65. Ten jeszcze jeden raz ♥

887 55 23
                                    

Czekaliśmy na to tyle lat, ale w końcu się udało. I gdyby ktoś się zastanawiał, dlaczego Abigail tyle ostatnio płacze, odpowiedź jest jedna - bo i ja zalewam się łzami wzruszenia. Napiszcie w komentarzach wszystkie swoje reakcje, to niewyobrażalnie pomaga. Dziękuję, że przeżywacie to razem ze mną.

Udało się.


Być może dawna ja w takiej sytuacji poczekałaby do końca zajęć, by spokojnie i przykładnie podejść do rozwiązywania problemu. Być może zrobiłaby notatki z lekcji transmutacji, by później się o to nie martwić, a także przed wyjściem napisałaby list do swojej mamy, na który ta i tak nigdy nie odpowie. I być może dawna ja wszystko by zepsuła.

W uszach zadźwięczał mi dzwonek oznaczający koniec przerwy między drugą a trzecią godziną zajęć w zamku. Przeciskałam się przez tłumy spóźnionych uczniów, mając przed oczami tylko jeden cel. Salę eliksirów, z której kilkanaście minut temu wyskoczyłam jak poparzona.

Mój umysł był spokojny. Spokojny w każdym tego słowa znaczeniu. Pierwszy raz od tylu miesięcy chaos dyktujący moim myśleniem i odczuwaniem osunął się w cień, dając miejsce... ciekawości? Zaintrygowaniu tym, co na mnie czeka?

Gdy tylko udało mi się przedrzeć przez ostatnią grupkę zgubionych pierwszoroczniaków, znów wyrwałam przed siebie, żywiąc nadzieję, że to już ostatni odcinek moich korytarzowych maratonów. W tym amoku czułam się jak w jednej z książek pożyczonych od Noah, jak w jakimś cudownym, mugolskim filmie. Serce chciało wyrwać się z piersi, niemal nie potrafiłam złapać powietrza. I mimo że stojąc tuż pod drzwiami sali eliksirowarstwa, znów wszystkie moje plany pochłonęła pustka, nie straciłam motywacji. Nie będę uciekać, ani tchórzyć, ani czekać na ten jeszcze jeden, jedyny raz. Nie będę się wahać.

Bo już się nie boję.

Rozdygotana zapukałam w drzwi klasy, z hukiem uświadamiając sobie, że profesor może przecież prowadzić lekcje. Ale nie mogłam czekać...! Co, jeżeli do wieczora zdołam przemyśleć swoje zachowanie i uznać je za zbyt nieodpowiedzialne? Co, jeśli nie uda mi się drugi raz przekonać do wyznania, na które czekałam tak przeraźliwie długo? Co, jeżeli zwłoką zdenerwuję los i ten pokrzyżuje wszystkie moje plany...?

Po przykrytym rozwianą grzywką czole spłynęła mi pojedyncza stróżka potu. Strząsnęłam ją dygoczącą dłonią i nieśmiało chwyciłam za kołatkę wrót, uchylając je delikatnie, by w razie sali pełnej uczniów czmychnąć i wymyślić nową strategię. Ku mojej ogromnej uldze pierwsze stoliki były puste, tak samo drugie. Wówczas cicho wysunęłam się zza drzwi i moim oczom ukazał się widok profesora zatopionego w jeszcze większej ilości papierów i pergaminów niż podczas zajęć. Siedział wyprostowany, ze swoją charakterystyczną zmarszczką między brwiami, skrobiąc coś piórem. Mężczyzna nie trudził się spojrzeniem na kogoś, kto bez zaproszenia wtargnął do jego klasy i warknął tylko:

- O co chodzi? 

Nadal zażarle pisząc na pergaminie. Nie usłyszawszy jednak przez dłuższą chwilę odpowiedzi na swoje pytanie, zirytowany w końcu przeniósł na mnie swój wzrok i...

Zamarł.

Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Że kompletnie przestałam oddychać i już w ogóle nie ma czego po mnie zbierać. Nogi odmówiły mi swojego posłuszeństwa, w gardle zaschło tak, że nie byłam w stanie wydobyć z siebie choćby dźwięku.

Miał koszulę rozpiętą u góry, jak to miał w zwyczaju chodzić po własnych kwaterach. Jego włosy były nieułożone od nerwowego ich przeczesywania, a na lewej dłoni, od zewnętrznej strony dopiero teraz zauważyłam mocne, podeszłe krwią otarcie. Oczy profesora były zimne, ale wyczekujące, a ja nie mogłam znieść ich wyrazu. Drżąc na nogach udało mi się zamknąć drzwi, nieumyślnie głośno nimi trzaskając. Nie było dobrego sposobu; dobrego momentu na to, co miałam powiedzieć. Nie było odpowiednich słów, a przynajmniej ja takich nie znałam. Co, jeżeli wszystko popsu-

Pokochać Eliksiry || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz