16 | Słuszny wybór

197 26 6
                                    

Mroku, obudź się

Mrok, Mrok słyszysz mnie?

To ja, Łza! Mrok, proszę słyszysz mnie?

Twoje przezna...

- Błotnisty Pazurze! Zobacz!

- To kocię! Skąd się tu wzięło?

...czenie się jeszcze nie wypełniło! Wracaj...

Wracaj i odnajdź swoją drogę. WRÓĆ.

- Mknący Potoku, biegnij po Kaszlący Pysk! Szybko, jest cała mokra, może szybko zamarznąć! - wydyszał jakiś głos tuż koło jej ucha. 

Czuła dojmujące zimno, przylepione do jej futra. Nie, to woda. Mokre futerko przylegało do niej i wysysało jej ciepło, które uciekało gdzieś daleko, wraz z porywistym wiatrem. Wyczuwała czyjeś zęby na swoim karku oraz ciepły oddech koło ucha. Zdała sobie sprawę że słyszy kroki wielu łap, zdążających w jednym kierunku, widzi fioletowe wrzosowisko i słońce odbijające się od wysmaganych wichrem skał.

Wciąż walczyła z przejmującą chęcią zamknięcia oczu. Ale choćby na chwilę poczuć tę ulgę. Ulgę od słuchu, czucia, zapachu. Jedno oko. A może dwa. Ciemna plama się powiększyła, wiatr przestał dokuczać. Już nie słyszy kroków, nie czuje ucisku na karku. 

- Mała! Hej, pobudka! - zawołał jakiś trzeszczący głos, tuż obok niej. Mrok mruknęła z niesmakiem. Tak przyjemnie było rozpływać się w ciemnościach snu. Powoli rozchyliła powiekę i natychmiast z zaskoczenia otworzyła oczy. Leżała na kępach mchu, osłonięta dachem splecionym z wrzosów i sitowia. Nad nią pochylał się stary brązowy kocur, trzymający w pyszczku gruby plaster miodu.

- Kim jesteś? - zaciekawiła się Mrok. W chwili gdy usłyszała swój głos, poczuła się nieswojo, jakby połknęła skorupę kasztanu. Przełknęła z trudem, gdyż sprawiało jej to ból. Starszy kot, położył przed nią miód i ciepłym głosem zachęcił do zjedzenia.

- To pomoże ci na gardło. Ja jestem medykiem, nazywam się Kaszlący Pysk.

- Medyk?

- Medyk to taki ktoś, kto zajmuje się chorymi kotami. - tłumaczył cierpliwie Kaszlący Pysk. - Zna się na ziołach i stosuje je żeby pomagać innym.

- Aha. - miauknęła niepewnie mała. Właściwie nie bardzo rozumiała co tu się dzieje. Wiedziała że powinna coś pamiętać, rozpaczliwie szperała w odmętach pamięci, lecz nie odnajdywała właściwego fragmentu układanki.

- A ty mała? Jak się nazywasz i skąd pochodzisz? - medyk wstał. Obszedł legowisko młodej i obwąchał ją dokładnie, szukając śladów zapachowych jakie może pozostawić klan. 

- No więc nazywam się Mrok... - zachrypiała między mlaśnięciami. Właśnie wzięła się za miód. - I razem z mamą i moim... - oczy Mroku zaszkliły się. Przypomniała sobie o Łzie. O mamie, która go rozszarpywała. O tym jak próbowała uciec morderczyni ale stoczyła się ze skarpy i wpadła na cienki lód, który natychmiast załamał się pod jej ciężarem, raniąc jej plecy. O silnym prądzie który wpędził ją pod grubą lodową kopułę i o braku tchu. O wchłaniającej ciemności. 

Kaszlący Pysk zauważył łzy w jej oczach. Podszedł do niej i mruknął uspokajająco.

- Co się stało? Opowiedz mi. - Mrok opowiedziała o tym, jak razem ze Łzą przyszli nad rzekę. Głos jej się załamał gdy mówiła o morderstwie jej brata a Kaszlący Pysk drżał razem z nią. - Takie koty  nie powinny w ogóle istnieć. To wielka pomyłka Klanu Gwiazdy.

- Klan Gwiazdy? - Kaszlący Pysk zaśmiał się serdecznie na pytanie Mroku. 

- O tym, opowie ci już ktoś inny. - zapewnił. - Oczywiście jeśli nasz przywódca pozwoli ci tu zamieszkać. Wysoka Gwiazda jest bardzo sprawiedliwy. Pójdę do niego i opowiem mu troszkę o tobie, a ty tymczasem spróbuj jeszcze zasnąć. Twój organizm potrzebuje wypoczynku.- powiedział i odszedł. 

Kaszlący Pysk wyszedł ze swojego legowiska i od razu udał się do Klonowej Kory, w której pniu miał swoje legowisko Wysoka Gwiazda. Po drodze minął się z Błotnistym Pazurem i Mknącym Potokiem, wojownikami którzy przynieśli Mrok do obozu.

- Witaj Kaszlący Pysku! - zaczęła Mknący Potok. - Jak tam kociak?

- Wszystko z nią dobrze, idę porozmawiać z Wysoką Gwiazdą.

Przeszedł przez zasłonę z paproci i miauknął grzecznie. W środku, Martwa Stopa i Wysoka Gwiazda jedli razem królika i rozmawiali. Na widok medyka przerwali i usiedli.

- Kaszlący Pysku, jak ma się ta mała kotka? - odezwał się Martwa Stopa.

- Jest lekko przeziębiona i ma ranę ciętą na grzbiecie, podejrzewam że to skutek upadku. - zameldował Kaszlący Pysk. - Mrok, nie wie ile ma księżycy, ale wnioskując z jej wzrostu i miękkości łapek, powinna mieć około trzech pełni. 

- Dobrze, jak oceniasz jej odporność? Czy pochodzi z któregoś z klanów czy jest samotniczką? - dopytał Wysoka Gwiazda.

- Ma silny układ odpornościowy - przyznał niepewnie medyk - ale to czy jest wytrzymała na panującą na wyżynach pogodę zobaczy się z czasem. A, i z tego co wiem nie pochodzi z klanów. 

- Wysoka Gwiazdo! - mruknął Martwa Stopa. - Nie jestem pewien czy powinniśmy przyjmować do klanu włóczęgów! Podczas zimnej pory nie potrzebujemy kolejnego pyska do wykarmienia!

- A więc co z nią zrobisz Martwa Stopo? Wyrzucisz z powrotem do rzeki by zamarzła? - zagrzmiał Kaszlący Pysk. - Chcesz by rozniosło się po klanach że mordujemy kociaki? I tak mamy już wystarczająco kłopotów z Klanem Pioruna.

- A więc dobrze Kaszlący Pysku. - powiedział Wysoka Gwiazda.- Myślę, że możemy wziąć tą małą, choćby na próbę. Jak ona się nazywała?

- Mrok, Wysoka Gwiazdo. 

- Tak więc, za trzy księżyce, Mrok zostanie uczennicą Klanu Wiatru. Teraz jednak poproś jedną z karmicielek, niech wykarmi i zaopiekuje się małą. Może Jesionowa Stopa? 

- Tak, Wysoka Gwiazdo.- przytaknął Martwa Stopa niechętnie. Westchnął. - Idę do żłobka powiadomić Jesionową Stopę. Niech Mrok z nami zostanie, i lepiej żeby ten wybór okazał się słuszny!


Wojownicy - Snowy LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz