8

808 32 5
                                    

27.06.2018

Otworzyłam drzwi kawiarni i weszłam do środka. Pracowałam tam już trzy dni i zdążyłam wszystko ogarnąć.

-Hej Alan.

-Hej Aleksa.

Alan to chłopak z którym pracuję w kawiarni. Ma szaro-niebieskie oczy i blond włosy postawione lekko w górę. Bardzo często się uśmiechał i zdążyłam zauważyć, że miał bardzo pozytywne nastawienie. 
Weszłam na zaplecze i zmieniałam bluzkę na T-shirt firmowy z nazwą kawiarni. Związałam włosy w kitę i przewiązałam jeszcze w pasie czarny fartuszek z kieszonką po czym wróciłam na salę.  

-To dzisiaj ty biegasz po lokalu a ja stoję na kasie?

Zapytał Alan kiedy mnie zobaczył.

-Tak, w końcu wczoraj było odwrotnie. 

Powiedziałam z uśmiechem i ruszyłam w kierunku pierwszych klientów zgarniając po drodze notesik i długopis.

-Dzień dobrym, co dla państwa?

Zapytałam miło, stając przy stoliku gdzie siedziało starsze małżeństwo. 

~~~

Od kilku godzin chodziłam po całej kawiarni, której panował mały gwar,  ze wszystkimi zamówieniami.  Manewrowałam miedzy stolikami z tacą na której były różne ciasta, kawy i wszelkiego rodzaju napoje oraz desery.
Przez lokal przewinęło się już mnóstwo osób.
Usiadłam na chwilę na przeciwko Alana i napiłam się soku który mi podał. 

-Często tu jest taki ruch?

Zapytałam korzystając z wolnej chwili.

-Różnie. Czasem jest tak jak dzisiaj, a czasem bardzo mało. Wszystko zależy od dnia.

Skinęłam głową w geście zrozumienia. 

-Lecisz.

Powiedział kiedy dzwoneczek oznajmiający przybycie nowych klientów zadzwonił. Nie widziałam ich bo siedziałam tyłem do wejścia, ale po głosach rozpoznał że to jacyś chłopacy.
Jęknęłam cicho czym rozbawiłam chłopaka. Posłałam mu wrogie spojrzenie i odszukałam wzrokiem nowo zajętego stolika.
Chybiłam długopis i notesik, po czym podeszłam do odpowiedniego stolika.

-Co podać?

Zapytałam z małym uśmiechem na ustach. Wszyscy podnieśli głowy w górę a ja rozpoznałam jedną z twarzy.

-Hej Aleksa.

-Hej Jonah.

Uśmiechnęłam się do niego.

-Jak się czujesz?

Zapytał.

-Bardzo dobrze, dziękuję. Co dla was??

Popatrzyłam na niego a potem na pozostałą dwójkę. Oni potrząsnęli tylko głowami i popatrzyli z powrotem na menu. Oboje mieli w swoim wyglądzie coś charakterystycznego. Jeden miał bardzo kręcone włosy, przypominały nawet makaron, a drugi oceaniczno błękitne oczy. 

-Ja poproszę latte i szarlotkę.

Uśmiechnął się Jonah.  Skinęłam głową i zaczekałam aż pozostali powiedzą co zamawiają.
Zapisałam całe ich zamówienie i wróciłam do Alana. Położyłam przed nim kartkę, a on rzucił tylko okiem.

-Stałe zamówienie.

Mruknął pod nosem a ja spojrzałam na niego zdziwiona marszcząc brwi. 

-Oni przychodzą tu co kilka dni i zawsze biorą to samo.

Wytłumaczył i zaczynając przygotowywać zamówienie. Przymrużyłam oczy i odwróciłam się od niego.

-Gotowe.

Usłyszałam po chwili. Zabrałam tackę i zaniosłam ją do stolika. 

-Proszę bardzo. Smacznego. 

-Dziękujemy. 

Odpowiedzieli chórkiem. Rozłożyłam wszystko, uśmiechnęłam się i odeszłam. 
Stoliki się zwolniły, więc musiałam je sprzątnąć, aby nowi klienci mogli spokojnie usiąść.  

Przyniosłam puste pucharki po lodach do umycia i oparłam się o ladę. 

-Stań chwile na kasie, idę do łazienki.

Powiedział szybko Alan, kiedy umył naczynia i zniknął za drzwiami. Stanęłam za ladą i rozejrzałam się po lokalu, nikt nie przyszedł więc usiadłam na krzesełku.

-Ile się należy?

Usłyszałam nad sobą. Podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego Jonah. Odwzajemniłam uśmiech i wstałam. Dopiero w tamtym momencie zdałam sobie sprawę jak wysoki był.

-Nic, na mój koszt w ramach podziękowań za pomoc.

-Nie masz za co dziękować. Ile płacę?

-Nic, mówiłam już.

-Coś muszę zapłacić.

Upierał się.

-Nie musisz, ale skoro tak bardzo chcesz, to wrzuć coś do słoika.

Powiedziałam i skinęłam głową na słoik do którego ludzie wrzucają pieniądze na szczytny cel. Co miesiąc był to inny cel, tym razem zbieraliśmy na pomoc jednemu z najbiedniejszych  schronisk w LA.

-A proszę bardzo.

Odpowiedział i wrzucił kilkanaście dolarów, a ja się uśmiechnęłam.

-Zapraszamy ponownie.

Powiedziałam i się zaśmiałam.

-Na pewno przyjdę, to nasza ulubiona kawiarnia.

-Czyli jeszcze się spotkamy.

-Na pewno. Co powiesz na zapoznawczą wycieczkę po LA?

-Chętnie.

Powiedziałam a Jonah podał mi swój telefon. Wpisałam ciąg cyferek i oddałam mu urządzenie.

-Zgadamy się. 

-Jasne, gdyby co, to wiesz gdzie mnie szukać. 

Brunet uśmiechnął się rozbawiony.
 
-Do zobaczenia.

-Do zobaczenia.

Uśmiechnęłam się do siebie i chłopka wyszedł. Patrzyłam chwilę na drzwi przez które wyszedł do momentu kiedy do środka nie weszła jakaś dziewczyna. 

-Jestem już.

Koło mnie zmaterializował się Alan. 

-Widzę. 

Odpowiedziałam i powoli podeszłam do nowej klientki.

~~~

Alan zamknął kawiarnię po czym pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę. 
W drodze do mieszkania mijałam mnóstwo samochodów. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby jeden z kierowców kogoś mi nie przypominał. A mianowicie chłopaka z klubu. Tego który postawił mi drinka. Tego z którym tańczyłam.  Stanęłam w miejscu i odwróciłam głowę i kierunku w którym jechał pojazd.
Nie, to nie było możliwe. 
Patrzyłam chwilę na zakręt za którym zniknął samochód chłopaka. Z tego tranu wyrwało mnie mocne szturchnięcie w ramie.

-O matko, przepraszam cię!

Usłyszałam a kiedy podniosłam głowę zobaczyłam młodego, zdyszanego chłopaka. Miał brązowe włosy które sterczały na wszystkie strony i czerwone policzki.

-Spokojnie, nic mi się nie stało.

-Jeszcze raz przepraszam. 

-Wszystko w porządku.

Uśmiechnęłam się do niego a on to odwzajemnił po czym szybko odbiegł.  Zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam głową, po czym ruszyłam w dalszą drogę do mieszkania.
Przez moją głowę ciągle przewijał się obraz blondyna w samochodzie. Szansa że spotkam go w LA była minimalna. W końcu z Amsterdamu, do Los Angeles było kilka tysięcy kilometrów. 
Byłam ciekawa czy jeszcze kiedyś go spotkam. 

Nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy stanęłam przed swoimi drzwiami. Weszłam do mieszkania i w tym samym mój telefon wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. 

Zdjęłam buty i wyjęłam z torby telefon. Odblokowałam go wchodząc na górę po schodach.

Nieznany:

Hej, tu Jonah. Skoro ja mam twój numer to pomyślałem że ty możesz mieć mój. Mam jednak nadzieję że zostawisz go tylko dla siebie. Miłego wieczoru😉

Zaśmiałam się pod nosem na tę wiadomość, jednak nie wiedziałam czemu miałabym dzielić się z kimś jego numerem telefonu. Zmieniłam mu nazwę i wystukałam szybką wiadomość. 

Ja:

Miło że o tym pomyślałeś😊. Nie musisz się martwić, nikomu go nie podam. Nawzajem.

Odłożyłam telefon na łóżko i wyjęłam z szafy piżamę. Weszłam do łazienki i zdjęłam ubrania włączając przy okazji jakąś muzykę, po czym wskoczyłam pod prysznic.  
Szybko się umyłam i przebrałam. Mokre włosy zostawiłam nie rozczesane i poszłam zrobić sobie jakąś zwykłą, prostą kolację. 

Po krótkim przeglądzie lodówki stwierdziłam że musli z owocami i szklanka soku pomarańczowego będzie dobre. 
Pokroiłam kilka owoców, wsypałam płatki owsiane i dodałam jogurt. Wszystko wymieszałam, a do szklanki dolałam soku. Razem z kolacją przeniosłam się do salonu. Włączyłam tv, ułożyłam nogi na stoliku i zaczęłam jeść swój posiłek. 

///////////
Jest. Na życzenie nisia05, truła mi o rozdziale od poniedziałku i się doczekała❤️❤️

Why Don't We ~ One MomentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz