×31. Powrót do początku ×

1.1K 148 56
                                    

— Zamknij się! — warknął Draco w stronę Jęczącej Marty i gwałtownie odskoczył od Harry'ego, praktycznie się przewracając. Czuł wzbierającą się żółć w gardle, ściskanie w żołądku przyprawiało go o mdłości i całe jego ciało pokryła gęsia skórka, a ponadto czuł się tak, jakby ktoś owinął watą wszystkie jego myśli, tak że teraz były otępiałe, spowolniałe i wyciszone.

— Chodź, nie ociągaj się! — zawołał Harry, łapiąc go za przegub i ruszając biegiem w stronę wyjścia. — Może zdążymy zanim się wszyscy zbiegną!

Malfoy podążył za nim niemal bezwolnie, prawie potykając się na własnych nogach i niemalże wpadając na framugę drzwi łazienkowych, gdy wybiegali na korytarz, by koniec końców zatrzymać się gwałtownie na widok wielkiego tłumu uczniów Hogwartu, Durmstrangu i Beuxbatons, z których część w ogóle nie miała lekcji w tym momencie, a część zwyczajnie wyszła z klas, nie dając profesorom dojść do głosu.

— O kurwa — wyrwało się blondynowi, bo czegoś tak groteskowego i nierealnego nie wyobrażał sobie nawet w najgorszych koszmarach. Czuł, jak uchwyt Harry'ego na jego przegubie staje się coraz silniejszy, gdy chłopak najprawdopodobniej bez swojej wiedzy automatycznie zaciskał dłoń, ale nie to było jego największym problemem. O wiele bardziej niepokoili go ci ludzie, całe mrowie najróżniejszych ludzi, patrzących centralnie na nich... Draco poczuł się jak zaszczute zwierzę, nie widząc nigdzie możliwości ucieczki.

Patrzyli na niego tak, jakby było okazem w zoo, albo jakby przyłapali go na czymś bardzo, bardzo złym. Te spojrzenia opalatały go i dusiły, uniemożliwiając ucieczkę, mącąc myśli i sprowadzając cały jego rozsądek do pierwotnych isntynktów, dających jasny, rozpaczliwy sygnał do ucieczki.

— Co to ma być!? — Nad tłumem zagórował głos profesor McGonagall. — Co to za zbiegowisko!? Dlaczego uczniowie nie są w klasach!? Proszę wracać na lekcje, a jak ktoś nie ma, to nie robić tłumu! Przejść się przez was nie da! Won stąd, ale już!

Niechętnie bo niechętnie, ale uczniowie zaczęli się powoli rozchodzić, nie chcąc podpaść profesor transmutacji, która szła środkiem korytarza, podczas gdy oni rozstępowiali się, robiąc jej miejsce. Koszmar zaczął powoli tracić swoje kształty i rozmiary, ale nadal był przerażająco realny i namacalny.

— Potter, Malfoy, do mojego gabinetu, a l e  j u ż ! — ostro zakomunikowała nauczycielka, widząc, że chłopcy usiłując stopić się z resztą uczniów.

Blondyn czuł, że zaraz zemdleje i jedyne, co trzyma go przy zdrowych zmysłach to ten zdecydowanie za mocny uścisk Wybrańca. Będzie miał siniaki.

Będą go wytykać palcami. Już nigdy nie spojrzą ma niego tak, jak wcześniej. Przegrał, stracił wszystko, a gdy już rozpęta się piekło, będzie jeszcze bardziej wyalienowany i odizolowany od społeczeństwa, niż jest. Zostanie sam.

Całkiem sam!

Profesor McGonagall gwałtownym, niepasującym do jej chłodnego spokoju ruchem otworzyła drzwi do swojego gabinetu i gestem zaprosiła ich do środka.

— Siadajcie. — Bardziej rozkazała niż poprosiła i sama usadowiła się za biurkiem.

-— Marta kłamała — obwieścił od razu Draco, jakby w nadziei, że im szybciej to powie, tym bardziej wiarygodny będzie.

McGonagall spojrzała na niego krytycznie.

— W to akurat wątpię, ale nie o tym chcę z wami rozmawiać — odparła sucho i przeniosła wzrok na Pottera. — Raczej zajmijmy się tym, w jaki sposób przez ostatnie tygodnie łamaliście regulamin szkoły, co?

Harry spuścił wzrok i przygryzł wargę. Tego się nie spodziewał.

— Milczenie nic panu nie da, Potter — bezlitośnie zauważyła nauczycielka. — Ale jeżeli tak wolisz, to powiem za ciebie. Przez ostatnie dni prawie każdego wieczoru nie stosujecie się do ciszy nocnej, chodzicie po Hogwarcie i znikacie gdzieś. Często wracacie dopiero nad ranem. Naprawdę pan sądził, panie Malfoy, że pan Filch nie zauważy, że codziennie ktoś nanosi błota przy wejściu? Albo że żaden nauczyciel nie zorientuje się, że ktoś chodzi po szkole w nocy? Czy że Gryfoni nie dostrzegą, panie Potter, pańskich nocnych wycieczek? To poważne naruszenie regulaminu szkoły, zwłaszcza, że pan, panie Malfoy, wedle nakazu dyrektora Dumbledore'a powinien pojawiać się tutaj tylko w razie najwyższej konieczności... Macie coś na swoje usprawiedliwienie?

Krukowisko || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz