Kiedy wreszcie dotarlismy naa gale dobroczyna na rzecz nowego schroniska dla kobiet i dzieci bedacych ofiarami przemocy w rodzinie, znów wyladowalismy na czerwonym dywanie, co wywolalo we mnie uczucie leku przed wystawieniem się na widok publiczny. Skupilam się zatem na Alexsie, ponieważ nic nie bylo w stanie mnie niepokoic, gdy na niego patrzyłam. Dzięki temu moglam obserwowac, jak przechodzi z trybu prywatnego na publiczny.
Gladko nalozyl nową maske. Jego oczy przybraly lodowto niebieski kolor, a ze zmyslowych ust zniknol wszelki ślad uśmiechu. Niemal moglam poczuc, jak tworzy się wokol nas pole silowe jego woli. Wzniosl te tarcze, oddzielajaca nas od reszty, bo po prostu zyczyl sobie zachować dystans. Stojac obok Alexa, wiedzialam, ze nikt nie podejdzie ani nie porozmawia ze mną, dopoki on nie udzieli na to zgody.
Owa aura niedostepnosci nie byla jednak w stanie powstrzymać zazdrosnych spojrzen. Alex przyciagal wzrok gosci, gdy tylko wkroczylismy do sali balowej. Zrobilam się nerwowa z powodu tej calej uwagi, jaka go darzono, ale on zdawal się tego nie dostrzegac i pozstawal calkowicie niewzruszony.
Gdybym zdecydowała się jednak odegrac role piejacej z zachwytu i laszacej sie do Alexa blondynki, musiałabym stanac w kolejce. Gdy tylko się zatrzymalismy, tlum niemalze naparl na niego. Zrobilam krok w tyl, aby zwolnic miejsce dla tych wszystkich ludzi, którzy pragneli zwróci jego uwage, a potem ruszylam na poszukiwanie szampana. Waters Field & Leaman opracowal gratisowa promocje gali, nie zdziwilam się więc, kiedy zauważyłam kilku znajomych z biura.
Wlasnie bralam kieliszek z tacy jednego z krazacych po sali kelnerów,kiedy uslyszalam swoje imie. Odwrocilam się i zobaczyłam siostrzenca Stantona, który zmierzal w moja strone z szerokim uśmiechem na twarzy. Ciemnowlosy i zielonooki, byl mniej więcej w moim wieku. Zapamietalam go dobrze z czasów, gdy w wakacje odwiedzalam matke, dlatego ucieszylam się, że go widze.
+Martin! - Rozprostarlam ramiona i objelismy się serdecznie. - Jak się masz? Wygladasz świetnie.
-Wlasnie miałem to samo powiedzieć o tobie. - Z zachwytem przebiegl spojrzeniem po mojej sukience. - Slyszalem, że przeprowadzilas sie do Nowego Jorku i miałem zamiar zobaczyc się z tobą. Jak dlugo jestes w miescie?
+Niezbyt dlugo. Pare tygodni.
-Dopij szampana - zaproponowal. - I chodzmy zatanczyc.
Babelki jeszcze milo krazyly mi w glowie, kiedy ruszylismy po parkiecie w takt Summertime Billie Holiday.
-A więc pracujesz? - zagadnal.
W trakcie tanca opowiedzialam mu o agencji reklamowej i zapytalam, co u niego. Nie bylam zaskoczona, gdy powiedział, że pracuje w firmie inwestycyjnej Stantona i dobrze mu idzie.
-Bardzo chciałbym wpaść kiedyś do Śródmieścia i zabrac cię na lunch-zaproponowal.
+Byloby świetnie. - Kiedy muzyka zamilkla, zrobilam krok do tylu i wpadłam na kogos stojacego za mna. Czyjes dlonie zlapaly mnie w pasie, więc zerknelam przez ramię-prostu na Alexa.
-Witam-zawarczal, wbijajac w Martina zimny wzrok. - Przedstaw mnie.
+Alexsie, to Martin Stanton. Znamy się już od kilku lat. Jest siostrzencem mojego ojczyma. - Wzielam gleboki oddech, postanawiajac wzias byka za rogi. - Martinie, to niezwykle wzny mężczyzna w moim życiu, Alex Volturi.
-Volturi. - Martin z uśmiechem wyciagnal reke. - Oczywiście wiem, kim jesteś. Milo mi cie poznac. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, może będziemy się widywać na rodzinych zjazdach.
Alex objął moje ramiona.
-Licz na to.
Uwagę Martina zwrócił ktos znajomy na sali. Nachylil sie, by ucalowac mnie w policzek.
-Zadzwonię w sprawie lunchu. Pasuje Ci przyszły tydzień?
+Znakomicie. - Czułam wibrujaca energie, jtora emanowala od stojacwgi za mną Alexa, chociaż gdy na niego spojrzalam, twarz mial spokojna i niewzruszona.
Pociagnol mnie na parkiet, gdy Louis Armstrong zaczol spiewac What a Wonderful World.
-Nie jestem pewien, czy go lubie-bruknal.
+Martin to bardzo mily gosc.
-Tylko dopóki wie, że jesteś moja. - Przytulil policzek do mojej skroni, a reke umiescil nad wycieciem sukni, na mojej nagiej skórze. Kiedy mnie tak trzymal, nikt nie mogl miec wątpliwości, że należe do niego.
Cieszylam się, że mogac publicznie tulic sie do jego swietnego ciala. Oddychajac nim, czulam, jak odprezam sie w jego ramionach.
-Podoba mi się.
Tulac mnie, szepnal.
+I o to chodzi.
Pelnia szczescia. Trwalaa dopoty, dopóki nie skończyliśmy tańczyć.
Schodzac z parkietu, zlowilam spojrzeniem stojaca z boku Magdalene. Chwile trwalo, nim ja rozpoznalam, ponieważ sciela włosy w chaneliwskim stylu, z czym zresztą bylo jej bardzo do twarzy. Wygladala doskonale, smukla i szykowna w czarnej, prostej koktajlowej sukience, lecz przycmiewala ja niesamowita brunetka, z ktora rozmawiala.
Alex zwolnil na chwilę, ale zaraz powrocil do poprzedniego tempa. Spojrzalam pod nogi, przekonana, że chcial ominac cos na podłodze, gdy nagle cicho powiedzial.
-Chciałbym cię komus przedstawic.
Moja uwaga się wyostrzyla, gdy zobaczyłam, dokad zmierzamy. Kobieta stojaca obok Magdalene zauwazyla Alexa i odwrocila sie twarza w jego stronę. Poczulam, jak jego przedramie zesztywnialo pod moimicpalcami w chwili, kiedy ich spojrzenia się spotkaly.
I od razu wiedziałam dlaczego.
Kimkolwiek byla ta kobieta, byla gleboko zakochana w Alexsie. Maiala to wypisane na twarzy i w nieziemsko blekitnych oczach. Jej piekno bylo zniewalajace, tak wyszukane, że az nueralistyczne. Czarne jak atrament wlosy, geste i proste, siegaly jej niemal do pasa. Sukienka miala ten sam chlodny odcien , co jej oczy. Skore miala naturalnie opalona na zloty kolor, a cialo smukle, o perfekcyjnych liniach.
-Corinne-powital ja, a naturalna chrypka w jego glosie stala się jeszcze wyrazniejsza. Pyscil mnie i chwycil jej dlonie. - Nie powiedzialas mi, że wracasz. Odebralbym cie z lotniska.
+Zostawilam ci kilka wiadomości na twojej automatycznej sekretarce-powiedziala kultularnym i spokojnym glosem.
-Ostatnio nie bywałem zbyt często w domu. - Slowa te najwyraźniej przypombialy mu o mojej osobie, bo wypuscil ja i przyciagnal mnie bliżej. - Corinne, to Bella Grey. Bello, Corinne Giroux. Przyjaciółka z dawnych czasów.
Podalysmy sobie rece.
+Każdy przyjaciel Alexa jest moim przyjacielem - powiedziała z cieplym uśmiechem.
-Mam nadzieję, że dotyczy to także dziewczyn.
Gdy nasze oczy się spotkaly, jej wzrok byl bardzo znaczacy.
+Zwlaszcza dziewczyn. Jeżeli pozwolisz mi porwać go na chwilę, chciałbym przedstawić go swojemu wspolnikowi.
-Oczywiście. - Moj glos byl spokojny. Jej wrecz przeciwnie.
Alex pocałował mnie zdawkowo w sjron, po czym podszedł do Corinne i podal jej ramie. Odeszli razem, zostawiając mnie w towarzystwie Magdalene. Cała sytuacja byla niezwykle krepujaca.
O dziwo, wspolczulam jej. Wygladala na zdolowana.
-Do twarzy ci w nowej fryzurze, Magdalene.
Spojrzala na mnie, zaciskajac usta, aby po chwili westchnac z rezygnacja.
+Dziękuję. To był odpowiedni moment na zmiane. Wlasciweie na wiele zmian. Nie ma przecież sensu imitowac tej, ktora odeszla, w momencie, kiedy zdecydowala się powrocic.
W mojej glowie zapanowal metlik.
-Nie rozumiem.
+Mowie o Corinne. - Przyjrzala się badawczo mojej twarzy. - Ty naprawdę o niczym nie wiesz. Ona i Alex byli zareczeni. Przez ponad rok. Zerwala z nim, wyszła za bogatego Francuza i wyjechala do E2. Ale jej małżeństwo się rozpaflo. Teraz sa w trakcie rozwodu, a ona przeprowadza się z powrotem do Nowego Jorku.
Zareczeni. Poczulam, jak krew odplywa mi z twarzy. Moj wzrok skierowal sie w ich stronę - mężczyzna mojego zycia stal obok kobiety, ktora musial kiedys kochac. Rozesmiana nachylala się w jego stronę, a on trzymal dlon na jej plecach.
Skrecilo mnie z zazdrosci i onlakanczego strachu;nagle dotarlo do mnie, że przez cały czas zakladalam, iz Alex nigdy nie byl w poważnym zwiazku. Glupia. Powinnam byla się tego domyslic, biorac pod uwagę, jak lakomym byl kaskiem.
Magdalene dotknela mojego ramienia.
-Powinnaś usiasc. Jesteś bardzo blada.
Wiedzialam, że oddycham zbyt gwaltownie, a moj puls niebezpiecznie przyspieszyl.
+Masz rację - przytaknelam i skierowalam się w stronę najbliższego krzesła. Magdalene usiadła kolo mnie.
-Kochasz go - powiedziala.-Nie zauwazylam tego wcześniej. Przepraszam. I naprawdę przepraszam za to, co ci wczesniej powiedzialam przy naszym pierwszym spotkaniu.
+Ty też go kochasz-odpowiedzialam beznamietnie, z rozbieganym spojrzeniem. - A wtedy jeszcze go nie kochalam. Jeszcze nie.
-To mnie raczej nie usprawiedliwia, prawda?
Z wdziecznoscia przyjelam nastepny kieliszek szampana i zanim kelner ruszyl dalej, zagarnelam drugi dla Magdalene. Tracilysmy się szklem w zalosnym akcie kobiecej solidarnosci. Chcialam stad wyjsc. Po prostu wstac i wyjsc. Chcialam, żeby Alex uswiadomil sobie, ze zniknelam. Żeby poczul się zmuszony ruszyc za mna. Chcialam, aby odczul chociaż troche tego bolu, ktory ja czulam, wywolanego przez glupe, niedojrzale, bolesne wyobrazenie sprawiajace, że czulam sie niepotrzena.
Czerpalam pocieszenie z towarxystaw Magdalene, siedzacej obok mnie w milczeniu i przepelnionej wspolczuciem. Ona wiedziała, co to znaczy kochac Alexa i pragnac go az nazbyt mocno. Jej przygnebienie bylo rownie wielkie jak moje, co uswiadomilo mi, jakim zagrożeniem dla mojego zwiazku moze stac sie Corinne.
Czy przez caly ten czas tak naprawde marzyl o niej? Czy to ona spowodowala, że nie dopiszczal do siebie zbyt blisko innych kobiet?
-Tutaj się schowalas.
Unioslam wzrok na stojacego nade mną Alexa. Oczywiście Corinne nadal byla uwieszona jego ramienia i po raz pierwszy zobaczyłam, jak efektownie wygladaja jako para. Byli po prostu niewyobrazalnie piekni.
Corinne usiadła obok mnie, a Alex pogladzil moj policzek koniuszkiem palcow.
+Musze z kims porozmawiac-oswiadczyl. - Przynies ci cos w drodze powrotnej?
-Wodke z zurawina. Podwojna. - Potrzebowalam kopa. Naprawdę mocnego.
+Zalatwione. - Zmarszczyl brwi, nim odszedl.
-Bardzo się cieszę, że cie poznalam, Bello-powiedziala Corinne. - Alex tyle mi o tobie opowiadal.
+No zdążył chyba za wiele powiedzieć. Nie bylo was tylko chwilę.
-Rozmawuamy ze sobą niemal codziennie. - Usmuechnela się i nie bylo w tym udawania ani złośliwość. - Jesteśmy przyjaciolmi od dawna.
+Więcej niż przyjaciółmi-dodała Magdalene.
Corinne zareagowała na ten komentarz grymasem niezadowolenia, a ja uswiadomilam sobie, że zamierzala ukryc przed mną prawde o niej i Alexsie. Czy byla to jej decyzha? Cz3robila to na prosbe Alexa? A może oboje zdecydowali, że nie powinnam się o tym dowiedziec? Skad braly się te wszystkie gierki i tajemnice, jeslu rzrkomo nie mieli nic do ukrycia?
-Tak masz rację - przyznaka z wyrazna niechecua. - Ale to bylo tak dawno temu.
Obróciłam się na krześle, aby spojrzec jej prostu w twarz.
+Nadal go kochasz.
-Nie możesz mieć o to di mnie pretensji. Kazda kobieta, która spedzu z nim choc trochę czasu, tracu dla niego glowe bez reszty. Jes puekby i nieosiagalny. To połączenie, któremu nie można się oprzec. - Jej usmiech zkagodnial. - Powiedzual mi, że dzięki tobie zaczal się otwierać. Jestem cu za to bardzo wdzięczna.
Nie zrobiłam tego dla ciebie, niemal mi się wyrwało. Ale nagle dopadlo mnie uczucie zwatpiwnia, drazac malac wyrwe w mojej pewności siebie.
Czy to możliwe, że robilam to dla niej, nawet o tym niecwiedzac?
Zaczelm obracac w palcach nozka mojego pustego kieliszka i przesuwac go po stole.
-Mial sie z toba ozenic.
+Tak, a odejście od niego uwazam za największą pomylke swojego życia. - Siegnela dlonia do szyi, dotykajac jej dlugimi palacmi, jakby bawila sie naszyjnikiem, który kiedyś na niej wisial. - Bylam mloda i w pewien sposób Alexa mnie przerazal. Byl taki zaborczy. Ale dopiero gdy wyszlam za maz, zdalam sobie sprawę, że zaborczosc jest duzo lepsza od obojętności. Przynajmiej dla mnie.
Odwrocilam wzrok, walczac z nudnosciami.
+Jestes zdumiewajaco cicha-powiedziala.
-A coz mam powiedzieć? - rzuciła Magdalene.
Wszystkie trzy go kochalysmy. Wszystkie trzy bylysmy mu oddane. I o to on w końcu dokonal wyboru miedzy nami.
+Powinnas wiedziec, Bello-zaczela Cor2, patrząc na mnie tymi jasnoniebieskimi oczami-że powiedzial, jak wazna role odgeywasz w jego zyciu. Duzo czasu zabralo mi zdobyc sie na odwage, by wrocic tu i zobaczyc was razem. Kilka tygodni temu mialam juz nawet wykupiony bilet, ale anulowalam rezerwacje. Przeszkodzilam mu w trakcie jakiegos balu charytatywnego, na którym mial przemawiac, by go zawiadomic, ze jestem w drodze i poprosic o pomoc w zalatwieniu kilku spraw.
Zamarlam, czujac się krucha jak pekniete szkol. Corinne mowila o nocy, kiedy Alex i ja po raz pierwszy uprawialismy seks. Nocy, w trakcie ktorej chrzcilismy jego limuzyne, a on eycofal sie nagle...i zostawil mnie.
-Kiedy do mnie odzwonil-kontynowala-przyznal się, że kogos spotkal. Ze chcialby, abym cie poznala, gdy przybede do miasta. Stchorzylam. Nie przylecialam. Nigdy wczesniej nie prosil mnie, żebym poznala jakas inna kobiete, ktora pojawila się w jego zyciu.
O moj Boze, pomyslalm. Zerknelam na Magdalene ukradkiem. Tamtej nocy Alex zostawil mnie dla niej. Dla Corinne.