Szybkie info: nowe rozdziały będą się pojawiać w soboty o 11.00. Życzę miłego czytania. ^^
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szara chmura niesiona letnim wiatrem powoli płynęła po niebie, odsłaniając popołudniowe słońce. Ciepłe promienie padały na liście drzew, leśne strumienie i wijące się drogi. Odbiły się od brudnych, białych łusek i klingi ostrego miecza. Dwa kształty na tle morza popiołu były niczym księżyc i samotna gwiazda na nocnym niebie.
- Zrób to szybko.
Powietrze przeszył żałosny krzyk. Młody szatyn wzniósł miecz wysoko nad głowę. Stojący przed nim smok uśmiechnął się lekko, zamknął błękitne oczy, rozłożył szerzej skrzydła i wypiął pierś, zapraszając do zadania ciosu.
Ostatnia łza spłynęła po policzku Serafina. Zacisnął zęby i gwałtownie opuścił miecz. Ostrze ze świstem przecięło powietrze, zmierzając w stronę smoczego serca.
Jednak klinga nie dotarła do celu.
Smokobójca usłyszał syk płomieni. Ogień uderzył w ostrze miecza, wytrącając broń z rąk Serafina i boleśnie parząc palce. Chłopak z krzykiem odskoczył do tyłu, potrząsając poparzonymi dłoniami. Jednocześnie Aestas zaryczał z bólu.
Gorące ostrze przecięło brudne łuski na prawym ramieniu Chciwca, po czym odbiło się od jego łapy i upadło na ziemię. Tymczasem powietrze wypełnił łopot skrzydeł.
Towarzyszy otoczyły dwa tuziny smoków. Część z nich usiadła na ziemi, poruszając tumany popiołu, a reszta dalej unosiła się w powietrzu. Serafin natychmiast zacisnął poparzone palce na rękojeści własnego miecza, cicho sycząc z bólu, kiedy tuż za nim coś zawarczało groźnie. Smokobójca odwrócił się w stronę źródła dźwięku.
Stał tam największy Szablozęb Chaosu, jakiego chłopak w życiu widział. Szare monstrum wzrostem dorównywało rosłemu ogierowi. Z jego górnej szczęki wystawała para długich, ostrych kłów. Białe, powyginane jak u młodego jelenia rogi osłaniały intensywnie żółte ślepia. Zakrzywione pazury z zadziorami i naturalnie występujące, okrągłe dziury w błonie przy zewnętrznej krawędzi skrzydeł nadawały mu upiornego wyglądu.
Nie poprawił się w myślach. Raz widziałem równie wielkiego Szablozęba. To była noc, kiedy...
Palce Serafina ześlizgnęły się z rękojeści miecza. Przerażony chłopak cofnął się o krok. Błysk w żółtych oczach potwora sugerował, że on też rozpoznał swoją niedoszłą ofiarę. I że „niedoszłą" już długo nie zostanie.
- Jesteś jeszcze większym tchórzem, niż się spodziewałem. - Szablozęb spojrzał na mówiącego. Serafin podążył za jego wzrokiem.
Przed Aestasem stał Chciwiec Niezniszczalny o zielonych oczach. Był nieco większy od swojego błękitnookiego pobratymca, natomiast rogi miał wyraźnie dłuższe. Czyste, kryształowo białe łuski kontrastowały z szarym popiołem. Chłopak szybko się domyślił, że nowo przybyły jest przynajmniej o dziesięć tysięcy lat starszy od drugiego Koszmaru.
- Bardzo ważnym i niebezpiecznym tchórzem, skoro On wysłał po mnie aż wielkiego Viridiego. A może jestem tylko nic nie znaczącym tchórzem, ale to oznacza, że ty jesteś jeszcze mniej ważny - odparł Aestas, podchodząc do starszego Chciwca. W jego zmęczonych, błękitnych oczach przez chwilę zabłysła dawna zawziętość.
Kilka smoków warknęło gniewnie, ale Viridi uspokoił ich ruchem skrzydła. Prychnął pogardliwie, odwracając się od Aestasa.
- Niech się cieszy, póki jeszcze może - rzucił. Spojrzenie zielonych jak sosnowe igły oczu spoczęło na Serafinie. - Najchętniej zabiłbym cię tu i teraz. Będziesz nas tylko spowalniał. Ale nasz Mistrz zażyczył sobie żywego zwierzaczka Aestasa. Jak będziesz wykonywał moje rozkazy, to dotrzesz na miejsce w jednym kawałku.
CZYTASZ
Jak zgładzić smoka
FantasíaKontynuacja książki pt. "Jak zabić smoka". Po szalonej misji w towarzystwie Aestasa, życie Serafina wywróciło się do góry nogami. Jego dom przestał istnieć, a rodzina odeszła. Tymczasem On, Czarny Koszmar, przywódca wszystkich smoków, rośnie w si...