Serafin ostrożnie wyjrzał zza kanciastego głazu. Po lewej stronie, na tle gwiazd, rysowała się sylwetka góry Jego, Smoczego Domu. Zbroja z pancerza Twardołuska Burzowego lub, jak wolał Aestas, Skrzydła Gromu leżała na nowym właścicielu, jakby została stworzona właśnie dla niego. Zaskakująco lekka, idealnie przylegała do ciała Smokobójcy, nie ograniczając ruchów.
Tymczasem Sol zszedł górską ścieżką na kamienną półkę, gdzie przesiadywał inny Kudłacz Ryczący, lustrując wzrokiem główną dolinę smoczego królestwa. Kryjówka Serafina mieściła się na tyle blisko, by mógł usłyszeć słowa wartownika:
- Sol, co ty tutaj robisz?
- Tak sobie pomyślałem, że będzie dzisiaj bardzo ładny poranek i fajnie będzie dzisiaj trzymać wartę - odparł pogodnie lwio-smok.
- Ale ja dzisiaj... - Serafin był pewien, że żołnierz Jego przerwał na widok miny zawiedzionego Sola. - Wiesz, możesz dzisiaj trzymać wartę za mnie.
- Naprawdę?! - wykrzyknął uradowany rebeliant.
- Tak, jasne. Miłej zabawy - odparł szybko drugi Kudłacz, już się oddalając. Wzbił się powietrze, a Serafin usłyszał jeszcze niewyraźne: - Kretyn.
Smokobójca odczekał, aż uderzenia skrzydeł ucichną i wyślizgnął się z kryjówki. Ostrożnie stawiając stopy, zszedł do Sola, który już spoglądał na stanowiska innych wartowników.
- Jak nam idzie? - spytał chłopak.
- Odlatuje jeszcze jeden, został ostatni. Widać stąd nasz cel - zameldował lwio-smok. Serafin podbiegł do towarzysza i spojrzał w głąb doliny. Kilkadziesiąt metrów niżej rysowały się niewyraźne kształty ludzkich sylwetek w klatce kilkakrotnie większej od tych, w których Łowcy przetrzymywali złapane smoki.
Trzeci Kudłacz Rykliwy wylądował na skalnej półce i skinął łbem pobratymcowi. Sol chwycił Smokobójcę w swoje kocie łapy i zleciał do ostatniego stanowiska. Z daleka usłyszeli kłótnię dwóch gadów.
- Nikt nie powiadamiał mnie o zzzmianie! - warknęła długa na dziesięć metrów Kobra Skrzydlata o łuskach w kolorze piasku i szerokim kapturze, ozdobionym dwoma ciemniejszymi plamami. Z jej ciała wyrastały trzy pary smukłych, błoniastych skrzydeł, obecnie złożonych wzdłuż tułowia. Patrzyła na rozmówcę parą dużych, czarnych oczu osadzonych na zaokrąglonym łbie.
- Mnie kazali iść tutaj! Jak coś się nie podoba, to idź gadać z dowództwem! - sprzeciwił się Pustopaszcz Skorpioni, który wyglądał jak skrzyżowanie gada ze stawonogiem. Poruszał się nisko nad ziemią na krótkich łapach, których przednia para została przekształcona w długie na metr szczypce. Z pokrytego szerokimi łuskami grzbietu wyrastały poszarpane skrzydła. Na końcu niedługiej szyi mieścił się kanciasty łeb z ledwo widocznymi rogami. Osadzony na końcówce wygiętego w łuk ogona kolec jadowy delikatnie kołysał się w prawo i w lewo.
- Czekaj - syknął pierwszy wartownik. Kilka razy wysunął czarny, rozwidlony język. - Czuję człowieka!
- Tu jest ich cała klatka - mruknął Pustopaszcz.
- Nie ich. Tam! - krzyknął ogromny wąż, patrząc prosto na ukrytych między skałami rebeliantów. Sol spojrzał ze zdziwieniem na Serafina, kiedy ten przeklął siarczyście pod nosem.
Skorpion skoczył na wartownika, zanim zdążył podnieść alarm. Dwa stwory potoczyły się po ziemi. Kobra szybko otrząsnęła się z zaskoczenia. Oplotła przeciwnika swoim długim ciałem, unikając jego szczypiec i unieruchomiła ogon z kolcem jadowym. Pustopaszcz stęknął z bólu, bezskutecznie próbując kopnąć węża tylną łapą, ale ten tylko wzmocnił swój uścisk.
CZYTASZ
Jak zgładzić smoka
FantastikKontynuacja książki pt. "Jak zabić smoka". Po szalonej misji w towarzystwie Aestasa, życie Serafina wywróciło się do góry nogami. Jego dom przestał istnieć, a rodzina odeszła. Tymczasem On, Czarny Koszmar, przywódca wszystkich smoków, rośnie w si...