Kilka kilogramów nagle spoczęło na piersi Serafina, gwałtowanie wyrywając go ze snu.
- Aestas kazał przekazać, że odlatuje za pięć minut i nie czeka ani sekundy dłużej - zaskrzeczał Mikrus Irytujący.
- Zaraz... będę... - wydusił z siebie chłopak, co z siedzącym na piersi smokiem wcale nie było takie łatwe. Mikrus pokiwał głową zadowolony i wyleciał z jaskini tak szybko, jak się pojawił.
Serafin sturlał się z posłania, półprzytomnym wzrokiem rozglądając się za swoimi ubraniami. Leżąca obok Nastia przewróciła się na drugi bok, mrucząc coś pod nosem przez sen. Po drugiej stronie jamy Damian nawet nie drgnął. Tylko Edgar podniósł się na łokciu i jednym, półotwartym okiem spojrzał na bratanka.
- Serafin... co się stało z waszymi posłaniami? - Chłopak podążył wzrokiem za stryjem na dwa leżące tuż obok siebie koce. Szybko się odwrócił, udając, że sięga po spodnie, by ukryć rumieniec.
- Eee... było dzisiaj w nocy bardzo zimno - wyrzucił z siebie pierwsze, co przyszło mu do głowy. Edgar najwyraźniej również był zbyt zmęczony, by zastanawiać się nad tą odpowiedzią. Jedynie skinął głową i wrócił do snu.
Serafin szybko skończył się ubierać, hałasując jak słoń w składzie porcelany, ale reszcie lokatorów jaskini najwyraźniej w ogóle to nie przeszkadzało. Wybiegł na zewnątrz, po drodze zapinając pas z mieczem. Aestas już czekał na zewnątrz, promienie szczytującego słońca odbijały się od jego białych łusek. Zdaniem chłopaka, smok wyglądał na zbyt wesołego jak na tę porę dnia.
- No nareszcie! Ile można czekać! - krzyknął Chciwiec, jak tylko Serafin wyłonił się z jaskini. Zanim chłopak zdążył mu odpowiedzieć, tamten chwycił go w szpony i wystrzelił w powietrze. Ziemia w dole zmalała gwałtowanie, pęd powietrza uderzył Smokobójcę w twarz, co nie tworzyło dobrego połączenia z niewyspaniem. Kiedy wylegujące się w wąwozie smoki stały się niewiele większe od mrówek, Aestas wyrównał lot i poszybował na południe, raz po raz uderzając skrzydłami, by utrzymać odpowiednią prędkość.
Po kilkunastu minutach zobaczyli Tanvidem. W oczy wyraźnie rzucała się czarna plama wypalonej ziemi, którą poprzedniego dnia zostawiły po sobie spaczone Mikrusy. Zniszczenia odcinały się wyraźnie na tle ocalałych budynków niczym otwarta rana. Kręciło się tam kilka osób, być może z nadzieją, że uda im się odnaleźć ocalony z płomieni dobytek.
Aestas wykręcił koło nad miastem i wylądował na otaczających je polach. Już czekali na nich pozostali członkowie rady rebelii. Przywitali nowo przybyłych skinieniami głów. Mieszczanie jeszcze się nie pojawili.
- Serafinie, od kiedy ludzie noszą koszule założone na lewą stronę? - spytała Rosea, przywitawszy się z partnerem czułymi trąceniami pyska. Gerald wzniósł oczy do nieba, a Twardołusk Ognisty uśmiechnął się rozbawiony. Smokobójca spojrzał na swój ubiór i poczuł się, jakby miał zaraz spłonąć ze wstydu. Aestas westchnął i osłonił go skrzydłem przed wzrokiem pozostałych członków rady. Chłopak momentalnie ściągnął z siebie koszulę, przewrócił na drugą stronę i założył jeszcze raz. Kiedy Chciwiec odsunął się od już poprawnie odzianego towarzysza, bramy Tanvidem się otworzyły, ukazując radę miasta. Szybkim krokiem przemierzyli pola i krótko przywitali się z rebeliantami. Wymieniono się raportami o stratach w bitwie, a następnie ustalono, co zrobić z ciałami wrogów.
- Ciała Mikrusów zabitych w mieście przesłaliśmy do stolicy razem z raportem. Być może królewskim magom uda się znaleźć skuteczną broń przeciwko tej demonicznej magii - dodał na koniec Romuald. Smoki nie wyglądały na zbyt zainteresowane tym faktem, tylko Liber prychnął z rozbawieniem.
- Wątpię, by im się udało. Od tysięcy lat prowadzi się nad nią badania i żadne z otrzymanych rozwiązań nie było zadowalające - wyjaśnił, na co mieszczanie wymienili jedynie poirytowane spojrzenia.
CZYTASZ
Jak zgładzić smoka
FantasyKontynuacja książki pt. "Jak zabić smoka". Po szalonej misji w towarzystwie Aestasa, życie Serafina wywróciło się do góry nogami. Jego dom przestał istnieć, a rodzina odeszła. Tymczasem On, Czarny Koszmar, przywódca wszystkich smoków, rośnie w si...