Rozdział 22

534 24 4
                                    

- Hejj! - pisnęłam wchodząc do mieszkania.
- Czeeeść! - przytuliła mnie Delia. - Jak ja się za Tobą stęskniłam..
- Ja za Tobą też..
- Musisz mi wszystko opowiedzieć - zarządziła.
- Oczywiście, tylko rozpakuję bagaż.
Ruszyłam do pokoju. Otworzyłam walizkę i zaczęłam układać ubrania na półkach szafy.
- Szybciej! Muszę to usłyszeć! - jęknęła Delia.
- Nie umiem!
- W takim razie zacznij opowiadać!
Zaczęłam więc, tak jak prosiła. Kiedy skończyłam układać ciuchy przeniosłyśmy się do kuchni, abym dokończyła przy herbacie.
- Jejku, ty to miałaś miesiąc!
- Było wspaniale. Ale nie mówiłaś co u ciebie..
Od razu posmutniała. Pewnie coś się wydarzyło.
- Rafał mnie zdradził..
- Co? - dopiero po minucie dotarło do mnie znaczenie jej słów.
- Po naszym ostatnim spotkaniu zostawił tu portfel i postanowiłam przejść się do niego, a tam..
Przerwała i wytarła kilka łez, które popłynęły po jej policzkach.
- Przykro mi.
- Najgorsze jest to, że zawsze obiecywałam sobie, że w takich chwilach będę silna.. Ale nie wychodzi mi dobrze - skrzywiła się. - Owszem powstrzymałam pierwsze łzy, ale.. dalej tak nie mogę...
- Delia jesteś silna. Wiesz ile kobiet rozpaczałoby teraz na twoim miejscu? Znam takie dziewczyny, które nie mogły funkcjonować przez kilka dni po czymś takim. A ty? Kilka łez, pewnie też kilka myśli i tyle. Nie prawda?
- Tak - powiedziała. - Dzięki - dodała szeptem.
- Może nie wiem, jak to jest, bo zawsze to ja kończyłam związki.. Ale wiedz, że jesteś naprawdę silna. Pamiętam, jak też tak kiedyś mówiłam. Ale nie wiem czy dam radę być taka, jak ty.
- Dasz. Zobaczysz.. My kobiety jesteśmy silniejsze, niż nam się wydaje.. - po tych słowach otarła ostatnie łzy i uśmiechnęła się.

Delia wyszła z koleżanką kilka minut wcześniej. Usiadłam na łóżku i odpaliłam laptopa. Włączałam na netflixie serial, którego nie dokończyłam przed wyjazdem, kiedy zadzwonił telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz.
Dzwoniła Laura.
- Halo?
- Hej.
- Cześć..
- Możemy się spotkać?
- Co? - spytałam. Jak ona..?
- Lotte.. ja.. Czy możemy się po prostu spotkać?
- T-tak - powiedziałam.
- Świetnie. W kawiarni za piętnaście minut? Adres prześle ci sms'em.
- Okey..
Rozłączyła się.

Czy dobrze zrozumiałam i ona chce się spotkać?
Spojrzałam na wiadomość z adresem kawiarni. Czy to nie był ten lokal przed którym po raz pierwszy wpadliśmy na siebie z Dawidem?
Tak..
Och.

Zamknęłam komputer i podeszłam do lustra.
W odbiciu zobaczyłam siebie z włosami w nieładzie, w dresowych spodniach z podwiniętymi nogawkami od ruchu nóg, w domowym t-shircie z napisem..
Bezdyskusyjnie muszę się przebrać.
Założyłam na siebie białe dżinsy oraz sweter i buty w kolorze ecru. Do tego dobrałam torbę i wyszłam z budynku.
Spojrzałam na zegarek.
Byłam spóźniona..
Z daleka zobaczyłam Laurę siedzącą przy stoliku na zewnątrz.
- Cześć kochana! Jak my się dawno nie widziałyśmy! - powiedziała Laura.
- Hejka. Masz rację.
Chwilę później przyszedł do nas kelner. Wziął od nas zamówienie i zniknął w pomieszczeniu.
- Jak się tu znalazłaś? - spytałam, choć dobrze znałam odpowiedź na to pytanie.
- Tak jak mówiłam na początku wakacji to niespodzianka. A więc.. Studiuję z Tobą!
- Co? - moja twarz mimo wolnie zmieniła wyraz.
- Coś.. nie tak?
- Nie, wszystko.. Ach Laura... Gdybyś wiedziała ile się tutaj działo.. Musisz o czymś wiedzieć.
Byłam bardzo zdenerwowana, że muszę jej o tym powiedzieć. Ale wiem, że jest moją przyjaciółką i na pewno mnie zrozumie.
Jakie szczęście, że kelner właśnie w tej chwili podał nam kawę. Miałam chwilę na oddech.
- Więc?
- Ee.. Powiem wprost. Przełożyłam studia o rok.
- Co?
- To.. miało swoje powody. Muszę załatwić sprawę..
- Jaką? Co jest ważniejsze od studiów?
- Chłopak.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, ze jes..
- Nie, nie! Laura spokojnie nie jestem w ciąży..
- Uff.. Ale jakim cudem po trzy miesięcznej znajomości zrezygnowałaś dla niego z nauki?
- To.. skomplikowane. Nie znam go tylko trzy miesiące.
- Czekaj, czekaj. Czy to Maciek? Ten z obozu, który był z Wawy?
- Nie.. - zaśmiałam się.
- W takim razie kto?
- Mogę rzucić nazwiskiem? - spytałam, na co pokiwała głową.
- Kwiatkowski - oznajmiłam. Nigdy nie lubiłam wypowiadać go na głos. Oczywiście kochałam to nazwisko, ale dziwnie się z tym czułam..
Laura mometalnie zbladła. Czy mi się wydaje, czy tym przejęła się bardziej, niż faktem, że nie idę w tym roku na studia?
- Laura?
- Ale.. jak?
- To bardzo długa historia..
- Ale.. powiedziałaś mu, prawda?
- O czym ty..
- Czy powiedziałaś mu o tym, że jesteś jego f..
- Nie wypowiadaj tych słów! - natychmiast zareagowałam. Nie.
mogłam tego usłyszeć. - Nie jestem nią.
- Ale.. zawsze powtarzałaś "kwiatonators forever"..
- Ale co po być kwiatonators, skoro można być Kwiatkowską? - spytałam.
Nie odpowiedziała.
Zresztą nie oczekiwałam odpowiedzi. W końcu Dawid nie jest jej idolem.
- Zamierzasz powiedzieć?
- Chyba tak.
- Musisz. Nie możesz tego zataić..
- Wiem.
- Kiedy?
- Ale.. Co to jakieś przes..
- Kiedy?
Byłam wściekła. Po co się miesza? Do tego mi przerywa..
- Nie wiem - odpowiedziałam ostro.
- Lotte.. nie możesz tego tak zostawić. Musisz mu powiedzieć. Jeśli nie, to ja..
- Nie możesz!
- Nie udawaj głupiej. Oczywiście .że mogę. Ale chyba chcesz pierwsza..
Opadłam na krzesło. Dopiłam kawę w ciszy.
- To.. jak? - jeszcze śmie pytać..
- Powiem mu.
Uśmiechnęła się? Czy ona się uśmiechnęła?
- Chciałbym go.. poznać. Może jutro do ciebie zadzwonię i ustalimy kiedy?

Jej mina podpowiadała mi, że muszę się zgodzić.

- W porządku.
- Świetnie. Dzięki za spotkanie, teraz muszę uciekać. Zapłacę.
Wstała z krzesła i ruszyłam w stronę baru.
Podniosłam się zanim wróci. Nie chcę jej już nigdy widzieć. Powiem mu jak najszybciej i już nigdy sie nie spotkamy.
Przyjaciółka..
Chyba wróg.

Poszłam tam, gdzie mnie nogi zaniosły.
Nie myślałam trzeźwo. Muszę odpocząć.
Usiadłam na pobliskiej ławce i sprawdziłam godzinę.
Było po siedemnastej. Głód mi doskwierał, więc weszłam do rejestracji. Zamówiłam zupę pomidorową.
Kocham ją.
Po chwili zjadłam obiad. Zapłaciłam i wyszłam.

Nim się obejrzałam znalazłam się pod domem Dawida.
Powiem mu.
Weszłam do budynku.
Zadzwoniłam pod jego numer. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nigdy u niego nie byłam.
Nikt nie otwierał. Może poszedł z Weedym na spacer..
Poczekałam pół godziny.
Nikogo nie było.

Postanowiłam do niego.
Włączyła się poczta głosowa.

Usiadłam na ławce i czekałam...

Wstałam. Nadal nie odbierał. Było po dwudziestej.
Robiło się ciemno.
Powoli zaczęłam wracać.
W ciągu kilku minut niebo było całkiem ciemne.

Spacer był długi... Nie chciałam.. nic. Właściwie, to odechciało mi się żyć.
Nagle w mózgu zapaliła się lampka. Czy to ta sama dziewczyna, która rano mówiła, że będzie silna? Nie, tamta jest silna. Ta jest słaba i dba tylko o niego i ich miłość.
Jakie to jest dziwne...
Kocham go.
Gdy chcę powiedzieć prawdę nie mogę, a gdy kłamię robię to z łatwością...
Jak?
______________
Ten rozdział.. Achh.
Piszę go po raz drugi, bo gdy byłam na końcu to mi się wszystko skasowało..
I dlatego jest opublikowany tak późno.
Akcja powoli się rozwija i chcę dodać, że przed nami jeszcze tylko około sześć rozdziałów.
Cieszycie się, czy wręcz przeciwnie?

Utopiona / D.K ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz