Rozdział 9 - Rosea

325 49 21
                                    

Serafin dogonił Roseę dopiero przed wejściem do przeznaczonej Aestasowi pieczary. W rozsądnej odległości od przywódczyni zgromadził się tłum gapiów, przyciągnięty jej głośnym przemarszem przez dolinę. Smoki szeptały między sobą, dzieląc się opiniami.

- Dlaczego przyszła do niego tak szybko? - zastanowił się cicho Bombowiec Pospolity, nie kierując swoich słów do nikogo konkretnego.

- Na pewno chce już przygotować plan obalenia Jego - odezwał się pogodny głos za plecami Serafina. Chłopak podskoczył z zaskoczenia i odwrócił się do Sola. Nawet nie zauważył, że Kudłacz poszedł za nim.

- Możliwe, ale chodzi tu o coś jeszcze. O coś dużo istotniejszego - wtrącił się do rozmowy Kolczogon Sercowy. Fuksjowy gad był trochę większy od swoich granitowych pobratymców. Z każdej jego łuski wyrastały haczykowate kolce, stanowiące trudną do przebicia barierę. Nieostrożnie zadany cios mieczem lub toporem mógł uwięzić broń między wypistkami smoczego pancerza, nie wyrządzając mu żadnej krzywdy. Poza kolorem, fuksjowy stwór różnił się od Kolczogona Jeżowego charakterystycznym kształtem rogów, od których gatunek otrzymał swoją nazwę: złączone razem przyjmowały kształt serca.

Serafinowi ścisnęło gardło. Kilka dni przed rozpoczęciem wyprawy z Aestasem, Uriel zabił takiego smoka, by podarować jego rogi Orianie jako symbol oświadczyn. Smokobójca nie wiedział, czy dziewczyna zdążyła powiesić prezent na drzwiach swojego domu. Wioska mogła zostać zrównana z ziemią, zanim para zdążyła się zaręczyć.

- Co może być ważniejsze od pokonania Jego? - spytał Sol niedowierzająco. Kolczogon wywrócił oczami.

- Miłość, naturalnie - oznajmił, jakby nie było na świecie bardziej oczywistego zjawiska.

- Mówisz, że oni... - upewnił się Kudłacz, wskazując ogonem na Roseę znikającą w wejściu do groty. Fuksjowy stwór pokiwał głową z uśmiechem. Kilka smoków przysłuchujących się rozmowie zachichotało jak zawodowi plotkarze, a reszta jedynie wywróciła oczami. - Skąd to wiesz?

- Przecież to widać na pierwszy rzut oka!

Któryś Twardołusk Pospolity prychnął. Kolczogon spiorunował sangwinowego smoka wzrokiem.

- Chcesz mi coś powiedzieć? - warknął, rozczapierzając pazury.

- Wy, Kolczaste Skóry, myślicie tylko o jednym - prychnął Twardołusk, nie przejmując się pobratymcem stającym w pozycji bojowej. Kilka smoków przezornie cofnęło się o parę kroków. - Wrzucacie tę swoją miłość wszędzie, nawet jeśli zupełnie nie ma tam na nią miejsca.

- W takim razie o co twoim zdaniem chodzi? - zaciekawił się Sol, jakby nie zauważył, że dwaj rozmówcy zaraz skoczą sobie do gardeł.

- Rosea pokładała w Aestasie zbyt wielkie nadzieje. Uczyniła go legendą i symbolem sprzeciwu władzy Jego. Jednak Aestas wcale nie leciał na północ, by znaleźć sposób na zabicie Jego, tylko siebie - odparł czerwony gad.

Wśród słuchaczy poniósł się niedowierzający wrzask. Bombowiec Pospolity skoczył na Twardołuska i przygniótł go do ziemi.

- Odwołaj to, kłamliwa jaszczurko - syknął, a część smoków poparło warknięciami jego słowa.

- Mówię prawdę - odparł spokojnie sangwinowy. - Na własne oczy widziałem, jak On wziął zdobyty przez Aestasa miecz i zranił go w pysk. Dobrze wiecie, co to oznacza.

- Łżesz!

- Kłamca!

- Zabij go!

Lecz tym razem oburzonych głosów było dużo mniej. Część smoków spuściła łby i niepewnie drapało pazurami ziemię. Nawet Bombowiec i Sol mieli niepewne miny, jakby obawiali się, że Twardołusk może mieć rację.

Jak zgładzić smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz