×23. Spacer pełen niezręczności×

1.8K 195 106
                                    

- Harry? Wszystko w porządku?

Było późno, w Pokoju Wspólnym już mało kto siedział; przyjaciele zajęli swoje ulubione miejsca przy kominku, gdzieś w tle Parvati kłóciła się z Lavender, Seamus zasnął na kanapie, a Ginny pisała list, przygryzając nerwowo końcówkę pióra. Wszystko wydawało się być zupełnie normalne... prawie wszystko. I gdyby ktoś nie był uważnym obserwatorem, zapewne nie dostrzegłby dziwnego wyciszenia Harry'ego Pottera. Pomimo tego, że Wybraniec rozmawiał z przyjaciółmi, pomimo tego, że nawet żartował od czasu do czasu, wyczuwało się w nim pewną sztuczność, a słowa wychodziły z jego ust jakby z przymusu, mechanicznie, automatycznie i Gryfon zdawał się nie zwracać na nie większej uwagi. Jego myśli zajmowało coś innego, coś, co wolałby usunąć ze swojej głowy. Coś, co wymagało od niego powzięcia odpowiednich decyzji, a prawdę mówiąc... Harry Potter nie miał najmniejszego pojęcia, co zrobić. Zawsze, przez całe życie, był odpowiedzialny głównie za siebie, tylko za siebie. Parę razy czuł się odpowiedzialny również za przyjaciół. Teraz miał na głowie całą szkołę i już widział, że go to przytłacza, chociaż od rozmowy z Malfoyem nie minęło tak dużo czasu. Starał się to ukryć, fakt. Obiecał Draconowi dyskrecję, a ponadto nie chciał wciągać w swoje sprawy Rona i Hermiony, pomimo że oznaczało to, że musiałby przed nimi zataić pewne sprawy. I naprawdę nie chciał, by zorientowali się, że coś się stało i coś go przytłoczyło, bo przecież nie powinien ich w to mieszać, bo nie chciał, by zdali sobie sprawę z jego bezsilności ani tym bardziej, by sami zechcieli użyczyć mu swoich sił.

Ale Hermiona jak zwykle była zdecydowanie zbyt spostrzegawcza. Albo on zbyt słabo udawał. Pewnie i to, i to.

- Tak, jasne, czemu pytasz? - odparł brunet, kierując wzrok na przyjaciółkę, umoszczoną pod kocem na fotelu.

- Powiedziałeś ten sam żart trzeci raz w ciągu godziny, stary - mruknął Ron, a rozbawienie na jego twarzy posłużyło za maskę dla niepokoju.. - Normalnie ci się to nie zdarza.

- Jestem zmęczony. - To nawet nie było do końca kłamstwo, ale miny przyjaciół zdradzały, że mu nie uwierzyli. - Chyba pójdę się położyć.

- Wiesz, że jak coś się dzieje, to możesz nam powiedzieć? - zapytała Hermiona.

- Powinieneś nawet - skorygował rudzielec. - Wiesz, że i tak nie dasz rady nas trzymać od tego z daleka!? - krzyknął, widząc, że Harry się oddala.

Nie dam, pomyślał Potter. W tym ma rację. Ale jeszcze nie teraz. Teraz nie muszą wiedzieć. Nic się jeszcze nie dzieje.

Zamknął za sobą drzwi dormitorium, usiadł na swoim łóżku i schował twarz w dłoniach. Mial ochotę pójść z tym wszystkim do Dumbledore'a, najchętniej od razu. Potrzebował kogoś, kto powiedziałby mu, że postępuje słusznie. Potrzebował kogoś zaufanego, bo sprawa Malfoya wyglądała ma wyjątkowo kruchą i napiętą.

Sam Malfoy wygląda na wyjątkowo napiętego, pomyślał, wbijając paznokcie w skórę.

Wygląda na wyjątkowego, pojawiła się w jego głowie nieproszona myśl, ale był już zbyt zmęczony, żeby ją roztrząsać czy zastanawiać się, skąd się wzięła. Prawdę mówiąc, to i tak by nic nie dało, a od myślenia był tu kto inny.

Już miał zacząć szykować się do snu, gdy usłyszał pukanie. Z począku ciche, z czasem coraz bardziej natarczywe stukanie w drewno. Potter zmarszczył brwi, zastanawiając się, kto to może być o tej porze.

- Proszę! - zawołał i w szparze między drzwiami a framugą ukazała się głowa Amandy Patricelli. Wybraniec z początku zamarł w bezruchu, a później wyprostował się, udając, że wcale nie zaskoczyła go ta nagła wizyta.

Krukowisko || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz