Ze sny wyrwało mnie gwałtowne szarpnecie. Zupełnie oszolomiona poczułam, że przygniata mnie wielki ciężar, a nikczemne usta tuż przy moim uchu wyrzucają z siebie sprosne, brudne słowa. W nagłym napadzie paniki straciłam oddech.
Nie znowu. Nie... Proszę, nie...
Mój przyrodni brat zakryć mi usta dłonią, po czym szarpneciem rozsunol mi nogi. Poczułam sztywny lom napierajacy na mnie po omacku, próbujący wcisnąć się we mnie. Mój krzyk tłumila jego dłoń, bałam się, że rozszalale serce rozsadzi mi zaraz klatkę piersiowa. Leżałam przyduszona, rzplaszczona pod nim. Nathan był taki ciężki. Taki ciężki i silny. Nie mogłam zrzucić go z siebie. Nie mogłam go odepchnoc.
Przestań! Zejdź ze mnie! Nie dotykaj mnie! O Boże...proszę, nie rób mi tego...nie znowu...
Gdzie była mama? Ma-Mo?
Krzyczałam, lecz dłoń Nathan nadal kneblowala mi usta. Napierał z góry co raz mocniej, wgniatajac moja głowę w poduszkę. Im bardziej włączyłam, tym większe było jego podniecenia. Dysza niczym pies, szturmowal mnie bardziej i bardziej...probujac wedrzec się w moje ciało...
-Przekonasz się zaraz, jakie to uczucie.
Zamarłam. Znałam ten głos. To nie był Nathan.
Nie snilam. A mimo to tkwilam w koszmarze.
Boże, nie. Mrugajac szaleeenczo, starałam się przeniknąć wzrokiem ciemność. W uszach szumiala mi krew, przestałam słyszeć.
Ale znałam zapach jego skóry. Znałam jego dotyk...nawet kiedy był okrutny. Znałam ten uścisk jego ciała na moim, nawet kiedy próbował mnie sterroryzowwc...
Erekcja Alexa wbijala się w zwarcie moich ud. Spanikowana szarpnelam się do góry z całej siły. Na chwilę jego ręką zeslizgnela się z moich ust.
Wciągając lapczywie powietrze do płuc, wrzasnelam z całej siły.
Przygniotl mnie piersią, warczac gniewnie.
+Nie jest już tak wesoło, kiedy to ciebie pierdola?
-Crossfire-wydyszalam.
Nagle oslepil mnie strumień światła z korytarza, a chwilę potem tajemnicza siła wybawila mnie od przytlaczajacego ciężaru Alexa. Szlochajac, przewróciłam się na bok, obserwując przez zasłonę łez, jak Cary wlecze Alexa przez cały pokój i ci ska nim o ścianę tak gwałtownie, że w gipsowe powierzchni zrobiło się wglebienie.
-Bella! Wszystko w porządku? - Cary zapalił światło przy łóżku i zakład, gdy zobaczył mnie zwinieta na łóżku w pozycji embrionalnej, kołysząca się gwałtownie.
Kiedy Alex zaczął się podnosić z ziemi, Cary dopadł do niego.
+Nawet mi, kuraw, nie próbuj drgnac, zanim zjawi się policja, bo zamienię cię w krwawe scierwo.
Przelknelam silne, czując palenie w gardle, po czym zmusiła się, żeby usiąść. Utkwilam wzrok w Alexsie, nasze spojrzenia się spotkaly i zobaczylam, jak opary snu powoli rozpraszaja się w jego oczach, ustepujac rosnacemu przerazeniu.
-Koszmar-wyykrztusilam, lapiac reke Cary'ego, gdy ten sięgał povtelefon. - Snil mu sie k...koszmar.
Spojrzalam na Aalexa, ktory przykucnol nagi na podlodze niczym dzikie zwierze. Dlon Cary'ego opadla bezwladnie w dol.
+Chryste Panie-wyszeptal. - A myslalem, że to ja jestem popierdolony.
Zeslizgnelam się z łóżka i stanelama na drzacych nogach, oslabiona i przepelniona odraza do ciagle zywych w pamieci chwil grozy. Kolana ugiely się pode mna, ale Cary byl tuz obok i zlapal mnie w ramiona. Osunal się ze mna na podloge, tulacc do siebie, gdy zalewalam sie lzami
