Rozdział 34 - Narada

167 27 0
                                    

Para Twardołusków Pospolitych stała przed wejściem do najgłębszej jaskini w dolinie. Niskimi warknięciami odstraszała każdego smoka lub człowieka, który odważył się zbliżyć chociażby na odległość kilku metrów. Rosea wybrała tę dwójkę ze względu na ich podeszły wiek - miała nadzieję, że gorszy słuch uniemożliwi im poznanie toczącej się w środku rozmowy.

- Jak mogłam być tak głupia?! - ryknęła. Chodziła nierównym korkiem po grocie raz w jedną, raz w drugą stronę, lewą łapą przyciskając do piersi swoje jajo. Reszta rady stłoczyła się w najodleglejszych kątach, unikając wzroku przywódczyni. - On wiedział! Wszystko zaplanował! A my poruszaliśmy się jak pionki w Jego grze! Zrobiliśmy dokładnie to, czego chciał! Podaliśmy mu zwycięstwo na tacy!

Serafin milczał razem z resztą zebranych, patrząc w czubki własnych butów. Smoczyca miała całkowitą rację. Dali się oszukać równie łatwo jak małe dzieci. On doskonale wykorzystał matczyne instynkty Rosei, by zmusić ją do wysłania szybkiej, ale nieostrożnej grupy ratunkowej. Odciął im drogę ucieczki, zostawiając tylko jedno, niepewne wyjście. Potem wystarczyło jedynie ruszyć tropem uciekinierów i wtargnąć do ich kryjówki. Rebelianci mieli szczęście, że udało im się uciec do drugiej doliny. A może to też jest część Jego planu? Chłopak zadrżał na samą myśl. Nie odważył się wypowiedzieć jej na głos.

- Nie przegraliśmy. Jeszcze nie - odezwał się niespodziewanie Twardołusk Ognisty. - On wygrał tę bitwę, ale do końca wojny jeszcze daleka droga. Jeśli się poddamy, zrobimy dokładnie to, co On chce - przerwał na moment, ale widząc jak Rosea ponuro wpatruje się w ziemię, zaczął mówić dalej: - Nie możemy tego zrobić. Za daleko zaszliśmy, by teraz wszystko porzucić. Sama najlepiej wiesz, dlaczego walczymy. Dlaczego nie możemy pozwolić, by On został u władzy. Jesteśmy to winni tym, co zginęli w walce oraz tym, którzy walczą dalej. Jesteśmy to winni przyszłym pokoleniom - dodał, wskazując pazurem na jajo. Smoczyca nie odpowiedziała, jedynie mocniej przytuliła swojego niewyklutego potomka.

- Roseo, Dignus ma rację - zauważył Aestas, powoli podchodząc do partnerki. Położył pazury na gładkiej powierzchni jaja i spojrzał w oczy smoczycy, lecz tamta nie podniosła na niego wzroku. - Nie możemy pozwolić, by coś mu się stało. Nie możemy pozwolić, by żył w przyszłości, którą widzieliśmy.

- Nie widzisz tego!? - syknęła, nagle piorunując go wzrokiem. - Dążąc do jednego, tracimy drugie! Gdybym nie wysłała oddziału po nasze jajo, dalej mielibyśmy główną dolinę!

- Teraz jest już bezpieczne - zauważył Twardołusk. - Teraz, walcząc z Nim, też będziesz je chronić.

- A jeśli znów zostaniemy rozdzieleni? Jeśli znów będę musiała wybierać? - spytała Rosea łamiącym się głosem.

- To wtedy będziesz mądrzejsza i nie dasz się oszukać. Znajdziesz rozwiązanie - powiedział łagodnie Dignus. - Każdy popełnia błędy, czasami nawet takie o okropnych konsekwencjach. Najgorsze, co można wtedy zrobić, to zwinąć się w kłębek w najciemniejszym kącie najgłębszej jaskini. Nie. Trzeba się podnieść i iść dalej. Wyciągnąć wnioski, naprawić błędy i zadbać, by nigdy więcej się to już nie wydarzyło.

Rosea w milczeniu wysłuchała jego słów, znów przyglądając się podłożu. Kiedy skończył, poruszyła się niepewnie i otworzyła pysk, ale w końcu jedynie przytuliła mocniej jajo.

- Więc? - spytał delikatnie Twardołusk. Odczekał chwilę, ale smoczyca dalej milczała. - Co nam rozkażesz, przywódczyni?

Rosea rozejrzała się po zebranych, jakby miała nadzieję, że te słowa jednak były adresowane do kogoś innego. Zamiast tego zobaczyła trójkę smoków i parę ludzi patrzących na nią wyczekująco. Delikatnie przesunęła jajo na swojej piersi.

Jak zgładzić smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz