×15. Sześć filiżanek×

1.6K 209 117
                                    

W gabinecie Dumbledore'a było zaskakująco dużo osób: na fotelach przed biurkiem siedziała już Madame Maxime, Antoine i Draco, Severus Snape krążył po pokoju jak czyhający na swoją ofiarę kocur, a Amelia Patricelli z Międzynarodowej Europejskiej Komisji Przestrzegania Prawa Czarodziejów, siedziała sztywno na fotelu, wyglądając, jakby połknęła kij od szczotki.

Harry wszedł do pomieszczenia zaraz za Baranovem. Reszta zgromadzonych osób wyglądała, jakby już na nich czekała. Antoine siedział rozparty na fotelu, wyglądając na całkowicie wyluzowanego, dyrektorzy rzucali sobie zmartwione spojrzenia, a Malfoy nerwowo skubał rąbek szaty.

- Wiktorze, Harry, siadajcie. - Dumbledore wskazał na dwa wolne miejsca, zwracając się do nowoprzybyłych. - Przechodząc od razu do rzeczy... Znaleziono dzisiaj jednego z uczniów mojej szkoły na skraju Zakazanego Lasu nieprzytomnego, a nad nim wisiał Mroczny Znak... - Dumbledore spojrzał na Snape'a. - Severus po przebadaniu różdżki rzeczonego ucznia stwierdził, że to właśnie za jej pomocą rzucono zaklęcie, więc chłopak przypuszczalnie był pod zaklęciem Imperiusa. Nie muszę chyba dodawać, że nic nie pamięta.

Patricelli zanotowała coś w zeszycie. Harry poczuł ucisk w trzewiach. Czyżby...?

- Dobzi, Albus, ali jaki to ma związek z nami? - zaświergotała Madame Maxime, rzucając piszącej kobiecie nieprzyjazne spojrzenie. - To uczeń twoi szkołi.

Dyrektor Hogwartu skinął głową.

- Nie możemy zakładać, że coś dziejącego się podczas Turnieju nie ma związku ze wszystkimi szkołami, tak Albusie? - Baranov założył nogę na nogę, uprzedzając mężczyznę w odpowiedzi. - Powiedz mi, czy ten uczeń jest związany z którymś z reprezentantów?

Wyglądał, jakby w ogóle nie był zaskoczony tą sytuacją. Widocznie bycie aurorem przez tyle lat zrobiło swoje. Amelia zerknęła na niego i szybko naskrobała coś na marginesie.

- To przyjaciel Pottera - prychnął z naganą w głosie Snape, odwrócony do nich plecami i majstrujący coś przy białych, złoconych filiżankach, wyglądających jak z okresu urzędowania w Hogwarcie Dolores Umbridge. - A jakżeby inaczej... Wszystko, co tu się dzieje, zazwyczaj dotyczy Pottera, Baranov. Jeszcze tego nie zauważyłeś? Marny z ciebie auror... nic dziwnego, że już nim nie jesteś.

- Nie ciebie pytałem, Snape - odparł sucho dyrektor Durmstrangu. - Wierz mi, były śmierciożerca jest ostatnią osobą, której bym zaufał w jakiejkolwiek sprawie. Zwłaszcza, że ciągle mam wątpliwości, czy na pewno były... - Słowa zawisły w powietrzu, lodowato zimne. Harry poczuł dreszcz i jednocześnie pomyślał, że całkiem lubi tego faceta.

- Zaraz mamy szansę się przekonać, kto tutaj kłamie, Baranov - warknął w odpowiedzi Mistrz Eliksirów, odwracając się gwałtownie. Zmierzył mężczyznę pełnym odrazy spojrzeniem, zazwyczaj zarezerwowanym dla Chlopca, Który Przeżył. - Każdy obecny w tym pomieszczeniu za chwilkę wypije veritaserum i powie, co robił wczorajszej nocy i czy przypadkiem nie napadł Ronalda Weasleya...

Wiedziałem, przemknęło przez głowę Harry'ego. Zimny dreszcz przebiegł przez jego ciało, a w gardle poczuł osobliwą suchość. Przez chwilę go zamroczyło i zamrugał gwałtownie, usiłując przywrócić sobie ostrość widzenia.

- Gdzie on jest? - zapytał, gdy tylko poczuł, że odzyskuje kontrolę nad swoim ciałem. - Nic mu nie jest? Wyjdzie z tego?

Mogłem poszukać go wcześniej, pomyślał z goryczą. Mogłem komuś zgłosić, że go nie ma. Mogłem...

- Tak, Harry, spokojnie. Madame Pomfrey dobrze się nim zajmie - odparł Dumbledore, otwierając okno i wyrzucając coś za nie. - Wszystko jest w porządku.

Krukowisko || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz