Rozdział 26 - Czerń

223 30 2
                                    

- Nie możemy ich porzucić! – krzyknął Serafin, wskazując dłonią na sześcienne klatki. Uwięzieni w środku ludzie nie mogli go usłyszeć, ale wszyscy podnieśli się, by stanąć przy metalowych prętach. Chłopak czuł na sobie ich błagalne spojrzenia. – Mamy teraz szansę! Musimy ją wykorzystać!

- Nie możemy! – sprzeciwił się Fratris. – Nie utrzymamy długo pozycji! Musimy się wycofać, zanim poniesiemy dotkliwe straty!

- Nie poniesiemy – odparł Smokobójca. – Zrobimy to szybko, On nawet się nie zorientuje. – Ruchem ręki polecił stryjowi i trzem pozostałym wojownikom dostać się do najbliższej klatki. Zaklinacz Magii westchnął.

- Bierzesz odpowiedzialność za tę operację? – spytał z rezygnacją.

- Biorę – odparł stanowczo Serafin. Szybko pobiegł za czwórką starszych mężczyzn, tłumiąc wątpliwości. Fratris podążył za nim, zgrzytając szponami o skałę.

Kiedy chłopak ze smokiem dobiegli do klatki, Edgar już tłumaczył niewolnikom, gdzie mają biec. Zaklinacz Magii znów wypowiedział zaklęcie, a metalowe drzwi zamieniły się w pył. Brudni, wychudzeni i poharatani ludzie wypadli na zewnątrz i popędzili we wskazanym kierunku. Jeden z oddziałów opuścił swoją dotychczasową pozycję, aby osłonić ucieczkę.

- Teraz tam - polecił Serafin, wskazując na kolejną klatkę.

- Nie zdążymy - odparł Fratris, patrząc w niebo. Żołnierze Jego wypadali z jaskiń nieprzerwanym strumieniem, podczas gdy rebeliantów z każdą chwilą było coraz mniej. Nawet Aestas wolniej się poruszał, rzadziej zadawał ciosy. Już nie był w stanie uchylić się przed każdym atakiem. Serafin przełknął ślinę.

- To musimy się pośpieszyć - warknął. Pobiegł we wskazanym kierunku, nie czekając na odpowiedź. Czwórka mężczyzn bez słowa podążyła za nimi, po krótkiej chwili do tupotu stóp dołączył również szczęk szponów.

Umazane błotem truchło z hukiem uderzyło o ziemię tuż obok chłopaka. Szyja Pustopaszcza Skorpioniego została wygięta pod nienaturalnym kątem. Język wypadł spomiędzy nieruchomych szczęk. Serafin odniósł wrażenie, że martwe, zielone oczy wpatrywały się prosto w niego.

Jestem tutaj, bo ty tak zdecydowałeś zdawały się mówić. Smokobójca wzdrygnął się i pobiegł za czwórką towarzyszy. Nadal czuł na sobie spojrzenie martwego smoka.

Ziemia zatrzęsła się ponownie. Cztery Twardołuski Pospolite stanęły przed wojownikami, blokując im drogę do kolejnej klatki. Serafin z okrzykiem bojowym skoczył na najbliższego z nich, pchając włócznią w pysk. Tamten zwinnie uskoczył, po czym uderzył przeciwnika łapą zakończoną czterema ostrymi szponami. Chłopak zasłonił się tarczą. Kątem oka widział, jak stryj i pozostali wojownicy ścierają się z pozostałymi trzema gadami. Za ich plecami Fratris mruczał coś niewyraźnie.

Błękitna błyskawica z hukiem przecięła powietrze nad głową Serafina. Uderzyła prosto w pierś walczącego z nim Twardołuska. Tamten zdążył jedynie spojrzeć ze zdziwieniem na czarną plamę wypaloną na jego czerwonych łuskach, po czym zacharczał i padł bez życia na ziemię.

Pozostałe trzy smoki z przerażeniem patrzyły na upadające ciało. Jeden szybko oderwał wzrok od truchła towarzysza, szukając źródła błyskawic.

Edgar natychmiast wykorzystał sytuację. Wbił włócznię w otwartą paszczę sparaliżowanego ze strachu Twardołuska, zanim tamten zdążył się otrząsnąć. Trzej wojownicy zaatakowali pozostałe dwa smoki.

- Serafin! Szybko! - syknął Zaklinacz Magii zza pleców chłopaka, powstrzymując go przed dołączeniem do potyczki. Smokobójca popatrzył niepewnie na swoich ludzi. Nie powinien ich zostawić bez słowa.

Jak zgładzić smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz