×22. Frustracja×

1.7K 222 127
                                    

Tekst kursywą podkreślony pochodzi z książki "Harry Potter i Książę Półkrwi" w tłumaczeniu Andrzeja Polkowskiego

Plan Harry'ego, który chłopak zamierzał wcielić w życie przy najbliższym posiłku, nie należał do najprostszych i Gryfon wyginał nerwowo palce, wchodząc do Wielkiej Sali w porze obiadowej. Widział zgarbione plecy Malfoya, który o dziwo pojawił się na posiłku i udawał ślepego i głuchego nie tylko na wszystkie zdegustowane spojrzenia i szepty, a także na samego Pottera; musiał go zauważyć, to pewne, ale wzrok wbijał w talerz i jedynie mechaniczne ruchy dłonią, gdy bez apetytu mieszał łyżką w zupie zdradzały, że nikt go nie spetryfikował.

Zrobić to, czy nie?, zastanawiał się Harry, obserwując Dracona, jak apatycznie wpatruje się w jedzenie. Mogę przecież pogorszyć sytuację. Nie wiadomo, jak zareagują.

Malfoy zresztą nie wyglądał na szczególnie zmartwionego tym, co działo się wokół niego: bardziej na pogrążonego w myślach, obojętnego na to, co go otacza. Potter zastanawiał się, czy naprawdę się tym nie przejmował, czy to była tylko maska, bo zaczynał mieć wątpliwości; z początku uznawał, że to tylko udawanie, gra, ale im dłużej patrzył na Malfoya, tym bardziej zaczynał mieć wrażenie, że to wszystko po nim po prostu spływa.

Zajęty wpatrywaniem się w niego, nie zauważył nawet poruszenia przy stole ślizgonów, ani tego, że jedna z dziewcząt, Pansy Parkinson, szóstoklasistka o mopsiej twarzy w pewnym momencie wstała i trzymając w dłoni szklankę pełną soku dyniowego, ruszyła w kierunku ławy Durmstrangu. Dostrzegł ją dopiero wtedy, gdy było już za późno: stanęła za Malfoyem i z wrednym uśmieszkiem zaświergotała:

— Draco?

Nie obracaj się, chciał krzyknąć Harry, ale nie zdążył, bo wszystko stało się zbyt szybko: blondyn odwrócił głowę i w tym samym momencie Pansy chlusnęła w niego zawartością szklanki, oblewając dolną część twarzy chłopaka oraz część szaty. Oczy Malfoya rozszerzyły się w szoku, a Wielka Sala wybuchnęła śmiechem po chwili napiętej ciszy. Draco zacisnął szczękę.

Cholera.

Śmiech powoli cichnął, a Malfoy podniósł się powoli. Pansy cofnęła się dwa kroki, nadal patrząc na niego z cwaniackim uśmieszkiem. Przecież nie mógł jej nic zrobić. Nie na środku Wielkiej Sali. Nie wśród tylu ludzi.

— Anglicy mają wyjątkowo niesmaczne poczucie humoru, nie uważasz, Beatrice? — sarknął Antoine, z gracją wstając od stołu Beuxbatons i podając dłoń swojej dziewczynie. — Doprawdy niestosowny żart... Na szczęście u nas to byłoby nie do pomyślenia. Cóż, Potter, jeżeli to jest poziom twojej szkoły, to obawiam się, że z umiejętnościami magicznymi też jest kiepsko, więc równie dobrze możesz pogratulować mi zwycięstwa.

— Chciałbyś — prychnął pod nosem Ron, ale jemu też zrzedła mina, podobnie jak Hermionie i Ginny, które wyglądały jakby były bliskie przyznaniu Francuzowi racji.

Harry pokręcił głową bezradnie, podążając wzrokiem za wychodzącym z Sali byłym ślizgonem.

Czyli jednak muszę to powiedzieć, pomyślał i odsunął talerz w dalszą część stołu, robiąc jednocześnie trochę miejsca przed sobą.

Zdziwione spojrzenia towarzyszyły mu, gdy wchodził na krzesło, a następnie na stół. Dumbledore obserowował go z lekkim uśmiechem znad okularów-połówek, Antoine założył ręce na piersi z charakterystycznym dla siebie krzywym uśmieszkiem i Beatrice u boku, a Snape ponury jak sama śmierć podszedł do Pansy Parkinson i wyszeptał jej coś do ucha z tak nieprzyjemnym wyrazem twarzy, jakiego Harry chyba u niego jeszcze nie widział, nawet wtedy, gdy pierwszy raz przyszedł do niego na Eliksiry.

Krukowisko || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz