19. Święta, święta... ✔️

3.5K 245 18
                                    

Następnego dnia obudziłam się kilka minut przed południem. Nie było to jednak delikatne wybudzenie ze snu, a gwałtowne, spowodowane uderzeniem mojej sowy w szybę. Westchnęłam i stając o własnych siłach, uświadomiłam sobie, że mam ochotę jedynie wrócić do łóżka. Nagle cały mój zapał, dotyczący wizji dzisiejszej rodzinnej chwili, zdawał się bezpowrotnie ulotnić. Ale co się dziwić, skoro moja rodzina ciągle kłóci się o błahostki?

Wczoraj, przed pójściem spać, chcieliśmy zagrać razem w gry planszowe, jednak co chwilę między moimi rodzicami dochodziło do sprzeczek. Mimo wszystko starałam się ich godzić i nie tracić dobrego humoru, ale w gruncie rzeczy moje pozytywne nastawienie nigdy niczego nie zmieniało.

Wpuściłam oszołomioną uderzeniem sowę do środka, witając ją skinieniem głowy.

- Co tu masz, Wego? - spytałam, widząc niewielki pakunek, który sowa mi przyniosła. - Od Noah?

Na górze pudełka były napisane życzenia. Uśmiechnęłam się do siebie i przeniosłam się na łóżko. Otworzyłam podarunek i z ogromną ciekawością spojrzałam do środka. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, była listem. Otworzyłam go i zaczęłam czytać. Zdecydowanie nie nazwałabym go unikatowym, były w nim po prostu życzenia. Kolejnym przedmiotem był koc. Nie był ozdobiony świątecznymi wzorami, co mnie niezmiernie ucieszyło. Nie przepadałam za kiczowatymi rzeczami codziennego użytku. Materiał był szary, bardzo puchaty. Otrzymałam również dwie czekoladowe żaby, choć szczerze powiedziawszy, były dla mnie zbyt obrzydliwe, bym kiedykolwiek myślała o rzeczywistym ich jedzeniu.

Na samym dnie pakunku znajdowały się trzy ramki ze zdjęciami.

Spojrzałam na pierwsze zdjęcie, na którym znajdowałam się ja wraz z Gregorym, gdy chłopak prowadził mnie na parkiet podczas balu. Moja mina była przekomiczna. Zachichotałam pod nosem, po czym mój wzrok przyciągnęła druga fotografia. Siedziałam wraz z moimi przyjaciółmi przy stoliku w przystrojonej Wielkiej Sali. Wszyscy dookoła się śmiali, natomiast ja marzyłam o niebieskich migdałach.

Trzecie zdjęcie spowodowało jednak, że gwałtowniej wciągnęłam powietrze. Byłam na nim wraz z profesorem, w trakcie tańca. Moja twarz była pokryta rumieńcami, delikatnie się uśmiechałam. Na samo wspomnienie tamtych chwil szeroko się wyszczerzyłam.

Nagle ktoś wszedł mi do pokoju.

Pośpiesznie odłożyłam zdjęcia do pudełka. Jak zwykle moja mama nie raczyła nawet zapukać.

- Wesołych Świąt, Abigail. - kobieta podeszła do mnie, siadając na łóżku. Jej ton głosu jak zwykle pełen był chłodu. - Od kogo jest ten prezent?

- Od Noah, mojej współlokatorki - odparłam.

Kobieta zaczęła przeglądać podarki, po czym z powagą sięgnęła po fotografie. Zaczęła pytać mnie o grupkę, z którą byłam na jednym ze zdjęć. O każdym powiedziałam jakieś miłe słowo, szczególnie o mojej przyjaciółce.

- A to, kto to jest? - Wskazała palcem na profesora Snape'a. - Nie wygląda mi na kogoś w twoim wieku.

- Nauczyciel eliksirów - uśmiechnęłam się, w popłochu zabierając zdjęcia z jej dłoni. - Nie chcę być niemiła, jednak muszę się ubrać, mamo. Ty też powinnaś zacząć się przygotowywać do kolacji, prawda? - Matka skinęła głową, opuszczając pomieszczenie.

Westchnęłam, rzucając się na łóżko.

Ostatnie pięć minut spokoju...

~*~


Kolacja z rodziną była, ku mojemu zdziwieniu, naprawdę przyjemna, a w domu po raz pierwszy od wielu lat zapanowała prawdziwie życzliwa atmosfera. Nawet mama była uśmiechnięta, choć prawdopodobnie było to odrobinę wymuszone. Od lat wiem, że nienawidzi tego okresu, czego jak dotąd nie bała się przedstawić swoim zachowaniem na każdym kroku.

Pokochać Eliksiry || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz