4

1K 46 7
                                    

13.06.2018

Wszystko co zabrałam z domu dziecka i to co kupiłam po wyjściu z niego, było już w kartonach.Ustawiłam je przy drzwiach i zniosłam zniosłam do holu dwie walizki. Rzeczy których nie brałam ze sobą do samolotu dotrą do mnie pocztą.
Za dwie godziny mam samolot, a na lotnisko jedzie się ponad godzinę. Weszłam do salonu w którym siedziała Mia z rodzicami- panią Jeną i panem Scottem. Jej mama zobaczyła mnie i wstała z kanapy. Podeszła do mnie i przytuliła mocno.
Mimo że to Mia była ich dzieckiem adopcyjnym, to równie mocno troszczyli się o mnie. Pomagali jeśli miałam jakiś kłopot. Byli jak dobra ciocia i wuja, lub nawet rodzice. 

-Mam nadzieję że w Los Angeles będzie Ci dobrze. Jak dojedziesz do mieszkania to napisz. Nie chcę paść na zawał nie wiedząc co z tobą. 

Potarła moje ramiona w geście otuchy. 

-Dobrze.

Powiedziałam patrząc jej w oczy. Kobieta odsunęła się ode mnie kawałek a jej miejsce zastąpił mężczyzna.

-Będzie nam tu ciebie brakowało.

Szepnął mi do ucha.
Uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego, na co on zbliżył swoją twarz do mojej i złożył delikatny pocałunek na środku głowy.  Wycofałam się z pomieszczenia i powoli poszłam do holu z którego razem z Mią skierowaliśmy się do samochodu. Włożyłam walizkę do bagażnika i wsiadłam do środka. Dziewczyna wyjechała z garażu na ulicę. Jej rodzice stali przy drzwiach wejściowych i machali do nas.  Pan Scott obejmował ramieniem swoją żonę, a ona trzymała go w pasie. Odmachałam im z uśmiechem, bardzo mi pomogli. 

Mia włączyła radio w którym leciała jedna z moim ulubionych piosenek, więc niewiele myśląc zaczęłam ją nucić.

-Masz naprawdę piękny głos

Powiedziała w którymś momencie przyjaciółka.

-Mi się wydaje że pieje jak kogut.

-Źle Ci się wydaje. Powinnaś coś z nim zrobić. 

-Nie sądzę, że jakakolwiek wytwórnia chciałaby podpisać ze mną kontrakt.

-Małymi kroczkami. Może najpierw coś nagraj.

-Jak drę się pod prysznicem.

-Tego może lepiej nie.

Zaśmiałyśmy się i dalszą drogę pokonaliśmy na śpiewaniu.

~~~

-Pasażerów lotu Amsterdam - Los Angeles prosimy o udanie się do miejsca odprawy.

Usłyszałyśmy w pewnym momencie z głośników na lotnisku. Westchnęłam i wstałam z krzesełka. Popatrzyłam na przyjaciółkę, która stała naprzeciwko mnie i przytuliłam ją.

-Będę tęsknić leniuchu.

Mruknęłam jej do ucha.

-Ja też marudo.

Zaśmiałyśmy się głośno po czym odsunęłam się od niej.

-Nie płacz.

Powiedziałam i wytarłam rękawem jej policzek po którym płynęła łza. Wzięłam walizkę i ruszyłam w kierunku odprawy. Przeszłam przez wszystkie bramki i ostatni raz spojrzałam na przyjaciółkę. Zauważyłam jak jej warga drży, ale starała się nie rozkleić. Mnie samą zaczął dopadać smutek, bo w końcu zostawiałam jedną przyjaciółkę.
Uśmiechnęłam się i weszłam do samolotu. Od razu założyłam słuchawki i po jakimś czasie pogrążyłam się we śnie.

~~~

Poczułam szturchnięcie w bok. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła.

-Lądujemy.

Powiedziała do mnie starsza kobieta która siedziała na miejscu obok.

Why Don't We ~ One MomentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz