Wieczorem stawiłam się przy sali od eliksirów, narzekając na swój przeklęty los. Miałam przy sobie podręcznik i pióro, którym zamierzałam modyfikować zawartość księgi. Zapukałam do drzwi, zaciskając palce na książce.
- Wejść - usłyszałam. Chwyciłam klamkę i popchnęłam drzwi.
Pomieszczenie wyglądało dokładnie tak samo, jak w dzień, z tą różnicą, że spowijał je teraz nieco większy mrok. Spostrzegłam profesora - opierał się o własne biurko z zamyśleniem wymalowanym na twarzy. Mimo że wyglądał trochę przerażająco, w jego sposobie bycia odnalazłam coś przystępnego.
- Myślałem, że stchórzysz, panno Rabelais - rzekł, widząc mnie.
Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do biurka. To prawda - wyglądałam niepozornie i mój sposób prezencji bynajmniej nie wskazywał na pewność siebie, lecz honor nie pozwolił mi się poddać. Nie mogę dostać Trolla tylko dlatego, że zrezygnowałam z dowiedzenia prawdy.
- Chcę udowodnić, że to wypracowanie napisałam ja - odpowiedziałam z determinacją, otwierając podręcznik na dobrej stronie. Spojrzałam na biurko, na którym leżał kwiat asfodelusa, po raz pierwszy czując wyraźnie jego zapach. - Nie wiedziałam, że asfodelus pachnie tak pięknie...
- Nie? - spytał nauczyciel chłodnym tonem.
- Zwykle do wytworzenia wielu eliksirów używa się jedynie korzenia, nie kwiatu. A ten jest wyjątkowo piękny.
Profesor spojrzał na mnie w momencie, gdy i ja popatrzyłam na niego. Czułam na sobie jego chłodny, pełen obojętności wzrok. Czy on miał dementora zamiast duszy?
Po chwili do sali weszła Elise, bez pukania. Spojrzałam na nią ze złością. Targała ze sobą trzy księgi, chyba najgrubsze, jakie widziałam w życiu. Nauczyciel kazał nam opuścić pokój, szybkim krokiem prowadząc w nieznane miejsce. Dopiero po dotarciu do celu zrozumiałam, dokąd zmierzaliśmy. Był to magazyn nauczyciela. Znajdowały się tu przeróżne składniki - od przepięknych piórek memortka do uniwersalnego bezoaru.
- Trzy godziny. - Snape czekał przed wejściem, trzymając otwarte drzwi. - I nie marnujcie składników - warknął na odchodne, gdy ruszyłyśmy do wnętrza składziku.
Zaczęłam czytać listę składników, wybierając odpowiednie ilości. Gdy byłam gotowa, ruszyłam szybkim krokiem do sali lekcyjnej. Starałam się o niczym nie zapomnieć.
Dotarłam do stanowisk, na których stały zestawy do warzenia eliksirów. Nucąc pod nosem, zaczęłam ciąć fasolę Sopophorusa, nagle wpadłszy na ciekawszy pomysł.
Jeśli ją rozgniotę, uzyskam więcej soku.
Włożyłam ją do moździerza i jak się po chwili okazało, moje przypuszczenia były prawidłowe. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem, ignorując chichot Elise.
- Nie tak wykonuje się ten eliksir - powiedziała, szyderczo się śmiejąc. Spojrzałam na nią kątem oka - dziewczyna była już przy dodawaniu piołunu. Nie sądziłam, by Wywar Żywej Śmierci można było poprawnie przygotować, dodając ostatnie składniki po upływie zaledwie trzydziestu minut od rozpoczęcia warzenia.
Po raz kolejny zmieniłam nieco przepis, dodając do eliksiru mniejszej ilości piołunu. Wrzuciłam do kociołka za to odrobinę więcej sproszkowanego korzenia asfodelusa. Moje próby rozśmieszały towarzyszącą mi nastolatkę, której eliksir, jak się na pierwszy rzut oka wydawało, nie sprawiał większych problemów.
- Co, Rabelais? Nie dajesz sobie rady? - zarechotała. Gdy dziewczyna odeszła na chwilę od stanowiska, spojrzałam na jej pracę. Eliksir wykonany był poprawnie, ale jego kolor całkiem się nie zgadzał. Wywar był mętny jak woda z brudnej rzeki, podczas gdy powinien być przezroczysty.
![](https://img.wattpad.com/cover/165494366-288-k212593.jpg)
CZYTASZ
Pokochać Eliksiry || Severus Snape
FanfictionAbigail Rabelais jest ambitną, młodą czarownicą, uczęszczającą do Hogwartu. Ma szesnaście lat i właśnie rozpoczyna szósty rok nauki magii i czarodziejstwa. Jest Ślizgonką z krwi i kości. Za wszelką cenę pragnie zadowolić apodyktyczną matkę, dla któr...