34. Mała impreza

3.4K 248 62
                                    

Zapukałam do drzwi pokoju nauczycielskiego. Miałam wrażenie, że zanim ktoś  postanowił je otworzyć, minęły wieki. Stanęła w nich profesor McGonagall- opiekunka Gryffindoru. Uczyła Transmutacji i szczerze powiedziawszy, wcale nie wspominam dobrze nauki tego przedmiotu. Byłam czarną owcą w grupie uczniów. Rzucanie zaklęć wcale nie jest dla mnie trudne- w końcu kontynuuję naukę, ponieważ SUM-y poszły mi bardzo dobrze. Mimo wszystko, przemienianie obiektów w inne, jest dla mnie naprawdę skomplikowane.
- Och, panna Rabelais- nie wyglądała na zachwyconą, że mnie widzi. Uśmiechnęłam się do niej i skinęłam głową na powitanie.
- Szukam profesora Snape'a- odpowiedziałam. Po chwili kobieta zniknęła za drzwiami. Gdy ponownie zostały otwarte, ukazał się w nich nauczyciel Eliksirów. Podałam mu podręcznik.- Dziękuję, że postanowił mi pan go pożyczyć, profesorze. Bardzo mi się przydał, gdy pisałam wypracowanie- uśmiechnęłam się, wręczając mu starannie zwinięty zwój. Mężczyzna od razu go rozwinął. Zmarszczył brwi... Czyżby moja praca okazała się być za długa?
- Mam nadzieję, że to nie przez pisanie tego wypracowania nocami, trafiłaś do skrzydła szpitalnego- powiedział nauczyciel. Energicznie pokręciłam głową.
- Skądże, pisałam je w dzień- odparłam. Wywiązała się z tego krótka rozmowa. Nauczyciel spytał mnie o zdanie na temat książki i czy chciałabym coś pożyczać częściej (oczywistym jest to, że się zgodziłam). Odchodząc od drzwi, poczułam ulgę. Nie powiedziałam nic głupiego! Zaczęłam czuć się bardziej komfortowo przy nauczycielu, od czasu rozmowy o moich problemach w domu. Cóż, wcale nie świadczy to o tym, że przestałam go szanować- wręcz przeciwnie. Wydaje się być oschłym człowiekiem, ale potrafi okazać odrobinę serca. Tajemnica, którą jest otoczony, dalej mnie do niego przyciągała. Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej, ale jak miałam zacząć rozmowę z nauczycielem?  Jestem zainteresowana wszystkim, co jego dotyczy. A jak wiadomo, ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

***

- Ten dzień był udany, nie uważasz?- spytała mnie Noah, gdy wieczorem siedziałyśmy na jej łóżku. Do ciszy nocnej została niecała godzina, co dawało nam jeszcze sporo czasu.
- Cóż, jak mogłabym się nie zgodzić?- odparłam, sięgając po kostkę czekolady. Jedzenie słodyczy o tej porze wcale nie było rozważne, ale w końcu raz na jakiś czas można złamać zasady. Z pokoju wspólnego dobiegały odgłosy wesołych rozmów i śmiechów. Ślizgoni postanowili urządzić sobie małą imprezę. Nie byłam fanką takich przedsięwzięć, jednak tym razem zabawa wydała się być zachęcająca. Zaczęłam namawiać przyjaciółkę, byśmy choć na chwilę zajrzały do pokoju. Zdziwiła się i początkowo nie chciała się zgodzić, jednak finalnie przystała na moją propozycję. Ślizgoni i Gryfoni chyba najczęściej urządzali imprezy. Nie musiały odbywać się z żadnej okazji, po prostu uczniowie chcieli czasem odpocząć od nauki. Nie stronili wówczas od alkoholu. Gdy trwała Pierwsza Wojna Czarodziejów, czasem przeglądano nam bagaże, ale gdy wróciliśmy do szkoły po feriach świątecznych, nikt nie sprawdzał nam kufrów. Ja sama piłam bardzo rzadko, nie przepadałam za tym. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tutaj wiele osób z najstarszych roczników. Im bardziej się im przyglądałam, tym bardziej miałam wrażenie, że niektórzy z nich wcale nie byli trzeźwi.
- Możemy już wracać?- zapytała Noah, patrząc na zgromadzenie z niechęcią. Nim jednak zdążyłam jej odpowiedzieć, podeszła do nas Taylor.
- Och, nasze kujonki postanowiły wpaść!- wykrzyknęła, po czym odwróciła się w stronę tłumu.- Hej, dajcie nam trochę wina!
- Ona na pewno jest pod wpływem alkoholu- szepnęła towarzysząca mi Ślizgonka, zaciskając palce  na rękawie mojej bluzy. Po chwili podeszły do nas dwie uczennice i podały nam butelkę wina, prawdopodobnie zrobione z czarnego bzu. Zostało w niej niewiele napoju. Noah od razu pokręciła głową i odsunęła się od grupy nastolatek. Nie był to wysokoprocentowy trunek, ale dość szybko się upijam. Spożywanie alkoholu w Hogwarcie było zabronione i nawet pełnoletni uczniowie nie mogli tego robić, toteż zachowałam się bardzo nierozsądnie, opróżniając szklaną butelkę. Kilkanaście minut później, świetnie się bawiłam w towarzystwie innych Ślizgonów. Rozmawialiśmy na naprawdę bezsensowne tematy- w tym momencie dyskusja o kolorze dywanów wydawała mi się być interesująca. Moja przyjaciółka bacznie mnie obserwowała, co jakiś czas namawiając, bym wróciła z nią do sypialni. Odmawiałam jej za każdym razem. Znalazłam z Taylor wspólny język (choć ona wypiła zdecydowanie więcej wina) i po chwili obie śmiałyśmy się wniebogłosy z żartów jednego z uczniów. Nastolatka poprosiła mnie, bym poszła z nią do łazienki. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Noah, ale nigdzie jej nie zobaczyłam. Wzięłam Tay pod ramię i razem opuściłyśmy dormitorium. Uciszałam dziewczynę, jednak dawało to marne efekty. Starałam się wytłumaczyć jej, że gdy ktoś nas nakryje, będziemy miały ogromne problemy. Nagle wyrwała się z mojego uścisku i pobiegła wgłąb korytarza. Opuszczenie pokoju wspólnego z nietrzeźwą nastolatką było najgłupszym pomysłem, jaki mogłam mieć. Zastanawiałam się, jakim cudem jest w stanie biegać, skoro wypiła o wiele więcej, niż połowa imprezujących. Ruszyłam w pogoń za dziewczyną, co zważając na to, że byłyśmy w lochach, było bardzo trudne. Otaczała mnie ciemność, nie byłam w stanie kompletnie nic zobaczyć. Zderzyłam się z przeszkodą, która spowodowała, że zakręciło mi się w głowie. Poczułam silny ból, upadłam na posadzkę. Dopiero po chwili, gdy odrobinę wróciłam do siebie, zrozumiałam w co uderzyłam. Przede mną znajdował się filar, obok którego były schody, prowadzące na parter zamku. To oznaczało, że ryzykuję wiele, wchodząc do góry. Być może spowodowane to było alkoholem, ale ja wcale nie bałam się, że ktoś mnie nakryje. Złapałam się poręczy i ostrożnie stąpałam po stopniach. Wsłuchiwałam się w odgłosy Hogwartu. Nie byłam w stanie usłyszeć nic innego, niż własne kroki i oddech. Niepokoiło mnie to, że nie byłam w stanie złowić uchem śmiechu Taylor. Znalazłam się u szczytu schodów. Na parterze wcale nie było jaśniej, choć znajdowały się tu ogromne okna. Niebo było zachmurzone, nawet Księżyc nie oświetlał mi drogi. Szłam naprawdę szybko, co sprawiało, że zachowywałam się zdecydowanie głośniej. Echo niosło moje kroki po całej długości korytarza. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy przede mną wyrosła postać.
- Lumos- usłyszałam, a gdy odkryłam, kto przede mną stoi, włosy stanęły mi dęba. 

Pokochać Eliksiry || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz