Kolejne dni mijały w napięciu i nerwowym czekaniu na nieuniknione. Po długim świętowaniu uwolnienia licznej grupy niewolników, ludzie powoli zaczynali rozumieć swoją sytuację. Radosną atmosferę szybko zastąpiła niepewność. Każdy spoglądał w niebo z niepokojem, w każdej chwili spodziewając się ataku Jego żołnierzy.
Smokom nie służyło uwięzienie w niewielkiej dolinie. Jeśli nie warczały na ludzi, to na siebie nawzajem. Przynajmniej przeniesienie byłych niewolników do mniejszej kryjówki zapobiegło poważniejszym konfliktom. Spotkania Rosei z jej doradcami obu gatunków dalej odbywały się każdego poranka, ale panującą między nimi atmosferę trudno było nazwać spokojną.
- Sytuacja jest patowa - oznajmiła przywódczyni swojej radzie tydzień po ostatniej akcji. - On wie, że bez Zaklinacza Magii jesteśmy podatni na ataki, ale zabezpieczenia Fratrisa są na tyle mocne, by Jego magowie nie mogli odnaleźć naszej kryjówki.
- Smoki Go popierają. Cały Smoczy Dom wysławia Jego władzę i potęgę. Nasi szpiedzy nie wychwycili chociażby szeptu poparcia dla ruchu oporu - dodał stary Twardołusk Ognisty i westchnął z rezygnacją. - Nie ma kogo rekrutować.
- Morale nam spadają - przypomniał Oddech Śmierci. - Wszyscy wiedzą, że przegrywamy.
- Coraz częściej wybuchają kłótnie - dodał Aestas. - Tylko wczoraj rozdzieliłem trzy bójki.
- Nawet nasze dzieciaki nie chcą się bawić - mruknął Gerald.
- Grupa łowiecka jest za mała - oznajmił powoli Serafin. Starał się nie patrzeć na Roseę wykrzywiającą pysk w gniewnym grymasie. Dalej nie wybaczyła mu podjęcia decyzji, która doprowadziła do śmierci Fratrisa i czterdziestu innych gadów. - Mamy za mało smoków, by mogły nas transportować na polowania. Nie wspominając o przenoszeniu z powrotem zabitej zwierzyny.
Tak jak na wszystkich ostatnich naradach, smoki zignorowały jego słowa. Jedynie Aestas pokiwał głową.
- Wybiorę kilka najmniej nieprzyjaźnie nastawionych do ludzi smoków i polecę im brać udział w polowaniach - oznajmił Biały Koszmar. - Jeśli zaczniemy głodować, nastroje wcale się nie poprawią.
- Masz moje przyzwolenie - odparła Rosea, a pozostałe gady pokiwały głowami. Serafin zacisnął mocno pięści, ale nie odezwał się ani słowem. Wiedział, że nie ważne, co zrobi, jedynie pogorszy swoją sytuację. W ostatnim czasie smoki odczytywały każde jego słowo jako atak na ich gatunek.
"Rosea to baba. Śmiertelnie niebezpieczna, ale dalej baba. Strzeliła focha, kiedyś jej przejdzie" powiedział dwa dni wcześniej Gerald na ich wieczornym omówieniu dnia. Chłopak modlił się w duchu, by owe "kiedyś" nadeszło jak najszybciej.
- Musimy podnieść morale - stwierdził rzeźnik. - Najlepiej jakąś akcją. Niech wszyscy zobaczą, że dalej jesteśmy groźni.
- Na której ktoś znowu coś rozwali i tym razem nie będzie już czego zbierać - syknął Oddech Śmierci, patrząc prosto na Serafina. Smokobójca odwarknął i zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Był w stanie znieść ignorowanie jego osoby, ale wysłuchiwanie otwartych obelg to co innego!
- Myślę... - wtrącił szybko Aestas, wchodząc między chłopaka a czarnego gada. Obaj niechętnie odsunęli się od siebie, luzując pazury i puszczając broń. - ...że możemy zaatakować budowę areny. Nie jest punktem strategicznym, więc jej ochrona jest słaba. Łatwo się do niej dostać. A uszkodzenie lub całkowite zniszczenie projektu będzie dla Niego potężnym ciosem wizerunkowym.
- To może się udać - przyznała Rosea, stukając pazurami o podłoże. Pozostałe dwa smoki nie wyraziły sprzeciwu. Przywódczyni zwróciła się do Twardołuska: - Poleć szpiegom, by skupili się na Zachodniej Dolinie. Chcę wiedzieć o niej wszystko. Od długości wart po rozkład sieci jaskiń. - Przy ostatnich słowach spojrzała na Oddech Śmierci. Oba gady pokiwały głowami. - Aestasie, zajmiesz się doborem smoków do tej akcji.
CZYTASZ
Jak zgładzić smoka
FantasíaKontynuacja książki pt. "Jak zabić smoka". Po szalonej misji w towarzystwie Aestasa, życie Serafina wywróciło się do góry nogami. Jego dom przestał istnieć, a rodzina odeszła. Tymczasem On, Czarny Koszmar, przywódca wszystkich smoków, rośnie w si...