Rozdział 2 - Ogień

377 53 15
                                    

Zęby Serafina nieustannie szczękały z zimna. Już nawet nie próbował się powstrzymać. Ponownie zadrżał, gdy lodowaty wiatr, zagłuszający wszelkie inne dźwięki, uderzył z nową siłą. Chłopak zastanowił się przez chwilę, czy niosący go Twardołusk Pospolity w ogóle to zauważył.

Nawet jeśli, to pewnie i tak go to nie obchodzi nasunęła się kolejna myśl. Dlaczego miałby się przejmować stanem jednego chłopaka, skoro smoki bezdusznie zabijały setki małych dzieci?

Na myśl o tym szatyn słabo uderzył ręką w czerwoną łapę. W odpowiedzi Twardołusk potrząsnął więźniem od niechcenia. Obaj dobrze wiedzieli, że po dwóch dniach nieprzerwanego lotu chłopak nie ma już sił na walkę. A nawet jeśli udałoby mu się uwolnić z gadzich szponów, to jedyna droga ucieczki wiodła tysiące metrów w dół.

Oddział smoków przeleciał nad kolejną plamą popiołu, która na tle zielonego lasu wyglądała jak otwarta rana. Serafin odmówił w duchu modlitwę za zabitych w bestialskim ataku. Bał się myśleć o tym, ilu wojowników, starców i dzieci zginęło. Tylko dzisiaj minęli pięć doszczętnie spalonych wiosek. Ile osad smoki już zniszczyły? Ile wiosek musi jeszcze spłonąć? Kiedy gady wreszcie zawrócą i zostawią ludzi w spokoju? Chłopak czuł, że zna odpowiedzi na te pytania i błagał Stwórcę, by się mylił. Już nie był w stanie walczyć. Mógł jedynie bezsilnie patrzeć, jak latające potwory krok po kroku, kawałek po kawałeczku, centymetr po centymetrze niszczą jego świat.

Lecący na czele grupy Viridi zaryczał, przebijając się przez huk wiatru. Oddział gadów gwałtownie skręcił na zachód, a zniżające się nad horyzontem słońce oślepiło Serafina. Pierwsze smoki lądowały na dużej polanie, przeciętej przy wschodnim brzegu przez leśny strumień.

Twardołusk lądował spokojniej, niż przywykł do tego chłopak. Puścił go przy brzegu rzeczki, gdy pozostałe gady siadały na trawie. Kiedy Aestas miał stanąć na ziemi, jeden z eskortujących go Kolczogonów pociągnął mocniej za łańcuch oplatający tylne łapy więźnia. Ten stracił równowagę i z hukiem upadł na leśny strumień, rozrzucając kamienie. Pozostałe smoki zarechotały szyderczo. Chciwiec z trudem wypełzł ze strumienia, uruchamiając lawinę wyzwisk pod swoim adresem. Wśród drwin najczęściej dało się słyszeć "Szary Koszmar".

Ziemia zadrżała, gdy na polanie wylądował Viridi. Smoki natychmiast ucichły. Zielonooki Chciwiec spojrzał na swoich więźniów z pogardą, po czym zaczął wydawać rozkazy. Część jego podwładnych znów poderwała się w powietrze, by sprawdzić teren lub zdobyć pożywienie. Pod wpływem kolejnego szarpnięcia łańcuchów, Aestas podniósł się na cztery łapy i podreptał  za trzema Kolczogonami tak szybko, jak tylko pozwalały mu na to więzy. Twardołusk popchnął Serafina pazurem, nakazując mu podążenie w tym samym kierunku.

Granatowe gady zaprowadziły więźniów na skraj polany i posadziły ich przy niewielkim stosie z suchych gałązek. Przywiązały okowy krępujące Chciwca i jeszcze jeden, mniejszy łańcuch do pobliskich drzew.

Nagle Smokobójca poczuł, jak coś metalowego dotyka jego prawego nadgarstka. Zdziwiony spojrzał w dół, by zobaczyć, jak Mikrus Irytujący wielkości kota  zamyka kajdanki. Serafin warknął i uderzył żółto-zielonego gada, który w odpowiedzi  ugryzł lewą dłoń więźnia. Ten wyrwał palce ze smoczej szczęki, ale nawet nie zauważył, jak gadzina śmignęła po mniejszy łańcuch i przypięła jego końcówkę do kawałka metalu krępującego chłopaka. Szatyn wściekle szarpnął kajdanki, próbując się uwolnić. Mikrus zarechotał, widząc jego spełzające na niczym starania, po czym zniknął między drzewami.

Serafin przyjrzał się uważnie kajdankom. Dwa kółka połączone długim na kilkanaście centymetrów drążkiem, wykonane z jednego kawałka metalu. Z grzechotem łańcucha obrócił ręce, by obejrzeć więzy ze wszystkich stron. Nie mógł dostrzec żadnych szczerb, w których połączono trzy elementy. Nie było też dziurki do klucza. Jak Mikrus mu to założył? Obrócił dłonie jeszcze raz. Coś czarnego błysnęło na powierzchni metalowego przedmiotu. Chłopak powtórzył ruch, uważnie wpatrując się w to samo miejsce. Teraz zauważył, jak ostatnie promienie słońca odbijają się od niemal przezroczystej, czarnej bariery.

Jak zgładzić smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz