- Koniec, oddajcie eliksiry do oceny. - Severus Snape tego dnia wyglądał na jeszcze bardziej ponurego, niż zwykle. - O, i Granger? Co do twojego eseju... Myślałem, że posiadasz chociaż krztynę inteligencji, ale przepisywanie słowo w słowo z podręcznika świadczy nieco inaczej. Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru za idiotyzm i kolejne minus dziesięć za próbę oszustwa nauczyciela.
Nie przepisywałam!, pomyślała rozeźlona Hermiona, przelewając eliksir z kociołka do fiolki. Poczuła, jak ze złości zasycha jej w ustach, a przed oczami tańczą szkarłatne plamki. Gorąco rozlało się po całym jej ciele, jak eliksir w pustym naczyniu. Nie przepisywałam, o co mu chodzi?
- A żebyś zapamiętała, dostaniesz jeszcze szlaban, zostań chwilę po lekcji... Zabini, to wygląda jak rzygi gnoma, nawet mi tego nie dawaj, masz trolla! Czy wy wszyscy naprawdę nie umiecie zrobić nic dobrze? - Snape krążył po komnacie jak rozeźlony kocur. Sam fakt, że ochrzanił ślizgona dobitnie świadczył o jego nastroju. - Parkinson, opanuj w końcu to drżenie dłoni, bo jeszcze pomyślę, że twoje nazwisko nie jest przypadkowe!
Dziewczyna drgnęła przerażona, rozlewając eliksir. Snape wyglądał na bliskiego morderstwa.
- Macie minutę na oddanie mi eliksirów! - warknął do reszty klasy, która wpatrywała się w niego z niezdrową uwagą, z jednej strony przerażona, z drugiej zaciekawiona jego zachowaniem.
Hermiona pośpiesznie odłożyła fiolkę ze swoim nazwiskiem na pierwszą ławkę, obok innych. Uczniowie już zaczęli się pakować. Nadal czuła spowodowaną publicznym upokorzeniem złość, wżerającą się w jej zdrowy rozsądek jak kwas. Miała ochotę chlusnąć Snape'owi w twarz swoim eliksirem, a trzeba nadmienić, że jeżeli sporządziła go dobrze (a była Hermioną Granger, więc na pewno sporządziła go dobrze), uczyniłby spore szkody. Może nawet nieodwracalne.
To byłoby piękne.
Czego on może ode mnie chcieć?, pomyślała, obserwując Mistrza Eliksirów, podczas gdy inni uczniowie opuszczali klasę. Wyjątkowo wolno dzisiaj, zdaniem Hermiony, chociaż zapewne tylko jej się wydawało, bo gdy człowiek na coś czeka, czas nagle zwalnia do prędkości śpiącego ślimaka.
- Dobrze pan wie, że nie przepisywałam! - pisnęła, gdy tylko wszyscy wyszli.
Snape machnął dłonią.
- Gdybym miał dawać szlabany wszystkim antykreatywnym kretynom, zabrakłoby dla nich zajęć - warknął w odpowiedzi, machnięciem różdżki zamykając drzwi, które uderzyły o framugę z głuchym trzaskiem. Przez chwilę dziewczyna miała wrażenie, że wypadną z zawiasów i spadną na ziemię, wzbijając z niej tumany kurzu oraz robiąc jednocześnie taki hałas, że zbiegnie się cała szkoła.
Ale miała teraz na głowie ważniejszą sprawę, niż jakieś głupie drzwi.
- Nie przepi-... - zaczęła, lecz nie dane jej było dokończyć.
- Przecież wiem, mądralo. Naprawdę sądzisz, ża zatrzymywałbym cię tutaj tylko po to, żeby dać co szlaban? Chyba za wysoko się cenisz, ale cóż, po spędzeniu tylu czasu z Potterem nawet mnie to nie dziwi - Snape machnął różdżką i od razu podleciał do niego dziennik.
- Więc po co pan...
- Na Merlina, naprawdę sądziłem, że masz w tej rozczochranej głowie choć ze dwie szare komórki - westchnął kpiąco Snape. Wszystko w nim zdawało się z niej kpić, poczynając od sardonicznego spojrzenia, przez wykrzywione cierpko usta i zaciśnięte w pięści, pajęcze dłonie, aż do ewidentnie lekceważącej ją postawy. Granger poczuła, jak uderza w nią kolejna fala bezsilnej wsciekłości, na chwilę zaślepiając jej umysł płachtą czerwieni. - Chodzi o Malfoya, jeszcze się nie zorientowałaś?
CZYTASZ
Krukowisko || drarry
Random"Moje słowa są jak szpony, gotowe rozszarpać ci gardło. Moje obietnice są krakaniem, zwiastującym nadejście zła." Turniej Trójmagiczny na czwartym roku Harry'ego nie odbył się. Teraz, dwa lata po tym wydarzeniu, gdy trzy szkoły - Hogwart, Beuxbatons...