Minął już tydzień, od kiedy reprezentanci otrzymali księgi i z każdym dniem Harry był coraz bardziej zirytowany tym, że trzy dni wcześniej stracił swoją.
Malfoy to jednak gnojek, pomyślał, idąc na OPCM. Draco zabrał mu bezcenny przedmiot w trakcie lub po jedym ze spotkań w Pokoju Życzeń, zupełnie niepostrzeżenie kradnąc ją z torby. Dzień później stracił własną, gdy Antoine zaskoczył go nagle na korytarzu.
Harry nie był jednak na Draco jakoś szczególnie zły, zdając sobie sprawę, że to tylko gra. Zresztą... czuł, że zaczyna dziać się coś więcej. Że bliskość Malfoya przestaje wywoływać w nim dyskomfort ze względu na płeć blondyna. Że to wszystko nagle staje się dziwnie akceptowalne i to napełniało go nieopisanym wręcz uczuciem lekkości. Kłuło go jedynie to, że przyjaciele już zaczęli coś zauważać. Potwornie bał się ich reakcji: Hermiony, która z pewnością wspomni o Ginny i jej uczuciach (Harry wciąż miał bałagan w głowie w kwestii Weasleyówny) i Rona, który...
No właśnie. Potter nie miał najmniejszego pojęcia, co zrobiłby Ron. Bo mógł zrobić wszystko: wpaść we wściekłość, zademonstrować mu swoje obrzydzenie, stracić do niego szacunek albo po prostu jakoś to przełknąć, ale już nigdy nie spojrzeć na niego tak, jak wcześniej.
Bo myśl o przyznaniu się, że osoba tej samej płci mu się podoba, wywoływała w Harrym mdłości.
A jak mnie wyklną? Jak przestaną się ze mną przyjaźnić? Jak za każdym razem będą się odsuwać i zasłaniać w szatni po quiddichu? Zwykłe gesty w stosunku do innych chłopaków uważać za próby flirtu? Wmawiać sobie, że skoro ktoś jest tej samej płci, to z pewnością mi się podoba?
Ale Malfoy to jednostkowy wypadek. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. I nie zdarza.
W sumie to dość dziwne.
Usiadł w ławce i wyciągnął podręcznik. Czuł na sobie baczne spojrzenie Rona - jakby rudzielec prześwietlał każdy jego ruch i analizował, próbując połączyć wszystko w jedną, spójną całość. To wywoływało w Harrym dreszcze i trudne do opisania uczucie wstydu połączonego z niepokojem.
- Zamierzasz się tak na mnie gapić całą lekcję? - zapytał więc, chcąc zbić przyjaciela z tropu. Wzrok przyjaciela nie zmienił się.
- Nie, jedynie do momentu, w którym powiesz, o co chodzi - odbił piłeczkę Weasley, ale w jego tonie dało się wyczuć zniecierpliwienie. Bierne czekanie go nużyło. - Już ci mówiłem, że nie możesz trzymać nas od wszystkiego z dala.
Brunet wzruszył ramionami z udawaną nonszalancją, jednocześnie zerkając zaniepokojony w stronę profesora.
- Nie chcę was wciągać w swoje kłopoty - mruknął, ściszając głos, gdy Baranov spojrzał na nich wilkiem.
- Wiesz, że i tak to zawsze kończy się tak, że jesteśmy w tym we trójkę? - Ron uniósł brwi i przewrócił stronę w podręczniku, zupełnie jakby śledził przebieg lekcji. Pomijając oczywiście fakt, że książka otwarta była nie na tym dziale co trzeba.
- Nie tym razem. - Harry pokręcił głową. - Chodzi o coś innego...
Czyli o to, że chłopak, który mi się podoba, przypadkiem jest siostrzeńcem kobiety, która zabiła mi ojca chrzestnego, synem prawej ręki Lorda Voldemorta i właśnie planuje obławę śmierciożerców na Hogwart. Luzik. Normalna sytuacja z życia Wybrańca.
- I tak nie będziesz ukrywać tego przez wieczność. - Piegus westchnął. - Ale niech będzie, jak chcesz. Swoją drogą, Ginny ostatnio chodzi przybita. Pokłóciliście się?
CZYTASZ
Krukowisko || drarry
Random"Moje słowa są jak szpony, gotowe rozszarpać ci gardło. Moje obietnice są krakaniem, zwiastującym nadejście zła." Turniej Trójmagiczny na czwartym roku Harry'ego nie odbył się. Teraz, dwa lata po tym wydarzeniu, gdy trzy szkoły - Hogwart, Beuxbatons...