Tekst kursywą podkreślony pochodzi z książki "Harry Potter i Książę Półkrwi" w tłumaczeniu Andrzeja Polkowskiego
Plan Harry'ego, który chłopak zamierzał wcielić w życie przy najbliższym posiłku, nie należał do najprostszych i Gryfon wyginał nerwowo palce, wchodząc do Wielkiej Sali w porze obiadowej. Widział zgarbione plecy Malfoya, który o dziwo pojawił się na posiłku i udawał ślepego i głuchego nie tylko na wszystkie zdegustowane spojrzenia i szepty, a także na samego Pottera; musiał go zauważyć, to pewne, ale wzrok wbijał w talerz i jedynie mechaniczne ruchy dłonią, gdy bez apetytu mieszał łyżką w zupie zdradzały, że nikt go nie spetryfikował.
Zrobić to, czy nie?, zastanawiał się Harry, obserwując Dracona, jak apatycznie wpatruje się w jedzenie. Mogę przecież pogorszyć sytuację. Nie wiadomo, jak zareagują.
Malfoy zresztą nie wyglądał na szczególnie zmartwionego tym, co działo się wokół niego: bardziej na pogrążonego w myślach, obojętnego na to, co go otacza. Potter zastanawiał się, czy naprawdę się tym nie przejmował, czy to była tylko maska, bo zaczynał mieć wątpliwości; z początku uznawał, że to tylko udawanie, gra, ale im dłużej patrzył na Malfoya, tym bardziej zaczynał mieć wrażenie, że to wszystko po nim po prostu spływa.
Zajęty wpatrywaniem się w niego, nie zauważył nawet poruszenia przy stole ślizgonów, ani tego, że jedna z dziewcząt, Pansy Parkinson, szóstoklasistka o mopsiej twarzy w pewnym momencie wstała i trzymając w dłoni szklankę pełną soku dyniowego, ruszyła w kierunku ławy Durmstrangu. Dostrzegł ją dopiero wtedy, gdy było już za późno: stanęła za Malfoyem i z wrednym uśmieszkiem zaświergotała:
— Draco?
Nie obracaj się, chciał krzyknąć Harry, ale nie zdążył, bo wszystko stało się zbyt szybko: blondyn odwrócił głowę i w tym samym momencie Pansy chlusnęła w niego zawartością szklanki, oblewając dolną część twarzy chłopaka oraz część szaty. Oczy Malfoya rozszerzyły się w szoku, a Wielka Sala wybuchnęła śmiechem po chwili napiętej ciszy. Draco zacisnął szczękę.
Cholera.
Śmiech powoli cichnął, a Malfoy podniósł się powoli. Pansy cofnęła się dwa kroki, nadal patrząc na niego z cwaniackim uśmieszkiem. Przecież nie mógł jej nic zrobić. Nie na środku Wielkiej Sali. Nie wśród tylu ludzi.
— Anglicy mają wyjątkowo niesmaczne poczucie humoru, nie uważasz, Beatrice? — sarknął Antoine, z gracją wstając od stołu Beuxbatons i podając dłoń swojej dziewczynie. — Doprawdy niestosowny żart... Na szczęście u nas to byłoby nie do pomyślenia. Cóż, Potter, jeżeli to jest poziom twojej szkoły, to obawiam się, że z umiejętnościami magicznymi też jest kiepsko, więc równie dobrze możesz pogratulować mi zwycięstwa.
— Chciałbyś — prychnął pod nosem Ron, ale jemu też zrzedła mina, podobnie jak Hermionie i Ginny, które wyglądały jakby były bliskie przyznaniu Francuzowi racji.
Harry pokręcił głową bezradnie, podążając wzrokiem za wychodzącym z Sali byłym ślizgonem.
Czyli jednak muszę to powiedzieć, pomyślał i odsunął talerz w dalszą część stołu, robiąc jednocześnie trochę miejsca przed sobą.
Zdziwione spojrzenia towarzyszyły mu, gdy wchodził na krzesło, a następnie na stół. Dumbledore obserowował go z lekkim uśmiechem znad okularów-połówek, Antoine założył ręce na piersi z charakterystycznym dla siebie krzywym uśmieszkiem i Beatrice u boku, a Snape ponury jak sama śmierć podszedł do Pansy Parkinson i wyszeptał jej coś do ucha z tak nieprzyjemnym wyrazem twarzy, jakiego Harry chyba u niego jeszcze nie widział, nawet wtedy, gdy pierwszy raz przyszedł do niego na Eliksiry.
CZYTASZ
Krukowisko || drarry
Random"Moje słowa są jak szpony, gotowe rozszarpać ci gardło. Moje obietnice są krakaniem, zwiastującym nadejście zła." Turniej Trójmagiczny na czwartym roku Harry'ego nie odbył się. Teraz, dwa lata po tym wydarzeniu, gdy trzy szkoły - Hogwart, Beuxbatons...