Rozdział 17

588 26 2
                                    

Wsiadłam do busa.
Była piąta rano. Mogłabym sobie jeszcze spokojnie spać, ale Dawid prosił, abym przyjechała wcześniej, bo chce ustalić kilka szczegółów.
Super.
Znaczy.. nie, że się nie cieszę z naszego spotkania, ale koncert jest dopiero po południu.

Zajełam miejsce w fotelu na przodzie pojazdu. Długość trasy mieliśmy pokonać w około dwie lub trzy godziny.
Od razu założyłam słuchawki i puściłam w losowej kolejności album "Pop & Roll" Dawida.

Jako pierwsza zabrzmiała mi w uszach piosenka "Czas".
Bardzo lubię ten utwór. Jest taki.. znajomy.
Wydaję mi się, że znałam go dużo wcześniej, niż zostałam kwiato.
"Czas ustala zasady, nie pomija nic.."
Wczułam się w rytm i słowa.

Jako następną usłyszałam "Szepcze".

"Szepcze myślę, więc jestem tu, ciągle szukam cię.. "
A może już znalazłeś?
Ugh..
Te moje myśli...

Na drodze nie było wcale kroków. Trasę pokonaliśmy w dwie godziny. Całkiem szybko..
Wysiadłam z pojazdu. Wytargałam swój bagaż ze schowka i spojrzałam na zegarek.
Siódma sześć.

Rozejrzałam się wokół.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, gdzie jestem.
W Gorzowie..
W mieście, gdzie urodził i wychował się ON.
Dawid.

O dziwo jestem w tym miejscu pierwszy raz, choć nie miałam daleko stąd do mojego rodzinnego domu. Pamiętam, gdy kiedyś chciałam tu przyjechać na koncert, ale rodzice wtedy nie dali rady.

Wyjęłam komórkę.
Wybrałam numer Dawida i czekałam.
Nie odbierał.
Prawdopodobnie jeszcze spał. Taaak. Na pewno spał.

Cóż.. chyba jestem teraz zdana tylko na siebie.
Wyszukałam w internecie najbliższą przechowalnie bagaży i ruszyłam w jej stronę. Była blisko, bo zaledwie kilometr stąd.
Zostawiłam swój ciężar i zabrałam ze sobą tylko telefon i portfel.
Miasto o tej porze było pogrążone jakby w śnie. Panowała lekka mgła, ale temperatura była w sam raz.

Wbiłam w mapy miejsce zamieszkania Dawida. W internecie krążyło wiele plotek, że mieszkał pod podanym adresem. Więc.. czemu by nie przejść się po okolicy?

Cóż nie powiem, że cel był blisko, więc zamówiłam taksówkę. Podwiozła mnie kilkanaście kilometrów i zatrzymała się przed pobliskim parkiem.
Urządziłam sobie krótki sparcer.

Postanowiłam założyć słuchawki i posłuchać muzyki.
Tym razem wsłuchałam się w "9893".

Właśnie wychodziłam z parku. Rozejrzałam się na jezdni. Pusto. Ruszyłam spokojnym tempem. Nagle nadjechał samochód. Pędził, jak szalony. Ledwo przeszłam przez pasy,  a za plecami usłyszałam charakterystyczny dźwięk przejeżdżającego auta.
Jeju..

Szłam dalej. Mijając ostatnie drzewo na horyzoncie zobaczyłam rudy puszysty ogon.
Chwilę później moim oczom ukazała się piękna wiewiórka.
Oooo.
Aż serce ściskało taka była słodka.
Przyglądała mi się przez kilka minut.
Zdążyłam zrobić wyjątkowe ujęcie.
Kiedy uciekła do swojej dziupli przysiadłam na murku i wstawiłam zdjęcie na instagrama.
Kiedy zostało opublikowane ruszyłam dalej ścieżką.

Postanowiłam zobaczyć, jak wygląda dom w internecie. Może poznam go po wyglądzie?
Tak się zapatrzyłam, że na kogoś wpadłam.
Podniosłam wzrok.
Klara.
- Uważaj jak chodzisz - upomniała mnie i obdarowała surowym spojrzeniem. Ruszyła w milczeniu nie czekając na moją reakcję.
Chciałam coś powiedzieć. Jakoś zareagować, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że ona mnie nie zna.
Pewnie wstała wcześniej od reszty i wybrała się na spacer.
Ugh..
Nigdy jej nie lubiłam...

Czy to oznacza, że dom jest gdzieś blisko?
W końcu chyba cała ekipa zatrzymała się właśnie tam.

Rzuciłam okiem na telefon. Miejsce docelowe znajdowało się niedaleko.

Kiedy przebyłam dzielący mnie od celu kilometr zaczęłam się rozglądać. W internecie nie znalazłam zdjęcia domu, więc musiałam poradzić sobie za pomocą numeru mieszkania.

I.. jest. To on.
Nie za duży. W końcu po co jednej osobie takie duże lokum. Podejrzewam, że po rozwodzie jego rodziców to matka tu zamieszkała.
W około nikt więcej się nie kręcił, co oznacza, że wszyscy jeszcze śpią.

I co teraz?
Ponownie spojrzałam na telefon, tym razem sprawdzając godzinę.
Ósma trzydzieści dwa.
Ochhh.
Kiedy ten czas minie?
Jestem taka znudzona..

Właśnie zadzwonił telefon.
Laura.

Po chwili wahania odebrałam.
- Cześć - powitała mnie.
- Hej.
- Jak się czujesz?
- Eee. A czemu pytasz?
- Słyszałam o twojej mamie. Przykro mi.
- Aa. O to chodzi..
- Byłaś tutaj, prawda? - spytała. - Czemu nie zadzwoniłaś?
-Wiesz wpadłam wtedy tylko na kilka dni. Chciałam przede wszystkim wesprzeć mamę i pomóc jej w sądzie.
- Miałam.. pracę. Obowiązki, wiesz.
- Praca? Wow Lotte widzę, że zaczęłaś
żyć na własną rękę. Gratulacje. Gdzie właściwie pracujesz? Chyba nie będziesz zwracała sobie głowy pracą na studiach?
- Eee.. No Laura musimy kiedyś pogadać, wiesz mam ci tyle do opowiedzenia.. Ale niestety muszę kończyć, bo jestem zajęta.
- Okey. Do zobaczenia - pożegnała się z rozczarowaniem w głosie.

I co ja teraz zrobię? Zupełnie zapomniałam, że Laura przyjeżdża do mnie w październiku na studia. A ja? Ja będę rozwijać swój przyszły związek i skupię się na pracy.
U niego.

Uśmiechnęłam się. Czy jestem aż tak zakochana, że Dawid pojawia się w moim życiu na każdym kroku?
Znów uśmiech. Tym razem o wiele szerszy.

***

- Halo? - odebrałam połączenie od Dawida. Dopiero teraz zobaczyłam, że dzwonił już wcześniej.
- Cześć. Przepraszam, że nie odbierałem, ale spałem. Jesteś już na miejscu?
- Tak. Od siódmej..
- Naprawdę? Szkoda, że nie wiedziałem, że przyjdziesz tak wcześnie. Wstałbym rano.
- Cóż. To moja wina. Mogłam ci powiedzieć.
- To co, spotkamy się gdzieś na mieście?
- Jasne. Ale najpierw musisz mi pomóc się tam dostać. Zupełnie nie obczajam terenu.. - zaśmiałam się.
- W porządku. Powiedz gdzie jesteś. Przyjadę po ciebie.

Dziesięć minut później siedziałam w samochodzie Dawida.
- Tak w ogóle, to co robiłaś przez ten cały czas?
- Aaa.. Różne rzeczy. Spacerowałam, prawie przejechał mnie samochód, zrobiłam kilka zdjęć, pokreciłam się po okolicy.
- O. Nic ci się nie stało? Jesteś cała? - spytał i chyba odruchowo położył rękę na moim kolanie. Wzdrygnęłam się pod jego niespodziewanym dotykiem, a on cofnął rękę. Chyba sam nie wiedział co robi.
- Przepraszam - powiedział zmieszany.
Zaśmiałam się.
- Nic się nie stało.. Tak poza tym, to jestem cała - odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie.
- To dobrze - popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się szeroko.

Dojechaliśmy do centrum miasta i Dawid zaprosił mnie do jakiejś kawiarni.
Zamowiliśmy kawę.
- Dzisiaj na koncercie chciałbym, żeby zdjęcia.. Hmm. Nie wiem jak to ująć.
Przez chwilę milczał. Chyba myślał, jak to ubrać w słowa.
- Dzisiejszy koncert będzie.. inny. Wyjątkowy - ukazał swoje uzębienie w pięknym uśmiechu. - Nie musisz pstrykać miliona zdjęć. Wystarczy mi tylko kilka. Resztę.. - zawahał się. - Możesz zostawić dla siebie.
Po wypowiedzeniu tych słów odwrócił wzrok. Czy on.. wstydził się to powiedzieć?
- Zrozumiałam.
Wypiliśmy gorące napoje i wróciliśmy do auta. Dawid musiał stawić się w domu za pół godziny, aby wybrać stylizację.
Przybyliśmy pod cel.
- Masz ze sobą bagaż? - zapytał.
- O Jeju. Zostawiłam go w przechowalni.
- Okey. Zajedziemy po niego później.
Wysiadł z pojazdu, a ja ruszyłam w jego ślady.
Otworzył drzwi, a jawreszcie mogłam poznać te wszystkie "znajome" twarze.
_________
Koniec na dziś kochani!
Dziękuję serdecznie, że wciąż jesteście ze mną 💓

Utopiona / D.K ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz