19

782 41 19
                                    

-Ja będę się już zbierać.

Powiedziałam patrząc na zegarek i wstałam z miejsca a wzrok Jonah i Tatum spoczął na mnie.

-Już?

Zapytała brunetka.

-Tak, robi się już późno, a ja chciałam jeszcze coś zrobić.

Powiedziałam przytulając oboje.

-A spróbuj tylko znowu myć okna, to zrobię Ci taki wykład jakiego jeszcze nie miałaś.

Zagrodził Jonah. Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się do niego a potem, po pożegnaniu poszłam w stronę drzwi.

Wyszłam z kawiarni i zaprzeczając temu co powiedziałam Jonah, udałam się do parku. Nie miałam nic do załatwienia, po prostu musiałam pobyć sama. Usiadłam na ławce i ochylając głowę w do tyłu, westchnęłam głęboko.

Nie mogłam uwierzyć,  że to przez ojca Philipa moi rodzice nie żyją. Przez te wszystkie lata, w pewnym stopniu, myślałam że to moja wina. Psycholog tłumaczył mi że nie miałam na to żadnego wpływu, ale ciągle miałam w głowie słowa Arka który powiedział mi że to przeze mnie.

Zamknęłam oczy bo czułam że pod powiekami niebezpiecznie zbierają się łzy. Nie chciałam dać im popłynąć, niestety, nie utrzymałam ich.
Nie mogłam pojąć tego, że odzyskałam brata, za kilka miesięcy będę matką dwójki dzieci, że poznałam prawdziwy powód śmierci rodziców.

Podkuliłam nogi tyle na ile mogłam i oczami wyobraźni wróciłam do dnia w którym zmieniło się moje życie.
Widziałam Arka zabiegającego po schodach żeby zdążyć na trening, mamę rzucającą w niego kanapką, siebie i tatę na dywanie w salonie bawiących się lalkami, dzień jak co dzień.

Potem przeniosłam się do wydarzenia sprzed trzech miesięcy.
Widziałam siebie stojącą w moim rodzinnym domu przed drzwiami których nie chciałam otworzyć, to były drzwi do pokoju Arka.
Bałam się wejść do środka, bałam się że znów usłyszę  jak w dzieciństwie mnie wołał bo zrobiłam bałagan w jego pokoju, jak po wypadku krzyczał, że to moja wina, bałam się że znów go stracę, bo dwie osoby już straciłam na zawsze.

-Wszystko w porządku?

Usłyszałam nad sobą. Podniosłam wzrok na tę osobę i to kogo zobaczyłam zdziwiło mnie. Patrzył na mnie zaciekawiony i jednocześnie jakby zatroskany.

-Tak, tak.

-To czemu płaczesz?

Zadał kolejne pytanie a ja wtedy zdałam sobie sprawę że faktycznie to robiłam. Zaczęłam szybko wycierać twarz rękawem ale chyba niewiele to dało, bo blondyn wyciągnął w moją stronę chusteczki. Pokiwałam przecząco głową a on to schował i usiadł obok mnie.

-Coś się stało?

Drążył. 

-Dużo się dzieje.

Powiedziałam, ale w środku czułam pewien dyskomfort związany z jego osobą. Czułam się dziwnie siedząc  obok niego, tak jakby nic się nie stało.

-Ale dzięki temu życie jest ciekawsze.

Spróbował mnie pocieszyć.

-Chyba wolałabym tą nudę.

Mruknęłam nie do końca wiedząc czy mnie usłyszał.

-Aż tak źle?

Zapytał.

-Tak. Nie. Nie wiem, zobaczymy jak się wszystko potoczy.

Między nami zapanowała niezręczna cisza, którą blondyn postanowił przerwać.

Why Don't We ~ One MomentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz