Potterem nie wyszło, ale to nic. Nie jest jedynym uczniem w szkole... Co prawda, gdyby mnie polubił, prościej przekonałbym do siebie resztę, ale tak też dam radę. W końcu są ludzie gotowi, by wybaczyć mi dawne błędy, jeżeli tylko poudaję trochę dobrego, skruszonego chłopczyka.
Niemalże wzdrygnął się na myśl o osobie, która natychmiast pojawiła się w jego głowie jako idealna kandydatka.
Na Merlina, dlaczego upadłem tak nisko, by szukać przyjaźni ze szlamą?, zapytał się w duchu, przy okazji usiłując sobie przypomnieć, co tak właściwie wie o Hermionie Granger.
CZYTASZ
Krukowisko || drarry
Random"Moje słowa są jak szpony, gotowe rozszarpać ci gardło. Moje obietnice są krakaniem, zwiastującym nadejście zła." Turniej Trójmagiczny na czwartym roku Harry'ego nie odbył się. Teraz, dwa lata po tym wydarzeniu, gdy trzy szkoły - Hogwart, Beuxbatons...