Smoki ryknęły, uderzając ogonami o ziemię w gadzim aplauzie. Nie zwróciły uwagi na spojrzenia rzucane im spode łbów. Kilka osób z niezadowoleniem patrzyło, jak Aestas wyciąga łapę do przeciwnika i pomaga mu wstać.
Serafin podniósł się z ziemi, prawą ręką obejmując biały szpon. Ból w lewym ramieniu powoli ustawał, ale chłopak chwilowo wolał dodatkowo nie nadwyrężać kończyny. Puścił łapę przyjaciela, z trudem zbierając resztki godności.
Spędził tyle czasu z Aestasem. Sądził, że już dobrze go poznał. Że zna jego sposób walki. Zapomniał, że stoi przed najgroźniejszym smokiem na świecie i zlekceważył przeciwnika. A przecież tyle razy widział, jak Biały Koszmar pokonuje zarówno smoki, jak i ludzi.
Zerknął na swoich pobratymców. Większość z nich z niezadowoleniem lub z trudem ukrywaną nienawiścią wpatrywało się w stojące przed nimi smoki. Reszta patrzyła z niezadowoleniem na Serafina. Jak śmiał przegrać? Przecież miał udowodnić gadom, że z ludźmi trzeba się liczyć!
Pod ciężarem tych spojrzeń chłopak szybko odwrócił wzrok. Kątem oka zauważył jeszcze zakrytą ciemną brodą twarz rzeźnika. Wykrzywił usta w uśmiechu pełnym pogardy dla przegranego.
Rosea przepchnęła się między swoimi smokami, by stanąć obok Aestasa.
- Myślę, że już wszyscy wiedzą, na czym to polega. Starajcie się unikać zadawania zabójczych ciosów. Nie chcę mieć tu żadnych trupów ani ran wykluczających z kolejnych walk i bitew. Czy to jasne? - spytała, patrząc na otaczających ją ludzi i smoki. Zgromadzeni niechętnie pokiwali głowami. - Podzielcie się na grupy i rozpoczynajcie!
Smoczyca znów wycofała się pod drzewa, zostawiając miejsce dla walczących. Rzeźnik skinął głową Edgarowi i jeszcze jednemu mężczyźnie. W trójkę podeszli do Kolczogona Jeżowego. Reszta wojowników poszła w ślady Geralda. Tłum rozpierzchł się po polanie i nastąpiły wymiany pierwszych ciosów.
Serafin ponuro przyglądał się, jak jego stryj i rzeźnik okrążają przeciwnika. Smok wyglądał na rozbawionego, kiedy od niechcenia ugiął łapy w pozycji bojowej i zakołysał ogonem, wybierając cel swojego ataku.
Dwaj mężczyźni równocześnie skoczyli na gada. Jeden uderzył toporem w jego bok, a drugi spróbował dostać się do podbrzusza. Kolczogon sparował pierwsze uderzenie kolcami na krawędzi skrzydła, a drugie odepchnął łapą. Cofnął się do tyłu, by mieć przed sobą obu przeciwników. Przysiadł na tylnych łapach, szykując się do skoku. W ferworze walki zupełnie zapomniał o trzecim wojowniku, który teraz z okrzykiem rzucił się na smoka. Stwór w ostatniej chwili odepchnął atakującego, z trudem sparował topór rzeźnika, odwracając się tyłem do stryja Serafina. Mężczyzna natychmiast uderzył mieczem w szparę między kolcami na karku przeciwnika. W ostatniej chwili zatrzymał rękę, ale impet uderzenia i tak pchnął granatową głowę do przodu.
- Wygraliśmy - oznajmił Edgar, cofając ostrze.
- Rewanż? - spytał rzeźnik, obracając w dłoniach topór.
- Ja się dopiero rozgrzewam - odparł Kolczogon. Skoczył na Geralda, nie dając mężczyznom czasu na odpowiedź.
Nastia podeszła do Serafina i podała mu jego włócznię. Smokobójca zamiast odebrać broń, delikatnie ułożył dłonie dziewczyny na drzewcu.
- Co robisz? - spytała zdziwiona.
- Teraz ty będziesz walczyć - oznajmił, zaciskając palce dziewczyny na długim kawałku drewna.
- Ale ja nie potrafię... - szepnęła dziewczyna.
- Teraz się nauczysz! - odparł Serafin i delikatnie pociągnął ją w stronę Aestasa. Dziewczyna posłusznie ruszyła za nim.
CZYTASZ
Jak zgładzić smoka
FantasyKontynuacja książki pt. "Jak zabić smoka". Po szalonej misji w towarzystwie Aestasa, życie Serafina wywróciło się do góry nogami. Jego dom przestał istnieć, a rodzina odeszła. Tymczasem On, Czarny Koszmar, przywódca wszystkich smoków, rośnie w si...