41

708 38 7
                                    

#Ktoś chętny na maraton?? #

Wstałam z łóżka o 3:45 am i ledwo żywa ruszyłam do łazienki.
Wzięłam szybki, zimny prysznic który od razu mnie orzeźwił. Założyłam szarą, ogromną bluzę i czarne spodnie po czym uczesałam się i wyszłam z łazienkami.

Wyciągnęłam spakowaną walizkę i do torby podręcznej spakowałam resztę potrzebnych rzeczy.

Zamówiłam taksówkę i odłożyłam telefon. Wzięłam do ręki kartkę i długopis po czym napisałam na niej wiadomość

"Wyjechałam na jakiś czas, nie będzie mnie w kraju. Muszę pobyć sama.
To wszystko się we mnie skumulowało i jestem tym naprawdę zmęczona.
Najpierw przeprowadzka, ciąża moja i Loren, porwanie i ta ostatnia kłótnia.
Pomyślałam że beze mnie będzie wam łatwiej.
To przeze mnie zaczęły się wasze wszystkie problemy. Przepraszam.
Przepraszam Mia, Jonah, Tatum, Alan, Arek. Najbardziej jednak przepraszam ciebie Corbyn.

Nie szukajcie mnie, proszę."

Pomyślałam że wyjeżdżając wyświadczę Corbynowi przysługę, bo nie będzie musiał mnie oglądać. Beze mnie będzie im wszystkim lepiej. Corbyn o mnie zapomni i ułoży sobie życie. Arek nie będzie musiał się o mnie martwić, skupiłby się na znalezieniu sobie kogoś. Jonah zajął by się Tatum, bo ona też go potrzebuje. Mia i Alan byliby zadowoleni z tego że nikt im nie przeszkadza w randkach.

Starłam łzę z policzka po czym spojrzałam na zegar. 4:30. Wstałam z łóżka i złożyłam kartkę na pół, po czym położyłam ją na poduszkach.

Cicho wyszłam z mieszkania i na klatce założyłam buty. Westchnęłam i wsiadłam do taksówki.

Na lotnisko dojechałam w idealnym momencie. Udałam się do odpowiedniej hali i kiedy wywołali mój lot skierowałam się do samolotu. Wyjęłam kartę z telefonu i schowałam ją do portfela po czym włożyłam słuchawki w uszy i się wyłączyłam.

Przez większość lotu spałam a pozostałą część albo czytałam książkę, albo montowałam cover.
Piosenkę dodałam jeszcze w Londynie.

Do mojego ostatecznego celu dostałam się po kilkunastu godzinach lotu czyli o 9 rano czasu lokalnego.
Wsiadłam do taksówki i pojechałam pod Sheraton, czyli zarezerwowany hotel. Odebrałam kartę i poszłam do pokoju.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.
Mój pokój był opłacony na tydzień, ale w każdej chwili mogłam przedłużyć rezerwację

W tym mieście było dużo ciszej niż w Los Angeles.
Byłam zmęczona, ale wiedziałam że jeśli poszłabym spać, to pewnie wieczorem strasznie bym się męczyła.

Chwyciłam do ręki telefon i portfel po czym wyszłam z pokoju hotelowego.
Na zewnątrz nie było już za ciepło, ze względu na to że był wrzesień, ale nie było tragedii.
Naprzeciwko hotelu była fontanna i oczko wodne. Ludzie szybko szli z jednej strony miasta na drugą.
Podeszłam do fontanny i zobaczyłam że na dnie leży mnóstwo monet.
To uświadomiło mi że powinnam udać się do kantora.
Sprawdziłam w telefonie mapę i chwilę później zgodnie ze wskazówkami kierowałam się w jego kierunku.

Godzinę później byłam znów przy fontannie, ale tym razem było dużo więcej ludzi. Wrzuciłam kilka drobnych do wody i lekko się uśmiechnęłam.
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam małą, przytulną knajpkę.
Weszłam do środka i się zdziwiłam. Całość była urządzona tak, jak ta w LA, ta w której pracowałam.
Uśmiech zniknął z mojej twarzy, ale westchnęłam tylko i zamówiłam sobie zieloną herbatę i ciastko.
Usiadłam w samym rogu i przypatrywałam się ludziom.
Kilku mężczyzn pod krawatami którzy jak szybko weszli tak szybko wyszli z kawą w ręku, grupka znajomych i dwie pary. Jedni mogli być w moim wieku, lub trochę starsi, a drudzy mieli zapewne około 70-75 lat.
Ścisnęło mnie w środku, bo wyobraziłam sobie siebie na miejscu tych par. Tylko... tak się nie stanie, bo swoją głupotą zaprzepaściłam na to szansę.

Why Don't We ~ One MomentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz