- Potter - wykrztusił w końcu Draco po długiej chwili przepełnionego zdziwieniem milczenia. Jego głos brzmiał dziwnie piskliwie, jakby ton był nieco wyższy, trochę bardziej dziecięcy. Były ślizgon westchnął, patrząc na dwunastolatka przed sobą z rezygnacją graniczącą z posępnym rozbawieniem, którego posiadacz właśnie odkrył, ile tego rodzaju humoru się w nim zagnieździło i jest tym faktem niepomiernie zdumiony: - Ja też wyglądam na dzieciaka, prawda?
Gryfon skinął powoli głową, przypatrując się... chłopcu. Inaczej nie można go było w tym momencie nazwać. Malfoy był po prostu dwunastoletnim, niskim chłopcem o nieco szczurzej twarzy, ulizanych włosach i zielonym, ślizgońskim krawacie na szyi.
Wyglądał jak wtedy, gdy chodził do Hogwartu. Harry zadrżał na tę myśl, pod wpływem której w jego głowie wykiełkowało niezbyt przyjemne przypuszczenie, gotowe opleść resztę jego emocji pajęczyną zmartwienia.
- Co się dzieje? - Strach w głosie blondyna otarł się o uszy gryfona i rozproszył miękko w półmroku pomieszczenia. - Co ze mną zrobiłeś? Gdzie jesteśmy?
Harry przełknął ślinę, nie będąc gotowym na te pytania.
- Nie mam pojęcia, Malfoy - odparł, zdając sobie sprawę, że nie jest zbyt dobrym kłamcą. Chłopak jednak zdawał się tego nie zauważać, rozglądając się wokół siebie.
Wyprzystojniał, pomyślał zupełnie irracjonalnie Harry, porównując wygląd Malfoya normalnie z tym, co widział teraz. Draco z drugiej klasy miał w ruchach jakiś niepokój, przywodzący na myśl przerażonego gryzonia, co w połączeniu z ulizanymi włosami i pewnością siebie bijącą z szarych oczu dawało niemalże komiczny efekt.
- Wiesz, jak się stąd wydostać? - zapytał Draco znów, wyglądając, jakby nie do końca wiedział, co powinien ze sobą zrobić. Potter wzruszył ramionami, jednak miało to bardziej związek z wizualizają strzepywania wcześniej wspomnianej, nierealnej pajęczyny, która omotywała go coraz bardziej nicią niespokoju.
- Nie, ale stojąc w miejscu raczej tego nie zrobimy - mruknął bardziej do siebie, niż do niego i ruszył wgłąb korytarza szybkim krokiem, jakby przez to miał zostawić za sobą zmartwienie.
Dlaczego przeniosło nas do pieprzonej Komnaty Tajemnic?, zapytał sam siebie, zezując na idącego obok Malfoya. On nie powinien jej w ogóle pamiętać! A co jeżeli przez to sobie przypomni? A co jeżeli...
Zadrżał, przejęty nagłym strachem. Malfoy zerknął na niego niespokojnie, nerwowo zaciskając palce na różdżce.
A co jeżeli na końcu korytarza będzie Voldemort?, odważył się w końcu dopuścić do siebie kiełkującą już od chwili myśl.
- Stało się coś? - spytał cicho blondyn, rozglądając się na boki. W jego głosie brzmiała trwoga.
Harry pokręcił głową, usiłując przeniknąć wzrokiem mrok korytarza.
- Zastanawiam się, o co chodzi w tym etapie - powiedział, zatrzymując się. - Chodzeniem bez celu raczej nic nie osiągniemy. Tylko nie wiem, co konkretnie powinniśmy zrobić. - Spojrzał kątem oka na Malfoya, który nagle znieruchomiał, po czym zaklął soczyście.
- Nie teraz, cholera! - wymamrotał i zatoczył się do tyłu, wpadając na ścianę.
- Co jest? Malfoy? - Harry natychmiast podbiegł do byłego ślizgona i złapał go za ramiona. Szare oczy chłopaka zdawały się być zupełnie nieobecne, jakby Malfoy go nie widział, a jedynie patrzył przez niego. Gryfon uniósł dłoń i poklepał blondyna po policzku, licząc, że go tym rozbudzi, ten jednak nie reagował. Zamiast tego zwiotczał, zwieszając się z rąk Harry'ego jak szmaciana lalka. Oczy uciekły mu wgłąb czaszki.
CZYTASZ
Krukowisko || drarry
Random"Moje słowa są jak szpony, gotowe rozszarpać ci gardło. Moje obietnice są krakaniem, zwiastującym nadejście zła." Turniej Trójmagiczny na czwartym roku Harry'ego nie odbył się. Teraz, dwa lata po tym wydarzeniu, gdy trzy szkoły - Hogwart, Beuxbatons...