- Protego, do kurwy nędzy! - prychnął Draco, na wpół rozbudzony próbując trafić w przeciwnika nie wiadomo w jakim celu, skoro zaklęcie tarczy było zaklęciem obronnym, a nie ofensywnym.
- To jakieś nowe zaklęcie, Malfoy? - zaśmiał się Bosquet, poniekąd złośliwie, a poniekąd jakoś dziecięco i niewinne, jak mały chłopiec, któremu właśnie udało się trafić śnieżką w twarz kolegi.
Jakim cudem o trzeciej nad ranem znalazł się na statku Durmstrangu, Draco nie wiedział. Ale sam niechętnie musiał przyznać, że atakowanie dopiero co obudzonego, spitego przeciwnika jest dobrym, choć nie do końca uczciwym pomysłem na szybkie zdobycie księgi.
Że on sam nie wpadł na to wcześniej.
Przycisnął książkę do piersi, sam zaskoczony szybkością, z jaką udało mu się wydobyć ją spod poduszki. Antoine wciąż bluzgał w niego zaklęciami, a Draco z trudem unikał ich, coraz bardziej cofając się na skraj łóżka, bo jego zaklęcie tarczy było na tyle mizerne, by sam Malfoy mu nie ufał.
On się bawi, przemknęło mu przez myśl, gdy patrzył na Francuza. Gdyby chciał, mógłby już mu zabrać książkę. Moje protego jest tak słabe, że on musi się wysilać, aby go nie złamać.
- Co ty odpierdalasz, Bosquet? - zapytał w końcu, gdy poczuł, że dalej nie może się już cofnąć.
BUM! Jakiś urok uderzył w jego tarczę i Draco odczuł to jako pchnięcie. Kontakt z ziemią, chociaż spodziewany od jakiegoś czasu, wciąż był bolesny. - Kurwa, serio?
Antoine zaśmiał się w odpowiedzi, podchodząc do niego i kucając obok. Był tak blisko, że wystarczyło wyprostować rękę, by go dotknąć. Draco oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie przesunął się jeszcze dalej, bardziej w bok, byle zwiększyć odległość, chociaż w praktyce nic mu to nie dawało.
- Czuć od ciebie alkoholem - rzucił Francuz beztrosko.
No co ty.
- I Potterem.
Draco spojrzał na niego wilkiem i prychnął.
- Pojebało cię do reszty, żabojadzie.
- To nic złego, że to chłopak wiesz? - Antoine wstał i rozejrzał się po pokoju, po czym wymamrotał jakieś zaklęcie. Draco poczuł niepokój, słysząc nieznane słowa i nie widząc żadnych efektów. - Problem leży gdzie indziej.
Co on zrobił?, przemknęło mu przez myśl, gdy szukał wzrokiem jakichś dostrzegalnych skutków zaklęcia.
- Słuchaj, Malfoy. - Postawa Antoine zmieniła się, twarz przybrała surowy wyraz, a ruchy straciły na lekkości. Draco mętnie zdał sobie sprawę, że wcześniejsza wesołość drugiego chłopaka była maską. - To, co się dzieje, może doprowadzić do opłakanych skutków.
- A do czego pijesz? - Udawana obojętność w głosie byłego ślizgona nie zasłoniła niepokoju.
Francuz przewrócił oczami.
- Do Turnieju, Pottera i twojej misji - warknął i widząc, że Draco już sięga po różdzkę, uniósł dłoń, dając mu do zrozumienia, by jeszcze poczekał. - Dumbledore umiera, Sam-Wiesz-Kto zyskuje coraz więcej siły, a ty wpakowałeś się w sam środek tego bagna. - Antoine oblizał wargi, niespokojnie zerkając na ścianę. Draco mógł w tym momencie rzucić w niego zaklęciem, ale ciekawość go powstrzymała. A może niepokój. Nie wiedział, ale słowa Bosqueta wywoływały na jego skórze ciarki. - Lepiej nie zaczynaj nic z Potterem, Malfoy, bo to się źle skończy i dla ciebie i dla niego. Bardzo źle. Jeżeli odpowiednio wcześnie nie przerwiesz tego, co zaczyna się teraz między wami dziać, skutki będą opłakane i nie, nie żartuję.
CZYTASZ
Krukowisko || drarry
Random"Moje słowa są jak szpony, gotowe rozszarpać ci gardło. Moje obietnice są krakaniem, zwiastującym nadejście zła." Turniej Trójmagiczny na czwartym roku Harry'ego nie odbył się. Teraz, dwa lata po tym wydarzeniu, gdy trzy szkoły - Hogwart, Beuxbatons...